Rodzinny tenis
Swoją przygodę z piłeczką celuloidową rozpoczynali jako kilkunastoletni chłopcy w Szkole Podstawowej w Skrzyszowie. Kiedy zabrakło tam dla nich przeciwników zaczęli grać w Górniku Pszów. Bogusław i Jacek Balawajderowie, bo o nich mowa są jednymi z najlepszych tenisistów stołowych w regionie. Teraz dołączył do nich 12-letni Paweł, dla którego godnego jemu przeciwnika na próżno szukać w gimnazjach naszego regionu.
Stanisław Balawajder z wykształcenia jest polonistą. Razem ze swoją rodziną mieszkał i pracował w Skrzyszowie. Uczył języka polskiego w tamtejszej Szkole Podstawowej. Nie było zbyt dużo mężczyzn w szkole. Tak więc do etatu polonisty bardzo często brałem także po 9-10 godzin wychowania fizycznego - mówi 60-letni dziś pan Stanisław.
Razem ze swoimi synami i pozostałymi uczniami skrzyszowskiej „podstawówki” zorganizował Szkolny Klub Sportowy (SKS). Mieszkali w domu nauczyciela. Mieszkaliśmy bardzo blisko szkoły. Zaczęło się od grania „dla siebie” - wspomina pan Jacek. Kiedy tylko nadarzyła się chwila czasu brali od stróża klucze i sami grali. Potem dołączył do nich Jan Mrozek, zawodnik ligowy sekcji tenisowej Odry Wodzisław. Od razu stał się liderem tej grupy. On nauczył nas podstaw, przynosił koszulki, pomagał nam. To były początki. Oświetlenie było bardzo słabe. Wieszaliśmy metalowe klosze, do tego pięćsetka żarówka i grało się do samej nocy. Graliśmy codziennie. Rozpoczynaliśmy ok. 17, a kończyliśmy o 21 - wspomina pan Bogusław.
Z biegiem czasu z grona młodych tenisistów zaczęli wyłaniać się najlepsi, którzy wkrótce zrzeszyli się w Ludowym Klubie Sportowym „Gwiazda” Skrzyszów. Tam otrzymali znacznie lepsze możliwości treningu. Zaczęliśmy grać dzięki ojcu - mówi Bogusław Balawajder. W podstawówce byli słabi na tyle, że nawet nie weszli do reprezentacji szkoły. Później, kiedy zaczęli ćwiczyć w klubie to reprezentantów zostawili daleko za sobą - wspomina pan Stanisław.
Wraz z treningami w skrzyszowskiej „Gwieździe” rozpoczęły się regularne mecze z sąsiednimi drużynami. Tym sposobem, podczas jednego z meczów z Pszowem młodymi zawodnikami z „Gwiazdy” Skrzyszów zainteresował się Jan Grzegorzek, prezes sekcji tenisa stołowego Górnika Pszów. Sekcja ta była jedną z najsilniejszych ekip w Polsce. Bogusław i Jacek zdecydowali się na grę w Pszowie. Jacek uczynił to rok później niż Bogusław. Początkowo graliśmy na sali ówczesnej Szkoły Podstawowej nr 14. Wchodziło tam 6 stołów. W wakacje grało się dwa razy dziennie. Była to klasa wojewódzka, potem awansowaliśmy do międzywojewódzkiej - wspomina pan Bogusław.
