Ręce precz od samorządu!
Informacje ukazujące się na łamach gminnego biuletynu w Pszowie mają być od dzisiaj suche, bez komentarzy i podtekstów politycznych. Mają zawierać m.in. uchwały lub wyciągi z uchwał i wnioski z Rady Miejskiej, informacje o pracach komisji, zarządzenia burmistrza i ogłoszenia. Byłoby to chwalebne posunięcie, gdyby nie fakt, że nadzór nad doborem tekstów sprawować będzie odtąd powołany przez radę zespół redakcyjny składający się, jak na razie, z dwóch radnych wywodzących się z ugrupowania Praworządność i Rozwój. Stanowi ono większość w radzie. Redaktorem prowadzącym został radny Jacek Sowa (PiR), a Ryszard Wawrzyńczak (również PiR) - członkiem. Swojego przedstawiciela miał powołać także burmistrz, za którym stoi mniejszość.
Jestem oburzony! Pierwszy raz widzę na oczy ten projekt uchwały i nie powołam nikogo. A raczej wystąpię z tą uchwałą do nadzoru prawnego wojewody - zapowiedział na sesji gospodarz miasta.
Nie zniechęciło to przedstawicieli większościowej opozycji, którzy przystąpili do głosowania. Jedynie Kazimierz Nawrat, pszowski radny i lekarz, zauważył pewne niebezpieczeństwo ograniczenia wolności w podejmowanej uchwale. Nie możemy zakazywać ani nakazywać publikacji. Trzeba do tego podejść ostrożnie, żeby nie blokować pewnych działań na przyszłość - powiedział. Ale za chwilę i tak podniósł rękę za uchwałą.
Serie pytań
Sesje Rady Miejskiej w Pszowie odbywają się w bardzo nerwowej atmosferze i według podobnego scenariusza. Większość w radzie, reprezentowana przez jej przewodniczącego, Pawła Kołodzieja, zarzuca pytaniami, a nierzadko i oskarżeniami burmistrza oraz wiceburmistrza, za którymi stoi skromna mniejszość. Ryszard Zapał, gospodarz miasta, tłumaczy się przed opozycją ze swoich działań. Podobnie przypierany do muru jest jego zastępca - Gilbert Kramarczyk. Dyskusja nierzadko toczy się w atmosferze przesłuchania i nieraz odbiega od porządku obrad.
W tak skonfliktowanym samorządzie i w atmosferze nieustannych oskarżeń i zarzutów trudno coś dobrego zrobić dla miasta i jego mieszkańców. Świadczy o tym chociażby podjęta na ostatniej sesji uchwała powołująca do życia zespół redakcyjny Biuletynu Informacyjnego.
Pełna kontrola
Powołanie tego zespołu było odpowiedzią opozycji na opublikowanie w gazetce gminnej przez burmistrza artykułu „Komu tak naprawdę zależy na budowie lodowiska?”. Ryszard Zapał wykorzystał łamy Biuletynu Informacyjnego, żeby się bronić przed atakami opozycji. Jego wypowiedź była z kolei reakcją na pismo, które siedmiu radnych skierowało wcześniej do Regionalnej Izby Obrachunkowej w Katowicach. „My niżej podpisani zwracamy się z uprzejmą prośbą o skontrolowanie sposobu i zgodności z prawem zawarcia przez burmistrza Ryszarda Zapała umowy na budowę zadaszenia lodowiska w Pszowie [...]. Mając na uwadze dobro naszej gminy, zwracamy się z prośbą o szczegółowe zbadanie wszystkich umów zawieranych przez burmistrza” - pisali autorzy listu. Podpisali się pod nim Ignacy Basztoń, Stanisław Lorek, Paweł Kołodziej, Jacek Sowa, Kazimierz Nawrat, Józef Szarowski i Ryszard Wawrzyńczak.
Burmistrz Zapał nazywa pismo opozycji donosem. Publikując tekst na łamach gminnego biuletynu wyraziłem w ten sposób sprzeciw co do sposobu rozwiązywania i załatwienia sprawy przez grupę radnych - wyjaśniał na sesji. Na łamach biuletynu opublikował też uchwałę Zarządu Województwa Śląskiego. Z dokumentu wynika, że Pszów dostał 2 mln dofinansowania z Funduszu na Rzecz Rozwoju Infrastruktury Lokalnej. Tymczasem strona przeciwna zarzucała Ryszardowi Zapałowi, że zawiera umowę z firmą budowlaną na kwotę 2,6 mln, a tych pieniędzy de facto w budżecie nie ma.
