Cichy morderca
W wielu mieszkaniach czai się „cichy morderca”. Chodzi oczywiście o tlenek węgla, który w połączeniu z wadliwie działającą wentylacją zwiastuje tragedię. Pełni obaw są mieszkańcy jednego z bloków przy ul. 26 Marca. „W upalne dni nie ma odpowiedniego przewiewu. Istnieje tzw. „cofka” - powietrze zamiast z mieszkania uchodzić do ciągów wentylacyjnych, wraca do środka. Wszystko do czasu, aż kogoś stąd wyniosą nogami do przodu” - mówią mieszkańcy.
W ciągłym strachu
Jeden z lokatorów przystawia zapalniczkę do „junkersa” inny wiesza na kratce wentylacyjnej cienką nitkę. W obu przypadkach dokładnie widać, że powietrze zamiast wydos-tawać się na zewnątrz wpychane jest do środka. Nikt nie ma wątpliwości, że wentylacja w bloku działa wadliwie. My o tym wiemy i z gazem obchodzimy się bardzo ostrożnie - używamy go tylko na chwilę i zaraz wyłączamy. Gorzej z tymi osobami, które nie są świadome zagrożenia - mówi jedna z kobiet, lokatorka bloku. Bolesław Gowin, dyrektor Gos-podarki Mieszkaniowej i Remontowej w Wodzisławiu Śl., podkreśla, że pierwsze sygnały dotyczące niesprawnej wentylacji docierały do zakładu w 2001 r. W związku z tym na jednym pionie zabudowaliśmy nasady termodynamiczne. Od tego czasu był spokój. W ostatnich dniach otrzymaliśmy kolejne zgłoszenie, które nie pozostanie oczywiście bez naszej reakcji. Wszystkie tego typu sytuacje traktujemy bardzo poważnie - przecież tutaj chodzi o ludzkie życie. Podpisaliśmy roczną umowę z zakładem kominiarskim, który szczegółowo kontroluje budynki - wyjaśnia dyrektor Gowin. Z informacji przekazywanych nam przez mieszkańców kontrole kominiarskie nie wykryły żadnych poważnych wad tylko dlatego, że tzw. „cofka” podczas kontroli nie zaistniała. Należałoby prowadzić badania znacznie częściej i o każdej porze dnia. Wówczas usterka byłaby widoczna - mówi starszy mężczyzna. Twierdzi on także, że jedną z przyczyn występowania problemu jest stan techniczny ciągów wentylacyjnych. Jak to możliwe żebyśmy czuli kuchenne zapachy sąsiadów w swojej łazience? Przecież te kominy są popękane - denerwuje się lokator. Stwierdzeń tych nie podważa dyrektor ZGMiR B. Gowin. Przejęliśmy ten budynek zaniedbany kilka lat temu od Spół-dzielni Mieszkaniowej „Marcel”. Jest to stary blok, a jakie budownictwo kiedyś mieliśmy to wiemy. Poddamy go szczegółowej kontroli. Jeżeli będzie trzeba, przeprowadzimy ekspertyzę naukową, tak aby problem zniknął. Kilka lat temu zamierzałem w tym budynku wyeliminować junkersy i bezpośrednio doprowadzić do mieszkań ciepłą wodę. PEC nie podjął tematu, jednak nie zamierzam z tego pomysłu zrezygnować. Oczywiście idealnym rozwiązaniem byłoby także zastąpienie kuchenek gazowych elektrycznymi - tłumaczy dyrektor Gowin.