Górnik Pszów poszukiwał wtedy juniorów do gry w III lidze. Przyjechałem na trening i tak zaczęła się gra w Pszowie. Początek był bardzo ostry. Zostało mi tylko cztery miesiące do przygotowania się do rozpoczęcia rozgrywek w III lidze. Był to okres wakacyjny. Trenowaliśmy po całych dniach. Do domu przyjeżdżałem tylko na noc - wspomina pan Jacek. Trenerem również był Jan Grzegorzek. On naprawdę dużo nas nauczył. Był u niego rygor na sali, ale kto chciał mógł ćwiczyć. W pierwszym roku startów wygraliśmy swoją grupę, ale niestety przegraliśmy w barażach z Bielskiem - mówi pan Jacek
Nie zapomnę nigdy
Pierwszym ważnym ich sukcesem były wojewódzkie drużynowe zawody juniorów w 1982 roku. Tego nie zapomnę nigdy. Było to jeszcze w okresie gry w Skrzyszowie. Mało kto wiedział, że w Skrzyszowie są juniorzy. Ograliśmy tam nawet drużynę z Pszowa. Zajęliśmy II miejsce. Wyprzedziły nas tylko Gliwice, które w tym czasie były potęgą w tenisie stołowym - wspomina pan Bogusław. Drużyna juniorów wystąpiła wtedy w następującym składzie: Marek Sitek, Bernard Hawel, Jacek Balawajder i Bogusław Balawajder. To był dla nas przełomowy moment. Jak każdy sukces ten również zmobilizował nas do jeszcze intensywniejszej pracy. Od tego czasu zaczęliśmy się liczyć na turniejach indywidualnych na szczeblu wojewódzkim i międzywojewódzkim - mówi pan Jacek.
A potem się rozpadło
Nadeszły lata 90-te. Kopalnia „Anna”, która wcześniej finansowała pszowskich tenisistów, zaczęła zaciskać pasa. Najdotkliwiej odczuli to sportowcy. Padała sekcja po sekcji, aż w końcu przyszedł czas również na tenisistów. Poza tym podjąłem pracę na zmiany i nie było możliwości treningu i wyjazdu na mecze. Pasowało mi tylko raz na trzy tygodnie. To nie miało sensu. Jednak przekonałem się szybko, że w amatorstwie też jest o co walczyć, są organizowane liczne turnieje, sale są dostępne - mówi pan Jacek, który od 1996 roku zrzeszony jest w Towarzystwie Krzewienia Kultury Fizycznej „Relaks”. Dwa lata wcześniej członkiem TKKF „Relaks” został także Bogusław. Jest to stowarzyszenie, w którym członkostwo nie wiąże się z utratą stanu amatorstwa. Bogusław w 1996 roku na dwa lata wrócił do swego macierzystego klubu w Skrzyszowie (nie rezygnując z członkostwa w TKKF „Relaks”), gdzie wznowił zawodową grę. Bernard Oślizło potrzebował zawodników do gry. Budował drużynę, która zdolna byłaby wywalczyć awans. W sezonie 1996/97 drużyna w składzie: Bernard Oślizło, Roman Sitek, Stefan Zaik, Jacek Przewłocki i ja wywalczyła awans do II ligi - wspomina pan Bogusław. Od 1998 roku nie jest zrzeszony w żadnym klubie. Przynależy tylko do TKKF „Relaks”. Pod sztandarem tego towarzystwa bierze udział w różnych turniejach i sam je organizuje. Mamy zamiar stworzyć w Pszowie Ligę Amatorską, ale na razie nic nie jest pewne - mówi pan Bogusław. Najważniejsze sukcesy od zakończenia zawodowej gry w „Gwieździe” Skrzyszów to III miejsce na Zlocie Wojewódzkim TKKF-ów w Częstochowie w czerwcu 2001 roku. W boju o tę lokatę spotkał się ze swoim młodszym bratem Jackiem, który zajął wtedy IV miejsce.
Bogusław zwyciężył w ubiegłorocznej edycji Grand Prix Gorzyc (marzec 2001), jednym z najbardziej prestiżowym turnieju naszego województwa. W kategorii od 16 do 45 lat zajął I miejsce. Bogusław ceni sobie również trofea zdobyte w Siemianowicach na XVIII Indywidualnym Turnieju Wojewódzkim w tenisie stołowym, który odbył się w listopadzie 2000 roku. Zajął tam I miejsce.
Pokazał mi jak się gra w tenisa
W rankingu amatorów województwa śląskiego Bogusław jest na 5 miejscu i wyprzedza tylko o jedną pozycję Jacka. Ten również ma na swoim koncie ciekawe trofea. W maju tego roku w Chorzowie spotkało się szesnastu najlepszych amatorów województwa śląskiego. Byłem tam dopiero pierwszy raz i zająłem tam czwarte miejsce - wspomina pan Jacek. Miałem także okazję grać z na Mistrzostwach Śląska towarzyski mecz z Mistrzem Polski Lucjanem Błaszczykiem. To bardzo miły człowiek. Nie robi z siebie wielkiego bohatera. Grał ze mną jak równy z równym. Poprosiłem go, żeby mi pokazał co potrafi. Dużo sobie nie pograłem - dodaje z uśmiechem na ustach pan Jacek.
