Oko za oko
Oskarżenia, groźby i czyhanie na potknięcie drugiej strony, to codzienność dwóch mieszkańców Skrzyszowa. Od trzech lat na oczach sąsiadów i lokalnych urzędników wzajemnie „podkopują pod sobą dołki” i najwyraźniej nikt, ani nic nie jest w stanie tego zmienić. Sprawa trafiła do naszej teczki interwencji, więc się nią zajęliśmy z nadzieją na ostateczne zwycięstwo zdrowego rozsądku.
Jeden z mieszkańców zarzuca swojemu sąsiadowi, zanieczyszczanie prywatnego terenu. Szambo za płotem jest nieszczelne i wszystkie nieczystości rurą drenażową przedostają się do potoku, z którego pobieram wodę do mojego stawu. Zamierzam tam hodować karpie, ale w takiej wodzie żadna sztuka nie wytrzyma - mówi Bogusław Szczepański. Pierwsze pismo w tej sprawie skierował on do miejscowego komisariatu policji już na początku maja 2000 r. Stąd sprawę przekazano do dyrektora Zakładu Karnego w Jastrzębiu, którego rzekomy winowajca jest pracownikiem tłumacząc, że funkcjonariusz służby więziennej nie podlega orzecznictwu Kolegium ds. Wykroczeń. Dyrektor wspomnianego więzienia zwrócił się natomiast do Urzędu Gminy w Godowie z prośbą o przeprowadzenie wizji lokalnej i wydania ewentualnej ekspertyzy. Na komisariacie poinformowano mnie, że takowa wizja miała miejsce, jednak nikt do dzisiaj na mojej działce się nie pojawił - mówi B. Szczepański. Z informacji przekazanych nam przez wójta Godowa Józefa Pękałę wynika, że sprawa nielegalnego odprowadzania ścieków z terenu sąsiednich nieruchomości skierowana została do Urzędu Gminy za pośrednictwem Państwowej Inspekcji Ochrony Środowiska w Katowicach 2 grudnia 2002 r. W celu rozeznania sprawy wójt wezwał właściciela do przedłożenia dokumentów, potwierdzających wywóz nieczystości płynnych, sprawdzano również ilość dostarczanej wody przez PWiK oraz rozeznano sprawę w terenie. Nie ma tutaj jednak mowy o wizji lokalnej. Osoba, która z ramienia Urzędu zajmowała się tą sprawą nie była na terenie posesji pana Szczepańskiego a sporządzony dokument jest notatką służbową, a nie wizją lokalną. Na podstawie zebranych informacji w dostateczny sposób uprawdopodobniono fakt nielegalnego odprowadzania ścieków - wyjaśnia J. Pękała. W związku z tym materiały zebrane w sprawie, za pośrednictwem Zespołu ds. Wykroczeń Komendy Powiatowej Policji trafiły do Sądu Grodzkiego. Skłóceni sąsiedzi spotkają się tam już po raz drugi. Do pierwszego sądowego „starcia”, które zakończyło się umorzeniem sprawy, doszło w ubiegłym roku. Należy również dodać, że na początku lutego tego roku Urząd Gminy wystąpił do Powiatowego Inspektora Nadzoru Budowlanego celem sprawdzenia stanu technicznego osadnika. Kontrola nastąpiła kilka dni po tym jak zwróciliśmy się do PINB o informację w tej sprawie. Z dokumentu sporządzonego na tę okoliczność wynika, że osadnik nie budzi zastrzeżeń, jego stan techniczny jest dobry i nie stwierdzono przesłanek do wszczęcia postępowania egzekucyjnego.
To co mówi pan Szczepański to są bzdury, a te nieczystości nie spływają ode mnie ale z wszystkich okolicznych działek. Przy moim szambie nie ma drenu, ponieważ on go odciął i musiałem go przesunąć na moją posesję. Założyłem opaskę drenującą wokół budynku. Nawet gdyby szamba nie było, to ścieki stanowiłyby poważny problem. Tu jest taki teren - tłumaczy sąsiad, nie wykluczając jednocześnie, że te pochodzące z jego budynku mogą przedostawać się do pobliskiego potoku. Gdybym tego nie zrobił, miałbym wszystkie okoliczne nieczystości we własnym budynku, ponieważ jest on nisko usytuowany - dodaje. Również i on nie pozostaje dłużny lokatorom zza miedzy. Od dłuższego już czasu na policję docierają składne przez niego zawiadomienia, dotyczące rzekomych poczynań B. Szczepańskiego i jego rodziny. Najpierw w kwietniu zeszłego roku oskarżył go o kierowanie bez stosownych uprawnień przyczepą nie dopuszczoną do ruchu, a także o wyrzucanie, na nie należące do niego pole, odpadów (obie sprawy zakończyły się uniewinnieniem). Oskarżył on również syna sąsiada o jazdę motocyklem bez uprawnień. Tym razem postępowanie umorzono. W tej sprawie to nie była tylko moja inicjatywa. Przychodziły do mnie inne osoby i skarżyły się, że dzieci nie mogą czuć się bezpiecznie na ulicy. Ja jako funkcjonariusz państwowy mam obowiązek coś zrobić w tej sprawie - tłumaczy. Na tym jednak nie koniec, bowiem już 28 kwietnia odbędzie się kolejna rozprawa przeciwko B. Szczepańskiemu. Tym razem sąsiad oskarża go o wylewnie nieczystości do przydrożnego rowu melioracyjnego. Wiadomo o co chodzi. Przecież on chce odwrócić uwagę od sprawy najważniejszej. Od kilku lat zatruwa mi życie, a teraz szuka odwetu za to, że domagam się sprawiedliwości - mówi B. Szczepański. Druga strona stanowczo temu zaprzecza. Dwa lata wcześniej sąsiad wygłaszał wiele bzdur na mój temat i poradzono mi - chyba bardzo źle - żebym w końcu się odgryzł. Zrobiłem to tylko dlatego. Ciągle mnie oskarża, że ja zatruwam mu teren. Sam to robi, a winę chce zrzucić na mnie - tłumaczy. Niestety konflikt ciągle nabrzmiewa, jednak na szczęście okazuje się, że sami zainteresowani są nim już bardzo zmęczeni. Z jednej strony brną w zaparte, z drugiej liczą na jego zakończenie. Sami o tym nie rozmawiają, a obustronna komunikacja odbywa się pocztą.
