Sobota, 23 listopada 2024

imieniny: Adeli, Klemensa, Orestesa

RSS

Listy do Redakcji

19.10.2004 00:00
Szanowni Państwo! Pani redaktor Iza Salamon - autorka artykułu „Mocne słowa” opublikowanego w ostatnim numerze „Nowin Wodzisławskich” zakończyła swoją „relację” obietnicą powrotu do tematu w nim podjętego. Pozwalam sobie potraktować to jako zaproszenie do zabrania głosu w sprawie, tym bardziej, że pośpiech w publikacji nie pozwolił pani redaktor zapoznać się z naszymi racjami.   „Skandaliczne zachowanie blaknącej gwiazdy wodzisławskiego futbolu” - równie dobrze taki tytuł mógłby mieć artykuł opisujący wydarzenia na obiektach Wodzisławskiej Szkoły Piłkarskiej, gdyby do incydentu z udziałem znanego piłkarza Odry - Jana Wosia i prezes WSP - Mirosławy Pontus zastosować konsekwentnie metodę relacji przyjętą przez Panią Redaktor, polegającą na przedstawianiu zdarzeń w optyce jednej tylko strony, w oderwaniu od ich kontekstu.   Próba opróżnienia zamaszystym ruchem kilku szklanek z resztek herbaty, zakończyła się oblaniem Pani Pontus, przyjmujemy jednak tłumaczenie Pana Wosia, że chciał jedynie wylać herbatę na podłogę naszej szatni, jako nad wyraz wiarygodne.     Ze zdumieniem - jak w krzywym zwierciadle - śledziliśmy przedstawiony przez panią redaktor obraz pożałowania godnego incydentu sprowokowanego przez pana Romana Zielińskiego w minioną sobotę na boisku WSP. Z relacji tej wynika jednoznacznie, że przybywającemu z misją pokoju apostołowi sportu Romanowi Zielińskiemu została wyrwana brutalnie z dłoni gałązka oliwna, a jego podopieczni przy wtórze ordynarnych okrzyków przepędzeni przez wrednych bandytów dowodzonych przez Pontusów. Przyzwyczailiśmy się do wrogich akcji ze strony działaczy Odry Wodzisław i wydawało nam się, że nic już nas nie zaskoczy, jednak forma i zasięg tego ataku nie pozwalają nam tym razem nadstawić drugiego policzka. Oto wydarzenia z dnia 9.10.2004 w całym ich kontekście. Przed sezonem 2004/2005 kluby zgłaszały do rozgrywek swoje drużyny. Odra Wodzisław zgłosiła między innymi drużynę do rozgrywek rocznika 1992 i drużynę do rozgrywek rocznika 1993, która została umieszczona w tej samej grupie, co rówieśnicza drużyna WSP. W obliczu meczu z naszym klubem, który w świetle wcześniejszych wyników, w tym wzajemnych konfrontacji, był faworytem spotkania, pan Zieliński uznał, że boisko jest ostatnim miejscem, na którym miałaby się rozstrzygnąć sportowa rywalizacja. By zapewnić sobie korzystny wynik spotkania, przesunął zaplanowany na ten sam dzień mecz drużyny rocznika 1992 na inny termin (jako powód podając podobno udział w turnieju), by przeciw maluchom z WSP wystawić zupełnie inną niż biorąca udział w tych rozgrywkach drużynę - chłopców o rok starszych. Odebrał prowadzonym przez siebie dzieciom możliwość zrewanżowania się za poprzednie porażki, dając przy tym 11-latkom cenną lekcję wychowawczą - po co się męczyć na boisku, skoro takie sprawy można załatwić prościej. Dziwi mnie nieco dezynwoltura, z jaką pan Zieliński potraktował naszych chłopców, uznając, że dadzą sobie z nimi radę chłopcy „zaledwie” o rok starsi. Wszak klub Odra Wodzisław szczyci się licznymi grupami młodzieżowymi, zatem dla pewności lepiej byłoby wystawić 19-latków, a może nawet wolną od ligowych zobowiązań pierwszą drużynę! Jak wspaniale zabrzmiałby głos spikera oznajmiający 5-tysiącznej widowni stadionu Odry i milionowi telewidzów oglądających jej mecz z krakowską Wisłą, że oto w jednym z meczów trampkarzy nadzieje klubu wygrały z WSP 50:0!   