Poniedziałek, 17 czerwca 2024

imieniny: Laury, Alberta, Marcjana

RSS

Dla zabawy i chleba

25.06.2003 00:00
Przychodzą do ochronki, bo w chacie jest nudno i... tu mogą dostać talerz ciepłej zupy.
Ochronka przy parafii Narodzenia Najświętszej Marii Panny w Pszowie powstała w 2001 r. z inicjatywy proboszcza Józefa Fronczka. Rok później patronat nad ochronką przejęła Akcja Katolicka. Ksiądz opłaca dzieciom obiady w szkołach i chciał, aby w sobotę też mogły zjeść coś ciepłego i tak zrodził się pomysł założenia ochronki. Około 40 dzieci przychodzi do salki parafialnej w soboty. Spędzają tutaj czas od godz. 10.00 do 13.00. Od właściciela cukierni otrzymujemy pączki czy kołaczyki, gotujemy także dla dzieci obiady - mówi Wiesława Kściuczyk, która nad wszystkim sprawuje kontrolę. Do ochronki przychodzą przedszkolaki, uczniowie szkół podstawowych, a także gimnazjaliści. Najczęściej jest tak, że jak starsze dziecko chce tu iść, to rodzice każą mu zabrać też młodsze rodzeństwo. Dlatego mamy tutaj duży przekrój wiekowy, ale każde dziecko znajduje zajęcie odpowiednie dla siebie. Przygotowujemy zajęcia dla różnych grup wiekowych - dodaje W. Kściuczyk. Dziećmi opiekują się: Mirosława Kściuczyk, ks. Tomasz Maciąg, który jest opiekunem duchowym grupy, a także: Cecylia Kołodziej, Janina Ptaszyńska, Lucyna Żymełka, Stanisława Padło, Marzena Hoinkis, Maria Stebel, Maja Cichoń, Zofia Blutko, Ewa Biela, Teresa Szawerna i Agnieszka Grzenia. Panie te, to głównie nauczycielki i przedszkolanki, mają więc one przygotowanie pedagogiczne do pracy z dziećmi. Czasem przychodzą do nas studentki na praktykę, mamy też uczennicę szkoły średniej, która chętnie tutaj przychodzi i opiekuje się dziećmi - dodaje W. Kściuczyk. Wszyscy pracują tutaj w ramach wolontariatu, jest nas dosyć dużo, więc dyżury przypadają średnio co trzy tygodnie. Można przecież poświęcić parę godzin i nie oczekiwać za to zapłaty. Nie wszystko trzeba przeliczać na pieniądze. Cotygodniowa praca z dziećmi, to nie jedyny cel, jaki stawiają sobie pracownicy ochronki. Starają się oni także pozyskać fundusze, by móc dzieciom zorganizować wakacje. Jedną z form zdobycia pieniędzy było przeprowadzenie wielkanocnego jarmarku. Dzieciom bardzo przypadła do gustu taka forma spędzania soboty, a wyraziły to na plakacie, na którym miały dokończyć zdanie: Przychodzę tu bo... gdzie dopisały: „bo w chacie jest nudno”, „bo lubię”, „bo jest fajnie” itp.

(bmp)
  • Numer: 26 (178)
  • Data wydania: 25.06.03