Jeden z lokatorów przystawia zapalniczkę do „junkersa” inny wiesza na kratce wentylacyjnej cienką nitkę. W obu przypadkach dokładnie widać, że powietrze zamiast wydos-tawać się na zewnątrz wpychane jest do środka. Nikt nie ma wątpliwości, że wentylacja w bloku działa wadliwie. My o tym wiemy i z gazem obchodzimy się bardzo ostrożnie - używamy go tylko na chwilę i zaraz wyłączamy. Gorzej z tymi osobami, które nie są świadome zagrożenia - mówi jedna z kobiet, lokatorka bloku. Bolesław Gowin, dyrektor Gos-podarki Mieszkaniowej i Remontowej w Wodzisławiu Śl., podkreśla, że pierwsze sygnały dotyczące niesprawnej wentylacji docierały do zakładu w 2001 r. W związku z tym na jednym pionie zabudowaliśmy nasady termodynamiczne. Od tego czasu był spokój. W ostatnich dniach otrzymaliśmy kolejne zgłoszenie, które nie pozostanie oczywiście bez naszej reakcji. Wszystkie tego typu sytuacje traktujemy bardzo poważnie - przecież tutaj chodzi o ludzkie życie. Podpisaliśmy roczną umowę z zakładem kominiarskim, który szczegółowo kontroluje budynki - wyjaśnia dyrektor Gowin. Z informacji przekazywanych nam przez mieszkańców kontrole kominiarskie nie wykryły żadnych poważnych wad tylko dlatego, że tzw. „cofka” podczas kontroli nie zaistniała. Należałoby prowadzić badania znacznie częściej i o każdej porze dnia. Wówczas usterka byłaby widoczna - mówi starszy mężczyzna. Twierdzi on także, że jedną z przyczyn występowania problemu jest stan techniczny ciągów wentylacyjnych. Jak to możliwe żebyśmy czuli kuchenne zapachy sąsiadów w swojej łazience? Przecież te kominy są popękane - denerwuje się lokator. Stwierdzeń tych nie podważa dyrektor ZGMiR B. Gowin. Przejęliśmy ten budynek zaniedbany kilka lat temu od Spół-dzielni Mieszkaniowej „Marcel”. Jest to stary blok, a jakie budownictwo kiedyś mieliśmy to wiemy. Poddamy go szczegółowej kontroli. Jeżeli będzie trzeba, przeprowadzimy ekspertyzę naukową, tak aby problem zniknął. Kilka lat temu zamierzałem w tym budynku wyeliminować junkersy i bezpośrednio doprowadzić do mieszkań ciepłą wodę. PEC nie podjął tematu, jednak nie zamierzam z tego pomysłu zrezygnować. Oczywiście idealnym rozwiązaniem byłoby także zastąpienie kuchenek gazowych elektrycznymi - tłumaczy dyrektor Gowin.
Oni mieli szczęście
O tym, jak groźny może być ulatniający się gaz przekonały się trzy osoby przebywające w jednym z mieszkań bloku przy ul. 1 Maja w Jastrzębiu Zdroju. Niespodziewanie w nocy z 3 na 4 kwietnia w łazience pojawił się tlenek węgla. Najpierw zaatakował mieszkankę Katowic, która przebywała gościnnie u znajomych. Następnie jego ofiarami stali się dwaj lokatorzy. W mieszkaniu znajdował się mężczyzna, który zdążył wyciągnąć jedną z kobiet do przedpokóju. Ocknęła się i chwyciła za telefon. Niestety nie potrafiła już dokładnie podać nazwiska oraz ulicy, na której obecnie się znajdowała. Dyspozytorka przy słuchawce spędziła blisko godzinę. Słyszała oddech kobiety oraz leżących opodal osób. Nazwisko podane przez poszkodowaną było słyszane na tyle niedokładnie, że dyspozytorka nie była pewna, gdzie szukać wzywających pomocy. Niestety, u odbiorcy nie wyświetlił się numer telefonu mimo tego, że nie był on zastrzeżony. To wina Telekomunikacji. Dlaczego w książkach telefonicznych widnieje on od lat, a mówią, że jest zastrzeżony, to nieprawda - denerwuje się Wiktor Kuś, uczestnik feralnego zdarzenia. Na szczęście dyspozytorka zachowała zimną krew. Zwróciła się do Strażników Miejskich, którzy w ewidencji ludności odnaleźli podobnie brzmiące nazwisko przy ul. 1 Maja. Kobieta zadzwoniła pod ten numer, a gdy okazało się, że jest stale zajęty, do akcji ruszyły odpowiednie służby. Strażacy na miejscu pojawili się kilka minut po północy. Trójka osób leżąca na podłodze znajdowała się w bardzo złym stanie i niewiele brakowało, aby o ich życiu mówiono już w czasie przeszłym.
