Sobota, 23 listopada 2024

imieniny: Adeli, Klemensa, Orestesa

RSS

Bez niespodzianek

19.10.2004 00:00
Mariusz Pawełek rewelacyjnie obronił rzut karny egzekwowany przez samego Macieja Żurawskiego. Tomasz Frankowski już w siódmej minucie spotkania zaliczył na wodzisławskim boisku swojego setnego gola.
Tajemniczy pakunek o mały włos nie spowodował ewakuacji części stadionu, na szczęście w porę znalazł się jego właściciel. Na koniec spotkania Radosław Majdan i Wojciech Myszor o mało się nie pobili. Konieczna była interwencja kolegów z zespołu. Aleksander Kwiek, do niedawna piłkarz Odry Wodzisław, w  dwóch ostatnich minutach spotkania wystapił w barwach Białej Gwiazdy przeciwko swoim starym kolegom. Emocjonujące spotkanie Odry Wodzisław i Wisły Kraków odbyło się przy wypełnionych trybunach. 
 
Mecz był twardy, odbywał się w nerwowej atmosferze. Mimo że Wisła przyjechała do Wodzisławia w aureoli gwiazdy i zasłużenie wygrała ten mecz, to jednak gospodarze nie oddali zwycięstwa tak łatwo szarżując raz po raz na bramkę Radosława Majdana. Gra chwilami była bardzo agresywna. W końcówce spotkania, po jednym z rzutów rożnych, doszło nawet do ostrego spięcia Radosława Majdana z Wojciechem Myszorem. Piłkarze skoczyli sobie do gardeł i konieczna była interwencja kolegów z zespołu. Bramkarz Wisły został ukarany żółtą kartką. To piłkarz Odry (chodziło o Rockiego) kilka razy przytrzymywał mnie przy rzutach rożnych, uniemożliwiając interwencję - tłumaczył później Majdan swoje nerwowe zachowanie. Wojciech Myszor nie żałował swojej reakcji. Majdan kopnął Rockiego po nogach z tyłu, a sędzia tego nie zauważył. Stanąłem w obronie kolegi, bo przecież tak nie może być - powiedział nam wczoraj piłkarz Odry. Dodał, że do końca toczyła się zacięta walka. Mecz był bardzo agresywny. Liczyliśmy się z tym, że będzie ciężko, ale spodziewaliśmy się przynajmniej remisu - mówił wczoraj Wojtek Myszor.

Po meczu powiedział
Ryszard Wieczorek, trener Odry Wodzisław
Wiadomo, że jak Wisła przyjeżdża na Odrę to się na boisku „dzieje” i dzisiaj też tak było. Trzeba się cieszyć, że od momentu pierwszej bramki, pozbieraliśmy się i próbowaliśmy na tyle, na ile nas stać, uprzykrzać Wiśle życie. Z postawy, zaangażowania, z chęci nie mogę mieć pretensji do zawodników. Cóż, nie udało się. Dziękuję chłopakom, gratuluję Wiśle.


Edward Socha, były mendżer Odry Wodzisław, kończy swoją współpracę z Legią Warszawa i wczoraj wrócił do rodzinnego domu w Wodzisławiu. Nie wiadomo jednak, czy wróci również do wodzisławskiego klubu, o czym  marzą kibice i sympatycy Odry, którzy mają w pamięci jego trafne transfery. „Niczego nie wykluczam, ale na razie nic jeszcze nie wiadomo w tej sprawie” - powiedział nam wczoraj.
Przypomnijmy, że Edward Socha odszedł z wodzisławskiego klubu siedem miesięcy temu, po pięciu latach pracy przy ulicy Bogumińskiej. W stolicy był konsultantem do spraw sportowych dla koncernu ITI. Tam też mieszkał. „No i była to dla mnie ciężka sytuacja, bo w Wodzisławiu mieszkała żona, a ja tam. Dlatego cieszę sie z powrotu” - stwierdził menedżer. Dodał, że wciąż utrzymuje żywy kontakt z Odrą i jest otwarty na propozycje. „Ale pomyślę o tym dopiero za tydzień. Teraz jedziemy razem z żoną na tygodniowy wypoczynek do Wisły. Latem nie miałem urlopu, teraz chcę to troszkę nadrobić” - dodał Edward Socha.


(izis)
  • Numer: 43 (247)
  • Data wydania: 19.10.04