Woda ciekła godzinami
Awaria spłuczki w jednym z lokali przy ul. Kubsza spowodowała zalanie położonych poniżej biur oraz sklepu odzieżowego. Woda lała się co najmniej przez kilka godzin nim udało się dotrzeć do osób, które mogły zamknąć główny zawór znajdujący się
w piwnicy.
Awaria spłuczki w jednym z lokali przy ul. Kubsza spowodowała zalanie położonych poniżej biur oraz sklepu odzieżowego. Woda lała się co najmniej przez kilka godzin nim udało się dotrzeć do osób, które mogły zamknąć główny zawór, znajdujący się w piwnicy. Do tego wypadku doszło podczas długiego weekendu dlatego awarię zauważono dopiero wtedy, gdy woda ściekała już po witrynie sklepowej.
O tym, że sklep jest zalewany przez wodę dowiedziałam się w piątek 15 sierpnia około godz. 18.00, dzwoniłam na policję i do pogotowia wodociągowego, ale nie uzyskałam pomocy - mówi rozżalona właścicielka sklepu. Dopiero po kilku godzinach udało się ściągnąć pracownika z Zakładu Gospodarki Mieszkaniowej i Remontowej, który odciął główny zawór oraz spłuczkę na III piętrze. Przez ten czas woda nadal zalewała sklep. Podobno przechodnie już w piątek w południe widzieli spływającą wodę i dzwonili w tej sprawie na policję. Gdy zadzwoniłam do pogotowia wodociągowego stwierdzono, że to nie ich sprawa i nie odetną wody. Poniosłam duże straty, zalane zostało kilkaset sztuk konfekcji, telefon, centralka telefoniczna, komputer, kasa fiskalna. Trzeba było odnowić ściany, zrobić inwentaryzację, zamknąć sklep na kilka dni. Budynku strzeże firma ochroniarska, jej pracownicy powinni robić obchody i zauważyć cieknącą wodę. Jeszcze w poniedziałek, już po zamknięciu zaworu do sklepu spływała woda z wyżej położonych lokali.
Zalaniu uległy również biura Ruchu na Rzecz Rozwoju i Praworządności Ziemi Wodzisławskiej. Z sufitu w toalecie odpadł tynk, na zalanych ścianach pojawił się już grzyb.
Zalane zostały dwa komputery, drukarka i meble, poniszczone są tapety i wykładziny - stwierdza Henryk Socha, prezes stowarzyszenia. W sobotę był tutaj dyrektor Kühn z Zakładu Gospodarki Mieszkaniowej oraz kierownik administracji. Zrobili obchód zalanych pomieszczeń i obiecali, że lokal zostanie wyremontowany. Przyczyną zalania była urwana spłuczka, która spadła na podłogę, z rury płynęła więc woda pod ciśnieniem. Stowarzyszenie ucierpiało, ale reakcja ZGMiR była odpowiednia, kierownictwo zakładu wykazało przychylność.
Rozumiem rozgoryczenie poszkodowanych, ale nasza rola kończy się na wodomierzu głównym - tłumaczy swoich pracowników Wiesław Blutko, prezes Przedsiębiorstwa Wodociągów i Kanalizacji. Usuwanie awarii na sieci wewnętrznej należy do administratora budynku. Powinien on umożliwić dostęp do pomieszczenia, gdzie znajduje się główny zawór odcinający, my przecież nie możemy się tam włamywać. W takim przypadku należy zamknąć zawór przy wodomierzu w piwnicy, aby odciąć jeden pion lub klatkę. Z powodu wycieku wody w jednym lokalu nie możemy przecież odciąć od wody połowy miasta. To administrator budynku powinien zapewnić dostęp do głównych zaworów odcinających media w przypadku awarii. Z tego wydarzenia należy wyciągnąć wnioski, ale my jako firma nie będziemy zajmować się siecią wewnętrzną w budynkach. Nasz dyspozytor, który przyjął w piątek zgłoszenie poradził właścicielce sklepu, żeby zamknąć główny zawór. Nie był on w stanie ustalić, gdzie taki zawór się znajduje, ani kto jest administratorem budynku. To był dzień świąteczny nie miał więc dostępu do dokumentacji z adresami klientów.