Natychmiast przewieziono ich do Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego nr 2 w Jastrzębiu Zdroju, a stamtąd, gdy okazało się, że stężenie tlenku węgla w hemoglobinie jest bardzo duże, natychmiast przetransportowano do Instytutu Medycyny Pracy i Zdrowia Środowiskowego w Sosnowcu. Wiktor Kuś spędził tam 20 dni, Joanna Kotłowska 12, natomiast Irena Krupa 5 dni. Bardzo dziękujemy wszystkim służbom biorącym udział w akcji za uratowanie nam życia - mówi zgodnie cała trójka. Po powrocie lokatorów do mieszkania, w przewodzie spalinowym zainstalowano zaślepkę, kamerą wizyjną sprawdzono przewody wentylacyjne i spalinowe, a także zainstalowano tzw. „ekon” - urządzenie zabezpieczające przed cofaniem się spalin do środka pomieszczenia. Ponadto na oknach pojawiły się nawiewniki higrosterowane.
O tym, jak groźny może być ulatniający się gaz przekonały się trzy osoby przebywające w jednym z mieszkań bloku przy ul. 1 Maja w Jastrzębiu Zdroju. Niespodziewanie w nocy z 3 na 4 kwietnia w łazience pojawił się tlenek węgla. Najpierw zaatakował mieszkankę Katowic, która przebywała gościnnie u znajomych. Następnie jego ofiarami stali się dwaj lokatorzy. W mieszkaniu znajdował się mężczyzna, który zdążył wyciągnąć jedną z kobiet do przedpokóju. Ocknęła się i chwyciła za telefon. Niestety nie potrafiła już dokładnie podać nazwiska oraz ulicy, na której obecnie się znajdowała. Dyspozytorka przy słuchawce spędziła blisko godzinę. Słyszała oddech kobiety oraz leżących opodal osób. Nazwisko podane przez poszkodowaną było słyszane na tyle niedokładnie, że dyspozytorka nie była pewna, gdzie szukać wzywających pomocy. Niestety, u odbiorcy nie wyświetlił się numer telefonu mimo tego, że nie był on zastrzeżony. To wina Telekomunikacji. Dlaczego w książkach telefonicznych widnieje on od lat, a mówią, że jest zastrzeżony, to nieprawda - denerwuje się Wiktor Kuś, uczestnik feralnego zdarzenia. Na szczęście dyspozytorka zachowała zimną krew. Zwróciła się do Strażników Miejskich, którzy w ewidencji ludności odnaleźli podobnie brzmiące nazwisko przy ul. 1 Maja. Kobieta zadzwoniła pod ten numer, a gdy okazało się, że jest stale zajęty, do akcji ruszyły odpowiednie służby. Strażacy na miejscu pojawili się kilka minut po północy. Trójka osób leżąca na podłodze znajdowała się w bardzo złym stanie i niewiele brakowało, aby o ich życiu mówiono już w czasie przeszłym.
Natychmiast przewieziono ich do Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego nr 2 w Jastrzębiu Zdroju, a stamtąd, gdy okazało się, że stężenie tlenku węgla w hemoglobinie jest bardzo duże, natychmiast przetransportowano do Instytutu Medycyny Pracy i Zdrowia Środowiskowego w Sosnowcu. Wiktor Kuś spędził tam 20 dni, Joanna Kotłowska 12, natomiast Irena Krupa 5 dni. Bardzo dziękujemy wszystkim służbom biorącym udział w akcji za uratowanie nam życia - mówi zgodnie cała trójka. Po powrocie lokatorów do mieszkania, w przewodzie spalinowym zainstalowano zaślepkę, kamerą wizyjną sprawdzono przewody wentylacyjne i spalinowe, a także zainstalowano tzw. „ekon” - urządzenie zabezpieczające przed cofaniem się spalin do środka pomieszczenia. Ponadto na oknach pojawiły się nawiewniki higrosterowane.
