środa, 27 listopada 2024

imieniny: Waleriana, Wirgiliusza, Ody

RSS

Specjalistka od długiego życia i... krepli

23.04.2003 00:00
„Tera je na Ciebie kolejka” - spierały się na pogrzebie swej siostry Maryjki Agnes i Ema. To był 1982 r. Agnes już nie żyje, a Ema cieszy się dobrym zdrowiem. Ma dziś 99 lat!

Ciotko nie cygońcie dyć z mojej strony na tym torcie pisze 66 lot - śmiał się pan Andrzej Staniek. Bez okularów, słyszy dobrze, sama chodzi, czyli trzyma się świetnie. Oj, żeby tak wyglądać w jej wieku. Przezywajom mie coby samej nie chodzić po schodach, a jo im i tak jeszcze nieroz mykna - śmieje się pani Ema.

Taki wiek sprawił, że zasłużyła sobie na miano najstarszej mieszkanki Rydułtów. Kiedy przyprowadziła się tu w okresie międzywojennym, zapewne nawet przez myśl jej nie przeszło, że kiedyś będzie najszacowniejszą ich mieszkanką.

Pani Ema pochodzi z Dzimierzy w powiecie rybnickim, gdzie urodziła się w 1904 r. Jej mama Karolina i ojciec Maciej Staniek doczekali się kilkunastu potomków, niestety tylko dziewięcioro z nich przeżyło: Maria, Joanna, Józefa, Agnieszka, Ema, Karolina oraz Józef, Jan i Paweł. Maciej był rolnikiem i szewcem. Ten ostatni fach odziedziczyli wszyscy jego synowie.

Zawsze buty potrafili naprawić. Mój tata Józef, syn Macieja jeździł specjalnie do Chorzowa, za grosze kupował fragmenty butów, robił je i sprzedawał jako wartościowe. W ten sposób dorabiał - chwali się Barbara, córka Józefa.

W tak licznej rodzinie żyło się oczywiście biednie, więc kiedy Ema miała już „słuszny” wiek, czyli piętnaście lat, poszła na służbę. A nie służyła u byle kogo, w zamku w Pstrążnej u Lonczyków i Sikorów. Była tzw. służbą na pokojach, czyli tą lepszą. Pani Lonczykowa to była dobro baba, wanieliczka, a o kościół dbała. Dużo żech sie tam nauczyła, była bardzo akuratno. Jak żech posprzątała to z chusteczką za mną chodziła i sprawdzała czy kurz nie zostoł. Wszystko musiałach też prać - tłumaczy pani Ema.

Ciotko nie godejcie, boście zawsze wspominali, że jednego w praniu żeś-cie sie nie tykli - chusteczek - śmieje się bratanek pani Emy.

Oj, ta akuratność to my potym długo na swoi skórze pamiętali - wspomina syn Stefan. W całym domu mieliśmy mesingowe klamki i uchwyty do okien. Musiały się świecić tak jak u Lonczyków.

Piękna pani Ema wpadła w oko sąsiadowi Albertowi Skupieniowi z naprzeciwka. Znali się od dzieciństwa. W laczkach my do siebie lotali - śmieje się pani Ema. 13 maja 1929 roku wzięli ślub. Nie był jedyny. W tym samym dniu brat Emy Józef żenił się z siostrą Alberta Martą. To było wesele! Muzyka była na sali u Lisa w Dzimierzy.

W tym samym roku przeprowadzili się do Rydułtów. Chłop był kolejarzem, piechty z Dzimiyrzy do Suminy chodziył na pociąg do Tarnowskich Gór. Z Rydułtów mioł bliżyj - tłumaczy pani Ema. Najpierw mieszkali w wynajętym domu, później wybudowali swój. Wprowadzili się do niego w 1937 r.

Niestety szczęście nie trwało długo. Jak wybuchła wojna ojciec akurat wracał pociągiem z nocnej zmiany. Na stacji w Niewiadomiu słyszeli tylko szczęk przepinanych wagonów. Pociąg ruszył. Zatrzymał się dopiero we Lwowie! Wrócił po dwóch miesiącach. Mama była zrozpaczona, bo nic nie wiedzieliśmy o losie ojca - wspomina Stefan. Potem wylądował jeszcze na robotach w Niemczech i w końcu we wojsku. Nie wojował długo. Przedostali się do obozu polskiego we Francji, gdzie doczekał końca wojny. Niestety znów nie mieliśmy wiadomości o ojcu. Wrócił dopiero w listopadzie 1945 r. Oj, ta mama przeżyła.

Kiedy Albert wrócił Ema napiekła mu furę pączków. Później stały się już rodzinną tradycją. Były zawsze przy jakiejś większej uroczystości. Ciotka to jest specjalistka od krepli - śmiały się siostrzenice. Wybredna w jedzeniu nie jest, przecież kto byłby wybredny jak wychował się w biednej rodzinie. Wszystko jej smakuje, warto też zaznaczyć, że nigdy nie jadła margaryny, tylko masło. Dziś jeszcze sama robi sobie śniadania i kolacje - dodaje synowa Jolanta.

Z Albertem doczekali się dwójki synów: Stefana, który całe lata pracował na kopalni oraz Ryszarda, nauczyciela, później kierownika szkoły w Czernicy. Niestety nie doczekali swojej 60-tej rocznicy ślubu. Albert zmarł niecały miesiąc wcześniej. Toż to zawalył - śmiał się pan Andrzej.

Stefana znam bardzo dobrze. Mogę nawet powiedzieć, że był autorytetem, który mnie wiele w życiu nauczył. Na moje wychowanie wpłynęła jego postawa życiowa. Był bowiem moim pierwszym drużynowym. Bardzo dobrze wychowała pani synów. To wielki sukces matki - mówił na uroczystości burmistrz Alfred Sikora, który wręczył solenizantce kwiaty i upominek.

Pani Ema była bardzo tym faktem wzruszona, zresztą już od rana zjeżdżali do niej goście. Tak miało być przez cały dzień. Ciotka to jest towarzyska osoba, w październiku ubiegłego roku na weselu swojej wnuczki bawiła się do pierwszej w nocy! - wspominali goście.

Paniczko dziękuja najbardzi Pómboczkowi za zdrowi - tłumaczyła mi pani Ema. Najbardzi zaś cieszy mie, że oni tu wszyscy o mie, starym człowieku,  pamiyntajom.

Nie yno pamiętają - dodała pani Basia. Oni Cię jeszcze wszyscy kochają.

Aleksandra Matuszczyk - Kotulska

  • Numer: 17/18 (169/170)
  • Data wydania: 23.04.03