Przez żołądek do serca
Pierogi i bigos zjedli z ochotą, jak byli głodni - to nie pogardzili nawet wodzionką, ale barszczu tknąć nie chcieli - mowa o Duńczykach, których odwiedziła grupa gimnazjalistów z Rydułtów.
Uczniowie Gimnazjum nr 2 od 2 do 15 marca przebywali w Hvidovre koło Kopenhagi. Była to rewizyta, Duńczycy odwiedzili Polskę w październiku 2002 r., zorganizowana zgodnie z harmonogramem projektu językowego realizowanego przy wsparciu finansowym Wspólnoty Europejskiej w ramach programu Socrates Comenius. Szkolnym koordynatorem programu jest Alicja Majer. Wrażeniami z podróży uczniowie podzielili się z kolegami ze szkoły podczas konferencji prasowej zorganizowanej 21 marca. Dzięki tej wizycie młodzież mogła zapoznać się z warunkami życia i zwyczajami panującymi w duńskich domach. Każdy uczestnik przez cały czas pobytu mieszkał ze swoim duńskim partnerem w jego rodzinnym domu. Celem programu jest pogłębienie znajomości języka angielskiego, dlatego też porozumiewano się głównie w tym języku. Duńczycy zapamiętali jednak kilka polskich słów z czasu wizyty w Polsce, a uczniowie z Rydułtów nie pozostali im dłużni i nauczyli się kilku zwrotów w języku duńskim. Dużą niespodzianką dla gospodarzy było pożegnanie, kiedy jedna z uczennic rydułtowskiego gimnazjum podziękowała za miły pobyt i pożegnała ich w ich rodzimym języku. Język duński jest trudny, Duńczykom łatwiej było nauczyć się języka polskiego, niż nam duńskiego - powiedziała Żaneta, uczennica Gimnazjum nr 2.
Bogaty program wizyty sprawił, że uczniowie dobrze poznali historię i kulturę Danii. Uczniowie zwiedzili Kopenhagę, zjeździli wzdłuż i wszerz Zelandię - wyspę na której leży stolica Danii, podziwiali wspaniałe klify na wyspie Mon, a także zamki obronne Danii i Szwecji: Kronborg opisany w „Hamlecie” W. Szekspira i szwedzki Helsinborg. Za najciekawsze miejsca w Kopenhadze uznali browar Carlsberga oraz Eksperymentarium. Wszystkie wynalazki, które są tam prezentowane można dotknąć, zobaczyć jak działają - mówi jeden z uczestników wycieczki. Ciekawa była także wizyta w Chrystianii, tzw. „wyzwolonym mieście”. Zostało ono kiedyś założone przez hippisów, a od innych różni się tym, że nie obowiązują w nim prawa Unii Europejskiej. Uczniowie zapoznali się także z historią Danii, a przybliżyła im ją wizyta w Muzeum Wikingów w Roskilde oraz w katedrze, gdzie chowano władców tego kraju.
Zobaczyli tyle pięknych miejsc, ale gdy zapytano ich co im się najbardziej w Danii podobało, to chłopcy odpowiedzieli, że dziewczyny, a dziewczyny, że chłopcy. Pierwsza różnica, jaką podkreślili gimnazjaliści pomiędzy Polską i Danią, to fakt, że tam jest mniej kradzieży. U nas choć rower jest przypięty łańcuchem to i tak go ukradną, a tam nikt rowerów nie zabezpiecza, po prostu opierają je na nóżce i idą np. na zakupy, a jak wracają to ten rower nadal stoi tam, gdzie go postawili - mówi uczeń rydułtowskiego gimnazjum. W rodzinach panuje duży luz, ja byłam zaszokowana, jak ojciec poczęstował swoją piętnastoletnią córkę papierosem - mówi Kasia. Popularne powiedzenie mówi, że do serca trafia się przez żołądek, więc nasi uczniowie zaproponowali Duńczykom kilka specjałów polskiej kuchni. Z dużym entuzjazmem jedli pierogi, chociaż jak je zobaczyli, to pytali co to jest, polubili placki ziemniaczane, naleśniki i bigos. Trzeba tu zaznaczyć, że kiszoną kapustę wieźliśmy aż z Polski. Gdy ugotowaliśmy chyba 15 litrów wodzionki to też to zjedli, ale tam problemem było zdobycie suchego chleba. Raz ugotowaliśmy im barszcz, ale tego bali się spróbować, mówili, że czerwonej zupy oni nie jedzą. Polubili makówki i Prince Polo, na cześć wafelków założyli nawet klub Prince Polo - wspominają uczniowie. Gimnazjaliści przed wyjazdem uczyli się gotować w domu, a o receptury prosili rodziców, a czasem nawet babcie. Hitem nie były za to oscypki, nie chcieli ich jeść, ale to przez to, że poszła plotka, że dwa tygodnie nosiłem je w spodniach - mówi uczestnik wyprawy. Duńczycy dla swych polskich przyjaciół przygotowali potrawę, która przypominała nasze klopsy, potrawkę z tuńczyka oraz ryż gotowany na mleku z migdałami. Wspólnym wyczynem było pieczenie chleba, niestety wyszedł zakalec.