Szczelność niewskazana
Każdy z nas ma świadomość zagrożeń, które niesie ze sobą trujący gaz, jednak bardzo często są one lekceważone. Spotykamy się z sugestią, że dokładne badanie jest niepotrzebne i wystarczy podpisać dokument. Takie praktyki są naganne. Kontrola powinna być szczegółowa, bowiem chodzi o bezpieczeństwo lokatorów - mówią kominiarze. Z danych wynika, że znacznie więcej usterek notuje się w blokach.
Poważnym błędem jest nieodpowiednie zasłanianie kratek wentylacyjnych w kuchni i w łazience oraz dodatkowe uszczelnianie okien, co widoczne jest szczególnie zimą. W wielu przypadkach nie posiadają one również zainstalowanych nawiewników higrosterowanych, co powoduje brak wentylacji w mieszkaniach. Równie naganne jest instalowanie dodatkowych wentylatorów elektrycznych w okapach kuchennych. Ich działanie powoduje dziesięciokrotnie szybsze gromadzenie się powietrza w kanale wentylacyjnym. Jeśli mieszkanie jest szczelne, to wewnątrz jego ilość jest zbyt mała. Wentylator może spowodować zassanie powietrza z innego kanału do środka i wytworzy się podciśnienie.
Zaniedbania pojawiają się również w domkach jednorodzinnych. W tym przypadku najczęściej powstają przy ich budowie. Sprawa wychodzi na jaw w trakcie odbioru technicznego, gdy okazuje się na przykład, że nie ma wentylacji w łazience. Ponadto usterki występują, gdy właściciele budynku wprowadzają korekty budowlane. Chodzi m.in. o dobudowywanie kolejnych elementów.
Każdy z nas ma świadomość zagrożeń, które niesie ze sobą trujący gaz, jednak bardzo często są one lekceważone. Spotykamy się z sugestią, że dokładne badanie jest niepotrzebne i wystarczy podpisać dokument. Takie praktyki są naganne. Kontrola powinna być szczegółowa, bowiem chodzi o bezpieczeństwo lokatorów - mówią kominiarze. Z danych wynika, że znacznie więcej usterek notuje się w blokach.
Poważnym błędem jest nieodpowiednie zasłanianie kratek wentylacyjnych w kuchni i w łazience oraz dodatkowe uszczelnianie okien, co widoczne jest szczególnie zimą. W wielu przypadkach nie posiadają one również zainstalowanych nawiewników higrosterowanych, co powoduje brak wentylacji w mieszkaniach. Równie naganne jest instalowanie dodatkowych wentylatorów elektrycznych w okapach kuchennych. Ich działanie powoduje dziesięciokrotnie szybsze gromadzenie się powietrza w kanale wentylacyjnym. Jeśli mieszkanie jest szczelne, to wewnątrz jego ilość jest zbyt mała. Wentylator może spowodować zassanie powietrza z innego kanału do środka i wytworzy się podciśnienie.
Zaniedbania pojawiają się również w domkach jednorodzinnych. W tym przypadku najczęściej powstają przy ich budowie. Sprawa wychodzi na jaw w trakcie odbioru technicznego, gdy okazuje się na przykład, że nie ma wentylacji w łazience. Ponadto usterki występują, gdy właściciele budynku wprowadzają korekty budowlane. Chodzi m.in. o dobudowywanie kolejnych elementów.
Kontroluj urządzenia!