Dołączył do braci
Paweł ma 12 lat. Przygodę z rakietkę rozpocząłem w szóstym roku życia. Swoje pierwsze kroki stawiałem w piwnicy z ojcem. On mnie nauczył podstaw - mówi Paweł. Od września tego roku zrzeszony jest w pszowskim Miejskim Uczniowskim Klubie Sportowym „Jedynka”, który działa w budynku Szkoły Podstawowej nr 1 w Pszowie. Jest jednym z najlepszych tenisistów stołowych w powiecie wodzisławskim w swojej kategorii. Jego nazwisko pojawia się w czołówkach klasyfikacji najbardziej prestiżowych imprez sportowych w regionie.
Marcin Macha
Razem ze swoimi synami i pozostałymi uczniami skrzyszowskiej „podstawówki” zorganizował Szkolny Klub Sportowy (SKS). Mieszkali w domu nauczyciela. Mieszkaliśmy bardzo blisko szkoły. Zaczęło się od grania „dla siebie” - wspomina pan Jacek. Kiedy tylko nadarzyła się chwila czasu brali od stróża klucze i sami grali. Potem dołączył do nich Jan Mrozek, zawodnik ligowy sekcji tenisowej Odry Wodzisław. Od razu stał się liderem tej grupy. On nauczył nas podstaw, przynosił koszulki, pomagał nam. To były początki. Oświetlenie było bardzo słabe. Wieszaliśmy metalowe klosze, do tego pięćsetka żarówka i grało się do samej nocy. Graliśmy codziennie. Rozpoczynaliśmy ok. 17, a kończyliśmy o 21 - wspomina pan Bogusław.
Z biegiem czasu z grona młodych tenisistów zaczęli wyłaniać się najlepsi, którzy wkrótce zrzeszyli się w Ludowym Klubie Sportowym „Gwiazda” Skrzyszów. Tam otrzymali znacznie lepsze możliwości treningu. Zaczęliśmy grać dzięki ojcu - mówi Bogusław Balawajder. W podstawówce byli słabi na tyle, że nawet nie weszli do reprezentacji szkoły. Później, kiedy zaczęli ćwiczyć w klubie to reprezentantów zostawili daleko za sobą - wspomina pan Stanisław.
Wraz z treningami w skrzyszowskiej „Gwieździe” rozpoczęły się regularne mecze z sąsiednimi drużynami. Tym sposobem, podczas jednego z meczów z Pszowem młodymi zawodnikami z „Gwiazdy” Skrzyszów zainteresował się Jan Grzegorzek, prezes sekcji tenisa stołowego Górnika Pszów. Sekcja ta była jedną z najsilniejszych ekip w Polsce. Bogusław i Jacek zdecydowali się na grę w Pszowie. Jacek uczynił to rok później niż Bogusław. Początkowo graliśmy na sali ówczesnej Szkoły Podstawowej nr 14. Wchodziło tam 6 stołów. W wakacje grało się dwa razy dziennie. Była to klasa wojewódzka, potem awansowaliśmy do międzywojewódzkiej - wspomina pan Bogusław.