Na zamieszanie, które wyniknęło przy okazji awarii miał na pewno wpływ fakt, że budynek ma kilku
właścicieli i wielu podnajemców lokali. Dotarcie więc do osoby, która ma dostęp do pomieszczenia w którym znajduje się główny zawór wody potrwało kilka godzin. Konieczne są odpowiednie procedury, umożliwiające szybkie działanie w przypadku awarii. Tego jak widać zabrakło.
Przyczyną awarii była niewłaściwa eksploatacja, zawinił ktoś z użytkowników - twierdzi Przemysław Kühn, zastępca dyrektora ZGMiR. Każdy z najemców jest ubezpieczony, również nasz zakład. Firma ochroniarska jest wynajęta przez ZUS i pilnuje tylko konkretnych lokali a nie całego budynku. Klucze od klatki ma każdy z najemców lokali, my nie mieliśmy dostępu do głównego zaworu znajdującego się w piwnicy, klatka schodowa była zamknięta. Teraz zwrócimy się do użytkowników o udostępnienie wejścia do lokalu w przypadkach awaryjnych.
Ten przypadek pokazuje, że często nie wiadomo do kogo zwrócić się w sytuacjach awaryjnych. Chodziło tu o awarię wodociągową więc poszkodowana od razu zwróciła się do przedsiębiorstwa wodociągowego - ale okazało się, że to niewłaściwy adres. Również policja nie zajmuje się takimi przypadkami. Do kogo więc skierować się po pomoc? Jeszcze kilka lat temu przy Komendzie Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej istniał taki zintegrowany ośrodek, gdzie można było zgłosić każdą zauważoną awarię czy zdarzenie losowe a dyżurująca osoba miała za zadanie powiadomić odpowiednie służby. Dziś już on nie działa, funkcjonuje natomiast przez całą dobę Ośrodek Dyspozycyjny przy Prezydencie Miasta. Jego pracownik powiedział nam, że uzyskane informacje o awariach zostaną przekazane właściwym instytucjom - w tym przypadku był to administrator budynku. Ośrodek dyspozycyjny ma numer telefonu 4560338.
W Polsce dopiero tworzony jest zintegrowany system ratownictwa, który ma umożliwiać mieszkańcom zadzwonienie po pomoc pod jeden numer telefonu - tak jak to jest w krajach europejskich - tłumaczy Kazimierz Musialik, komendant powiatowy Państwowej Straży Pożarnej. Powstanie on zapewne dopiero za kilka lat. Obecnie każde miasto ma swoje ośrodki pełniące dyżury i przyjmujące zgłoszenia o awariach i innych zdarzeniach losowych. Jeśli ktoś zadzwoni do nas na pewno nie zlekceważymy takiego zgłoszenia i nie pozostawimy go bez pomocy.
(jak)
O tym, że sklep jest zalewany przez wodę dowiedziałam się w piątek 15 sierpnia około godz. 18.00, dzwoniłam na policję i do pogotowia wodociągowego, ale nie uzyskałam pomocy - mówi rozżalona właścicielka sklepu. Dopiero po kilku godzinach udało się ściągnąć pracownika z Zakładu Gospodarki Mieszkaniowej i Remontowej, który odciął główny zawór oraz spłuczkę na III piętrze. Przez ten czas woda nadal zalewała sklep. Podobno przechodnie już w piątek w południe widzieli spływającą wodę i dzwonili w tej sprawie na policję. Gdy zadzwoniłam do pogotowia wodociągowego stwierdzono, że to nie ich sprawa i nie odetną wody. Poniosłam duże straty, zalane zostało kilkaset sztuk konfekcji, telefon, centralka telefoniczna, komputer, kasa fiskalna. Trzeba było odnowić ściany, zrobić inwentaryzację, zamknąć sklep na kilka dni. Budynku strzeże firma ochroniarska, jej pracownicy powinni robić obchody i zauważyć cieknącą wodę. Jeszcze w poniedziałek, już po zamknięciu zaworu do sklepu spływała woda z wyżej położonych lokali.
Zalaniu uległy również biura Ruchu na Rzecz Rozwoju i Praworządności Ziemi Wodzisławskiej. Z sufitu w toalecie odpadł tynk, na zalanych ścianach pojawił się już grzyb.
Zalane zostały dwa komputery, drukarka i meble, poniszczone są tapety i wykładziny - stwierdza Henryk Socha, prezes stowarzyszenia. W sobotę był tutaj dyrektor Kühn z Zakładu Gospodarki Mieszkaniowej oraz kierownik administracji. Zrobili obchód zalanych pomieszczeń i obiecali, że lokal zostanie wyremontowany. Przyczyną zalania była urwana spłuczka, która spadła na podłogę, z rury płynęła więc woda pod ciśnieniem. Stowarzyszenie ucierpiało, ale reakcja ZGMiR była odpowiednia, kierownictwo zakładu wykazało przychylność.
