Wtorek, 21 maja 2024

imieniny: Kryspina, Wiktora, Jana

RSS

Nie będzie nikogo by ratować ludzi!

02.04.2003 00:00
Syrena za syreną to już ostatnio nikogo z mieszkańców naszego powiatu nie dziwi. Wozy strażackie jeżdżą na okrągło. Wiosna, więc fala ruszyła - podpalanie traw! To wręcz plaga ostatnich dni. W ciągu jednego dnia strażacy wyjeżdżają gasić takie pożary nawet... 47 razy!
W minionym tygodniu Powiatowa Straż Pożarna wyjeżdżała do pożarów traw w naszym powiecie aż 213 razy! Choć powszechnie wiadomo, że wypalanie traw jest zabronione, bo wywołuje zagrożenie pożarowe, a także jest szkodliwe dla gleby, to wiele osób ciągle stosuje tę metodę, by „uporządkować” teren. Telefony alarmowe w Powiatowej Straży Pożarnej w Wodzisławiu Śl. dzwonią tak często, że jednostka  nie jest w stanie na wszystkie sama zareagować. Z pomocą przyszły jednostki ochotniczych straży pożarnych, w wielu z nich przez cały czas ktoś pełni dyżur, by jak najszybciej móc odpowiedzieć na wezwanie. Bez pomocy jednostek OSP nie mielibyśmy szans w walce z pożarami traw - mówi Marek Misiura, zastępca komendanta PSP. Dla porównania PSP dysponuje 2 samochodami gaśniczymi, a jednostki OSP mają ich w sumie 33. Tak duża liczba pożarów traw angażuje praktycznie wszystkie nasze siły, ci którzy je podpalają, powinni zdać sobie sprawę, że może zdarzyć się taki przypadek, że jednostka wyjedzie gasić pożar łąki, a nie będzie nikogo by ratować życie ludzi - mówi M. Misiura.

OGIEŃ WYMYKA SIĘ
SPOD KONTROLI


Wysoka temperatura i brak opadów spowodowały, że trawa jest bardzo wysuszona, a to powoduje, że wystarczy mała iskra, by bardzo szybko pow-stał pożar, z którym nie poradzi sobie jedna osoba. Niektórzy ludzie celowo podpalają trawy, by uporządkować teren, myślą, że są w stanie kontrolować ogień. Często okazuje się, że jest inaczej. Zdarzają się także wypadki złośliwego podpalania traw, by wywołać pożar. Odnotowaliśmy już takie sytuacje, gdy w wyniku wypalania traw zagrożone były budynki, a w Mszanie kobieta, która wypalała trawę uległa poparzeniu. Pożar trzciny przy ul. Rybnickiej w okolicach hurtowni w Wodzisławiu tak się rozprzestrzenił, że uniemożliwił ruch na drodze krajowej.

Podpalacze traw, nie tylko dokładają pracy strażakom, marnują pieniądze podatników, ale także stwarzają zagrożenie dla mienia i życia ludzi, a mimo to najczęściej pozostają bezkarni. My powiadamiamy policję, jest dochodzenie, ale znalezienie sprawcy jest bardzo trudne. Bardzo rzadko zdarza się więc, aby na kogoś nałożono sankcje karne w związku z wypalaniem traw - mówi M. Misiura. Gdyby przyłapano sprawcę pożaru, to można dać mu mandat lub skierować wniosek do sądu grodzkiego - mówi Rafał Adamczyk, specjalista sekcji kontrolno - gospodarczej w Komendzie PSP.

Zgodnie z Rozporządzeniem Ministerstwa Spraw Wewnętrznych w sprawie ochrony przeciwpożarowej budynków, innych obiektów budowlanych i terenów „w lasach i na terenach śródleśnych, na obszarze łąk, torfowisk i wrzosowisk, jak również w odległości do 100 metrów od granicy lasów jest zabronione wykonywanie czynności mogących wywołać niebezpieczeństwo pożaru. (...) Wypalanie słomy i pozostałości roślinnych na polach jest dopuszczalne w odległości co najmniej 100 metrów od zabudowań, miejsc ustawienia stert i stogów, lasów oraz zboża na pniu przy zapewnieniu stałego nadzoru miejsca wypalania oraz w sposób nie powodujący zakłóceń w ruchu drogowym”.

BEZMYŚLNE DOWCIPY

Strażacy najczęściej dowiadują się o pożarach traw dzięki telefonom mieszkańców. Osoba, która zgłasza pożar proszona jest o podanie swoich danych oraz numeru telefonu, z którego podaje zgłoszenie. Telefon w straży wyposażony jest w identyfikację numerów, dzięki temu strażacy są w stanie sprawdzić, czy osoba zgłaszająca podaje ten numer, z którego dzwoni. Częstą praktyką jest także to, że strażacy oddzwaniają na podany numer, by sprawdzić, czy znów odbierze ta sama osoba i potwierdzi swoje informacje. Bardzo ważne jest, by osoba zgłaszająca pożar potrafiła dokładnie opisać miejsce pożaru, a także jego rozmiary. To pomaga dyżurnemu ustalić jakie siły należy wysłać na miejsce pożaru.

Niestety, zdarzają się głupi dowcipnisie, którzy dzwonią z fałszywymi alarmami. Jednostka straży jedzie na wskazane miejsce, a tam nic się nie pali. To jest prawdziwe marnotrawstwo pieniędzy, bo jeden wyjazd to koszt kilkuset złotych. Koszt zależy od odległości, jaką musi pokonać wóz strażacki oraz od liczby jednostek wysłanych do danego pożaru.

Niestety, może się zdarzyć sytuacja, że wozy strażackie wyjadą do takiego fałszywego alarmu, a w tym samym czasie nie będzie kto miał gasić prawdziwego pożaru.

Beata Palpuchowska
  • Numer: 14 (166)
  • Data wydania: 02.04.03