Oczywiście podobnych sytuacji, tylko w naszym powiecie jest sporo. Dorośli ludzie nieustannie ze sobą walczą, choć do zgody wystarczy podjęcie kilku, najczęściej błahych, decyzji. Mamy więc nadzieję, że mieszkańcom Skrzyszowa nie zabraknie odwagi by zakończyć sprawę, której z „podziwem” przyglądają się okoliczni mieszkańcy. Dobrze by było dać sobie święty spokój, jednak nie wiem dlaczego tak się nie stało. Wina? Być może jest również i po mojej stronie, bowiem gdybym nie zaczął się odgryzać, to może byłoby inaczej. Ta sytuacja wcale mi się nie podoba. Powiem szczerze, że wstydzę się tego, bo biorę udział w czymś, co jest nie godne normalnego zdrowo myślącego człowieka - dodaje właściciel spornego osadnika.
Rafał Jabłoński
To co mówi pan Szczepański to są bzdury, a te nieczystości nie spływają ode mnie ale z wszystkich okolicznych działek. Przy moim szambie nie ma drenu, ponieważ on go odciął i musiałem go przesunąć na moją posesję. Założyłem opaskę drenującą wokół budynku. Nawet gdyby szamba nie było, to ścieki stanowiłyby poważny problem. Tu jest taki teren - tłumaczy sąsiad, nie wykluczając jednocześnie, że te pochodzące z jego budynku mogą przedostawać się do pobliskiego potoku. Gdybym tego nie zrobił, miałbym wszystkie okoliczne nieczystości we własnym budynku, ponieważ jest on nisko usytuowany - dodaje. Również i on nie pozostaje dłużny lokatorom zza miedzy. Od dłuższego już czasu na policję docierają składne przez niego zawiadomienia, dotyczące rzekomych poczynań B. Szczepańskiego i jego rodziny. Najpierw w kwietniu zeszłego roku oskarżył go o kierowanie bez stosownych uprawnień przyczepą nie dopuszczoną do ruchu, a także o wyrzucanie, na nie należące do niego pole, odpadów (obie sprawy zakończyły się uniewinnieniem). Oskarżył on również syna sąsiada o jazdę motocyklem bez uprawnień. Tym razem postępowanie umorzono. W tej sprawie to nie była tylko moja inicjatywa. Przychodziły do mnie inne osoby i skarżyły się, że dzieci nie mogą czuć się bezpiecznie na ulicy. Ja jako funkcjonariusz państwowy mam obowiązek coś zrobić w tej sprawie - tłumaczy. Na tym jednak nie koniec, bowiem już 28 kwietnia odbędzie się kolejna rozprawa przeciwko B. Szczepańskiemu. Tym razem sąsiad oskarża go o wylewnie nieczystości do przydrożnego rowu melioracyjnego. Wiadomo o co chodzi. Przecież on chce odwrócić uwagę od sprawy najważniejszej. Od kilku lat zatruwa mi życie, a teraz szuka odwetu za to, że domagam się sprawiedliwości - mówi B. Szczepański. Druga strona stanowczo temu zaprzecza. Dwa lata wcześniej sąsiad wygłaszał wiele bzdur na mój temat i poradzono mi - chyba bardzo źle - żebym w końcu się odgryzł. Zrobiłem to tylko dlatego. Ciągle mnie oskarża, że ja zatruwam mu teren. Sam to robi, a winę chce zrzucić na mnie - tłumaczy. Niestety konflikt ciągle nabrzmiewa, jednak na szczęście okazuje się, że sami zainteresowani są nim już bardzo zmęczeni. Z jednej strony brną w zaparte, z drugiej liczą na jego zakończenie. Sami o tym nie rozmawiają, a obustronna komunikacja odbywa się pocztą.
Oczywiście podobnych sytuacji, tylko w naszym powiecie jest sporo. Dorośli ludzie nieustannie ze sobą walczą, choć do zgody wystarczy podjęcie kilku, najczęściej błahych, decyzji. Mamy więc nadzieję, że mieszkańcom Skrzyszowa nie zabraknie odwagi by zakończyć sprawę, której z „podziwem” przyglądają się okoliczni mieszkańcy. Dobrze by było dać sobie święty spokój, jednak nie wiem dlaczego tak się nie stało. Wina? Być może jest również i po mojej stronie, bowiem gdybym nie zaczął się odgryzać, to może byłoby inaczej. Ta sytuacja wcale mi się nie podoba. Powiem szczerze, że wstydzę się tego, bo biorę udział w czymś, co jest nie godne normalnego zdrowo myślącego człowieka - dodaje właściciel spornego osadnika.
Rafał Jabłoński
Najnowsze komentarze