Rozumiem rozgoryczenie poszkodowanych, ale nasza rola kończy się na wodomierzu głównym - tłumaczy swoich pracowników Wiesław Blutko, prezes Przedsiębiorstwa Wodociągów i Kanalizacji. Usuwanie awarii na sieci wewnętrznej należy do administratora budynku. Powinien on umożliwić dostęp do pomieszczenia, gdzie znajduje się główny zawór odcinający, my przecież nie możemy się tam włamywać. W takim przypadku należy zamknąć zawór przy wodomierzu w piwnicy, aby odciąć jeden pion lub klatkę. Z powodu wycieku wody w jednym lokalu nie możemy przecież odciąć od wody połowy miasta. To administrator budynku powinien zapewnić dostęp do głównych zaworów odcinających media w przypadku awarii. Z tego wydarzenia należy wyciągnąć wnioski, ale my jako firma nie będziemy zajmować się siecią wewnętrzną w budynkach. Nasz dyspozytor, który przyjął w piątek zgłoszenie poradził właścicielce sklepu, żeby zamknąć główny zawór. Nie był on w stanie ustalić, gdzie taki zawór się znajduje, ani kto jest administratorem budynku. To był dzień świąteczny nie miał więc dostępu do dokumentacji z adresami klientów.
Na zamieszanie, które wyniknęło przy okazji awarii miał na pewno wpływ fakt, że budynek ma kilku
właścicieli i wielu podnajemców lokali. Dotarcie więc do osoby, która ma dostęp do pomieszczenia w którym znajduje się główny zawór wody potrwało kilka godzin. Konieczne są odpowiednie procedury, umożliwiające szybkie działanie w przypadku awarii. Tego jak widać zabrakło.
Przyczyną awarii była niewłaściwa eksploatacja, zawinił ktoś z użytkowników - twierdzi Przemysław Kühn, zastępca dyrektora ZGMiR. Każdy z najemców jest ubezpieczony, również nasz zakład. Firma ochroniarska jest wynajęta przez ZUS i pilnuje tylko konkretnych lokali a nie całego budynku. Klucze od klatki ma każdy z najemców lokali, my nie mieliśmy dostępu do głównego zaworu znajdującego się w piwnicy, klatka schodowa była zamknięta. Teraz zwrócimy się do użytkowników o udostępnienie wejścia do lokalu w przypadkach awaryjnych.
Ten przypadek pokazuje, że często nie wiadomo do kogo zwrócić się w sytuacjach awaryjnych. Chodziło tu o awarię wodociągową więc poszkodowana od razu zwróciła się do przedsiębiorstwa wodociągowego - ale okazało się, że to niewłaściwy adres. Również policja nie zajmuje się takimi przypadkami. Do kogo więc skierować się po pomoc? Jeszcze kilka lat temu przy Komendzie Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej istniał taki zintegrowany ośrodek, gdzie można było zgłosić każdą zauważoną awarię czy zdarzenie losowe a dyżurująca osoba miała za zadanie powiadomić odpowiednie służby. Dziś już on nie działa, funkcjonuje natomiast przez całą dobę Ośrodek Dyspozycyjny przy Prezydencie Miasta. Jego pracownik powiedział nam, że uzyskane informacje o awariach zostaną przekazane właściwym instytucjom - w tym przypadku był to administrator budynku. Ośrodek dyspozycyjny ma numer telefonu 4560338.
W Polsce dopiero tworzony jest zintegrowany system ratownictwa, który ma umożliwiać mieszkańcom zadzwonienie po pomoc pod jeden numer telefonu - tak jak to jest w krajach europejskich - tłumaczy Kazimierz Musialik, komendant powiatowy Państwowej Straży Pożarnej. Powstanie on zapewne dopiero za kilka lat. Obecnie każde miasto ma swoje ośrodki pełniące dyżury i przyjmujące zgłoszenia o awariach i innych zdarzeniach losowych. Jeśli ktoś zadzwoni do nas na pewno nie zlekceważymy takiego zgłoszenia i nie pozostawimy go bez pomocy.
(jak)
Najnowsze komentarze