Spore niebezpieczeństwo niosą za sobą niesprawne urządzenia i aparaty gazowe. Zdecydowana większość lokatorów takowe posiada, więc warto zastanowić się, na ile są one bezpieczne. Wieloletnie badania stanu technicznego urządzeń gazowych wskazują, że najczęściej szwankują tzw. junkersy i kuchenki gazowe. Zdarzają się nieszczelności w pionach i na gazomierzach, ale są to przypadki znacznie rzadsze.
Można powiedzieć, że przyczyn występowania nieprawidłowości jest kilka. Jedną z nich jest niewątpliwie ciągłe poruszanie się budynku usytuowanego na szkodach górniczych. Poza tym, często mieszkańcy zgłaszają się do nas, gdy miało miejsce tąpnięcie. Okazuje się, że w wielu przypadkach instalacja została naruszona. Oczywiście na każde wezwanie odpowiadamy - także to nieuzasadnione - mówi Marcin Motyka, mistrz ds. gazowych i instalacyjnych. Dodaje on także, że kontrolowane są również pomieszczenia od lat niezamieszkałe. Do właściciela dociera się wówczas dzięki informacjom uzyskanym od sąsiadów.
Warto dodać, że każdy z nas może sprawdzić szczelność własnej instalacji gazowej. Aby upewnić się, że w naszym mieszkaniu nie ulatnia się gaz można wieczorem spisać stan licznika i sprawdzić jego wskazania rano. Jeśli nie uległy one zmianie, to możemy być spokojni. Oczywiście w tym czasie gaz nie może być używany na poszczególnych urządzeniach.
Spore niebezpieczeństwo niosą za sobą niesprawne urządzenia i aparaty gazowe. Zdecydowana większość lokatorów takowe posiada, więc warto zastanowić się, na ile są one bezpieczne. Wieloletnie badania stanu technicznego urządzeń gazowych wskazują, że najczęściej szwankują tzw. junkersy i kuchenki gazowe. Zdarzają się nieszczelności w pionach i na gazomierzach, ale są to przypadki znacznie rzadsze.
Można powiedzieć, że przyczyn występowania nieprawidłowości jest kilka. Jedną z nich jest niewątpliwie ciągłe poruszanie się budynku usytuowanego na szkodach górniczych. Poza tym, często mieszkańcy zgłaszają się do nas, gdy miało miejsce tąpnięcie. Okazuje się, że w wielu przypadkach instalacja została naruszona. Oczywiście na każde wezwanie odpowiadamy - także to nieuzasadnione - mówi Marcin Motyka, mistrz ds. gazowych i instalacyjnych. Dodaje on także, że kontrolowane są również pomieszczenia od lat niezamieszkałe. Do właściciela dociera się wówczas dzięki informacjom uzyskanym od sąsiadów.
Warto dodać, że każdy z nas może sprawdzić szczelność własnej instalacji gazowej. Aby upewnić się, że w naszym mieszkaniu nie ulatnia się gaz można wieczorem spisać stan licznika i sprawdzić jego wskazania rano. Jeśli nie uległy one zmianie, to możemy być spokojni. Oczywiście w tym czasie gaz nie może być używany na poszczególnych urządzeniach.
Prawo Budowlane, ustawa z 7 lipca 1994 art. 62.1 (fragment)
Obiekty budowlane powinny być w czasie ich użytkowania poddawane przez właściciela zarządcę okresowej kontroli, co najmniej raz w roku, polegającej na sprawdzeniu stanu technicznej sprawności instalacji urządzeń służących ochronie środowiska, instalacji gazowych oraz przewodów kominowych, dymowych, spalinowych i wentylacyjnych (…) Właściwy organ może - w razie stwierdzenia nieodpowiedniego stanu technicznego obiektu budowlanego lub jego części, mogącego spowodować zagrożenie: życia lub zdrowia ludzi, bezpieczeństwa mienia, środowiska - nakazać przeprowadzenie, w każdym terminie, kontroli, a także zażądać przedstawienia ekspertyzy stanu technicznego obiektu lub jego części.
Rafał Jabłoński
Najnowsze komentarze