Mimo interwencji rodziców młodszych trampkarzy Odry, którzy starali się nakłonić pana Zielińskiego, by jednak zgodził się wycofać „przerośniętych” graczy i pozwolił rozegrać mecz pomiędzy rówieśnikami, ten pozostał niewzruszony. Przy biernej postawie arbitra, który nie potrafił rozstrzygnąć, kto w sporze ma rację, bo - jak stwierdził - nie zna regulaminu rozgrywek (!), trener Odry doprowadził do ostrej wymiany zdań, w finale której stwierdził, że na naszym boisku i tak nie powinien odbyć się mecz bo jest „złe i niewymiarowe”, na co zdenerwowani rodzice naszych dzieci odpowiedzieli mu, że skoro tak, to niech grają „na Bagienku” (potoczne określenie jednego z boisk Odry, usytuowanego w dzielnicy Radlina II o tej nazwie). Przyznajemy, że atmosfera dyskusji była gorąca z obu stron, nie mieliśmy jednak zamiaru nikogo obrażać, w szczególności zaś dzieci - słusznie rozczarowanych i pokrzywdzonych postawą dorosłych, którzy zepsuli im zabawę. Tym bardziej oburza nas przypisywanie pani Pontusowej wulgarnych słów, co jest grubym nadużyciem i po prostu kłamstwem. Panie instruktorze Zieliński , nie dziwię się ,że z taką łatwością przyszło panu cytowanie tak wulgarnych słów. Jest to po prostu pana język (doskonale pamiętam mecz z jesieni ubiegłego roku na boisku Wilchwy i obelgi jakimi obrzucał pan swoich 10-letnich podopiecznych w momencie gdy przegrywali z nami 5-1)  Jeżeli sędzia meczu - pan Feliks Szweda potwierdza, że z  ust  pani Pontus padły niecenzuralne słowa przytaczane przez Pana Zielińskiego, to chcielibyśmy, by powtórzył to, także w konfrontacji z nią . Szanowanym  „Nowinom Wodzisławskim” życzę zaś, by do roli „arbitra elegancji” dobierali właściwszych ludzi, niż pan Roman Zieliński, którego powszechnie znane, liczne „niedelikatne” zachowania wobec własnych zawodników pod znakiem zapytania stawiają jego wychowawcze kwalifikacje.   Wodzisławska Szkoła Piłkarska działa 7 lat i nawet najwięksi jej oponenci z zazdrością patrzą na jej dorobek. Stworzyliśmy najlepszą na Śląsku bazę treningową wyłącznie dla dzieci. Objęliśmy fachową opieka trenerską 70 chłopców w 3 kategoriach wiekowych. Wszystko to dzięki naszym nakładom finansowym i pracy oraz bezprzykładnemu wsparciu rodziców naszych zawodników. Gotowi są na duże wyrzeczenia, bo widzą, że w tym klubie pracuje się dla ich pociech, a ich dzieci nie są jedynie pretekstem dla stworzenia wygodnych synekur dla „zasłużonych” działaczy - jak to jest powszechnie praktykowane. Zdajemy sobie sprawę z tego, że jesteśmy solą w oku wszystkich dużych klubów przejadających ponad stutysięczne dotacje na szkolenie młodzieży, bo pokazujemy, że z ułamka publicznych pieniędzy, jakimi one dysponują, można zrobić znacznie więcej, niż potrafią sztaby ludzi na sowicie opłacanych etatach. Nie po to jednak codziennie pielęgnujemy nasze obiekty, kształcimy się i zbieramy najlepsze wzory szkoleniowe, by komuś robić na złość. Naszym celem jest stworzenie trenującym u nas dzieciom najlepszych możliwych warunków do zdobycia piłkarskich umiejętności na najwyższym poziomie. Jest mnóstwo ważnych powodów, dla których powołaliśmy i mimo licznych trudności, czy wręcz kłód rzucanych pod nogi, prowadzimy Wodzisławską Szkołę Piłkarską. Nie ma jednak wśród nich pana Romana Zielińskiego, o czym bez przykrości niniejszym go informuję. Trener WSP Janusz Pontus

 

  • Numer: 43 (247)
  • Data wydania: 19.10.04