Podarunkiem od polskich gimnazjalistów dla duńskich przyjaciół był śląski strój ludowy, który bardzo im przypadł do gustu. Uczniom z Ryduł-tów z kolei bardzo spodobały się popularne w Danii skarpetko - rękawice, są to skarpetki w kolorowe paski, które mają palce.
Wizyta dobiegła końca, ale uczniowie nadal utrzymują ze sobą kontakt, piszą e-maile, a wielu z nich już umawia się na kolejne spotkania. Na pytanie, co z Danii przenieśliby na grunt polski, uczniowie chórem odpowiedzieli, że przyjaciół, a potem dorzucili jeszcze centrum sportowe, handlowe oraz klub, gdzie rozrywek nie zabraknie na wiele wieczorów.
Beata Palpuchowska
Bogaty program wizyty sprawił, że uczniowie dobrze poznali historię i kulturę Danii. Uczniowie zwiedzili Kopenhagę, zjeździli wzdłuż i wszerz Zelandię - wyspę na której leży stolica Danii, podziwiali wspaniałe klify na wyspie Mon, a także zamki obronne Danii i Szwecji: Kronborg opisany w „Hamlecie” W. Szekspira i szwedzki Helsinborg. Za najciekawsze miejsca w Kopenhadze uznali browar Carlsberga oraz Eksperymentarium. Wszystkie wynalazki, które są tam prezentowane można dotknąć, zobaczyć jak działają - mówi jeden z uczestników wycieczki. Ciekawa była także wizyta w Chrystianii, tzw. „wyzwolonym mieście”. Zostało ono kiedyś założone przez hippisów, a od innych różni się tym, że nie obowiązują w nim prawa Unii Europejskiej. Uczniowie zapoznali się także z historią Danii, a przybliżyła im ją wizyta w Muzeum Wikingów w Roskilde oraz w katedrze, gdzie chowano władców tego kraju.
Zobaczyli tyle pięknych miejsc, ale gdy zapytano ich co im się najbardziej w Danii podobało, to chłopcy odpowiedzieli, że dziewczyny, a dziewczyny, że chłopcy. Pierwsza różnica, jaką podkreślili gimnazjaliści pomiędzy Polską i Danią, to fakt, że tam jest mniej kradzieży. U nas choć rower jest przypięty łańcuchem to i tak go ukradną, a tam nikt rowerów nie zabezpiecza, po prostu opierają je na nóżce i idą np. na zakupy, a jak wracają to ten rower nadal stoi tam, gdzie go postawili - mówi uczeń rydułtowskiego gimnazjum. W rodzinach panuje duży luz, ja byłam zaszokowana, jak ojciec poczęstował swoją piętnastoletnią córkę papierosem - mówi Kasia. Popularne powiedzenie mówi, że do serca trafia się przez żołądek, więc nasi uczniowie zaproponowali Duńczykom kilka specjałów polskiej kuchni. Z dużym entuzjazmem jedli pierogi, chociaż jak je zobaczyli, to pytali co to jest, polubili placki ziemniaczane, naleśniki i bigos. Trzeba tu zaznaczyć, że kiszoną kapustę wieźliśmy aż z Polski. Gdy ugotowaliśmy chyba 15 litrów wodzionki to też to zjedli, ale tam problemem było zdobycie suchego chleba. Raz ugotowaliśmy im barszcz, ale tego bali się spróbować, mówili, że czerwonej zupy oni nie jedzą. Polubili makówki i Prince Polo, na cześć wafelków założyli nawet klub Prince Polo - wspominają uczniowie. Gimnazjaliści przed wyjazdem uczyli się gotować w domu, a o receptury prosili rodziców, a czasem nawet babcie. Hitem nie były za to oscypki, nie chcieli ich jeść, ale to przez to, że poszła plotka, że dwa tygodnie nosiłem je w spodniach - mówi uczestnik wyprawy. Duńczycy dla swych polskich przyjaciół przygotowali potrawę, która przypominała nasze klopsy, potrawkę z tuńczyka oraz ryż gotowany na mleku z migdałami. Wspólnym wyczynem było pieczenie chleba, niestety wyszedł zakalec.
Podarunkiem od polskich gimnazjalistów dla duńskich przyjaciół był śląski strój ludowy, który bardzo im przypadł do gustu. Uczniom z Ryduł-tów z kolei bardzo spodobały się popularne w Danii skarpetko - rękawice, są to skarpetki w kolorowe paski, które mają palce.
Wizyta dobiegła końca, ale uczniowie nadal utrzymują ze sobą kontakt, piszą e-maile, a wielu z nich już umawia się na kolejne spotkania. Na pytanie, co z Danii przenieśliby na grunt polski, uczniowie chórem odpowiedzieli, że przyjaciół, a potem dorzucili jeszcze centrum sportowe, handlowe oraz klub, gdzie rozrywek nie zabraknie na wiele wieczorów.
Beata Palpuchowska
Najnowsze komentarze