Po artykule burmistrza w biuletynie, rada przegłosowała oficjalne stanowisko w tej sprawie - sprostowanie. Rada Miejska wyraża zdecydowany sprzeciw przeciwko publikowaniu informacji przedstawiających grupę radnych podpisanych pod tym wnioskiem jako osoby przeciwne budowie zadaszenia lodowiska, co nie jest prawdą. Za sprostowaniem poszło powołanie wspomnianego zespołu redakcyjnego w duchu przywrócenia gazetce rzetelności i bezstronności. #nowastrona#
dr Andrzej Malanowski, dyrektor Zespołu Prawa Konstytucyjnego i Międzynarodowego w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich
„Tudno mówić o wolności słowa, jeśli samorządowa gazetka wydawana za publiczne pieniądze opanowana jest przez jedno ugrupowanie polityczne. Gdyby ci radni otworzyli swoją gazetę za własne pieniądze, wówczas mogliby pisać, co chcą. Ale w takiej sytuacji, jaka ma miejsce w Pszowie, raczej wątpliwe jest zachowanie obiektywnego spojrzenia. Pytanie, co to w ogóle jest za twór - na pewno nie forma wolnej prasy, ale raczej rodzaj minimonitorka urzędowego.
Tymczasem w każdej gazecie powinno być miejsce nie tylko na informacje, ale także na opinię i krytykę społeczną zgodnie z konstytucyjnym zapewnieniem wolności prasy i środków przekazu. W miarę zdrowym rozwiązaniem jest sytuacja, kiedy samorząd daje pieniądze na wydawanie gminnej prasy i jako właściciel wpływa na koncepcję pisma, ale nie steruje informacjami. Radni nie powinni wcielać się w redaktorów zgodnie z art. 54 ustęp 2 Konstytucji RP Cenzura prewencyjna środków społecznego przekazu oraz koncesjonowanie prasy są zakazane. A takie uczestnictwo radnych w tworzeniu gminnej gazetki może niestety przerodzić się w cenzurę”.
Andrzej Krajewski, dyrektor Centrum Monitoringu Wolności Prasy
Podjęta uchwała pokazuje absurdalność całej sytuacji. Powiedzmy sobie szczerze, gazeta samorządowa nie jest gazetą, ale urzędowym biuletynem, w którym nie ma miejsca dla mieszkańców. Dlatego zamierzamy wypowiedzieć wojnę podobnym publikacjom, które nie mają nic wspólnego z wolnością słowa”.
Europejska Konwencja o ochronie praw człowieka i podstawowych wolności
Artykuł 10
1. Każdy ma prawo do wolności wyrażania opinii. Prawo to obejmuje wolność posiadania poglądów oraz otrzymywania i przekazywania informacji i idei bez ingerencji władz publicznych i bez względu na granice państwowe. Niniejszy przepis nie wyklucza prawa Państw do poddania procedurze zezwoleń przedsiębiorstw radiowych, telewizyjnych lub kinematograficznych.
Komentarz
Nie jest wielką tajemnicą, że samorządowe biuletyny są często sterowane przez samorządowców, którzy na łamach gminnych pisemek chcą czytać przede wszystkim o swoich zasługach i chwalebnych czynach. W Pszowie do tej pory biuletyn kontrolował burmistrz, teraz to prawo odebrała mu Rada. Zrobiła to w sposób kuriozalny, co pewnie nie ujdzie uwagi wielu mediów, instytucji powołanych do monitoringu wolności prasy, a być może i tych od kontroli wydawania publicznych pieniędzy. Wątpliwe, czy miasto Pszów zyska na tej formie popularności. Nie zmienia to faktu, że biuletyn dla żadnej ze stron nie powinien być miejscem uprawiania polemicznych harców i personalnych rozgrywek. To samorządowcy mogą oczywiście robić, ale za swoje prywatne pieniądze, a nie środki które wydają w imieniu mieszkańcow miasta. Tych ostatnich zresztą nikt w tym sporze o zdanie nie pyta. Jeśli zaś już radni, burmistrzowie i urzędnicy muszą się kłócić, niech to robią na sesjach. Są one publiczne i trzeba wszelkimi sposobami przyciągać na nie mieszkańców, aby zobaczyli swoich przedstawicieli w akcji. Wtedy będą mogli im wystawić rachunek w kolejnych wyborach. Niestety, widząc czasem, czym się zajmują wybrane przez nas osoby, wypada tylko żałować, że wybory odbywają się tak rzadko.
Iza Salamon
Arkadiusz Gruchot
Najnowsze komentarze