Górnik Pszów poszukiwał wtedy juniorów do gry w III lidze. Przyjechałem na trening i tak zaczęła się gra w Pszowie. Początek był bardzo ostry. Zostało mi tylko cztery miesiące do przygotowania się do rozpoczęcia rozgrywek w III lidze. Był to okres wakacyjny. Trenowaliśmy po całych dniach. Do domu przyjeżdżałem tylko na noc - wspomina pan Jacek. Trenerem również był Jan Grzegorzek. On naprawdę dużo nas nauczył. Był u niego rygor na sali, ale kto chciał mógł ćwiczyć. W pierwszym roku startów wygraliśmy swoją grupę, ale niestety przegraliśmy w barażach z Bielskiem - mówi pan Jacek
Nie zapomnę nigdy
Pierwszym ważnym ich sukcesem były wojewódzkie drużynowe zawody juniorów w 1982 roku. Tego nie zapomnę nigdy. Było to jeszcze w okresie gry w Skrzyszowie. Mało kto wiedział, że w Skrzyszowie są juniorzy. Ograliśmy tam nawet drużynę z Pszowa. Zajęliśmy II miejsce. Wyprzedziły nas tylko Gliwice, które w tym czasie były potęgą w tenisie stołowym - wspomina pan Bogusław. Drużyna juniorów wystąpiła wtedy w następującym składzie: Marek Sitek, Bernard Hawel, Jacek Balawajder i Bogusław Balawajder. To był dla nas przełomowy moment. Jak każdy sukces ten również zmobilizował nas do jeszcze intensywniejszej pracy. Od tego czasu zaczęliśmy się liczyć na turniejach indywidualnych na szczeblu wojewódzkim i międzywojewódzkim - mówi pan Jacek.
A potem się rozpadło
Nadeszły lata 90-te. Kopalnia „Anna”, która wcześniej finansowała pszowskich tenisistów, zaczęła zaciskać pasa. Najdotkliwiej odczuli to sportowcy. Padała sekcja po sekcji, aż w końcu przyszedł czas również na tenisistów. Poza tym podjąłem pracę na zmiany i nie było możliwości treningu i wyjazdu na mecze. Pasowało mi tylko raz na trzy tygodnie. To nie miało sensu. Jednak przekonałem się szybko, że w amatorstwie też jest o co walczyć, są organizowane liczne turnieje, sale są dostępne - mówi pan Jacek, który od 1996 roku zrzeszony jest w Towarzystwie Krzewienia Kultury Fizycznej „Relaks”. Dwa lata wcześniej członkiem TKKF „Relaks” został także Bogusław. Jest to stowarzyszenie, w którym członkostwo nie wiąże się z utratą stanu amatorstwa. Bogusław w 1996 roku na dwa lata wrócił do swego macierzystego klubu w Skrzyszowie (nie rezygnując z członkostwa w TKKF „Relaks”), gdzie wznowił zawodową grę. Bernard Oślizło potrzebował zawodników do gry. Budował drużynę, która zdolna byłaby wywalczyć awans. W sezonie 1996/97 drużyna w składzie: Bernard Oślizło, Roman Sitek, Stefan Zaik, Jacek Przewłocki i ja wywalczyła awans do II ligi - wspomina pan Bogusław. Od 1998 roku nie jest zrzeszony w żadnym klubie. Przynależy tylko do TKKF „Relaks”. Pod sztandarem tego towarzystwa bierze udział w różnych turniejach i sam je organizuje. Mamy zamiar stworzyć w Pszowie Ligę Amatorską, ale na razie nic nie jest pewne - mówi pan Bogusław. Najważniejsze sukcesy od zakończenia zawodowej gry w „Gwieździe” Skrzyszów to III miejsce na Zlocie Wojewódzkim TKKF-ów w Częstochowie w czerwcu 2001 roku. W boju o tę lokatę spotkał się ze swoim młodszym bratem Jackiem, który zajął wtedy IV miejsce.
Bogusław zwyciężył w ubiegłorocznej edycji Grand Prix Gorzyc (marzec 2001), jednym z najbardziej prestiżowym turnieju naszego województwa. W kategorii od 16 do 45 lat zajął I miejsce. Bogusław ceni sobie również trofea zdobyte w Siemianowicach na XVIII Indywidualnym Turnieju Wojewódzkim w tenisie stołowym, który odbył się w listopadzie 2000 roku. Zajął tam I miejsce.
Pokazał mi jak się gra w tenisa
W rankingu amatorów województwa śląskiego Bogusław jest na 5 miejscu i wyprzedza tylko o jedną pozycję Jacka. Ten również ma na swoim koncie ciekawe trofea. W maju tego roku w Chorzowie spotkało się szesnastu najlepszych amatorów województwa śląskiego. Byłem tam dopiero pierwszy raz i zająłem tam czwarte miejsce - wspomina pan Jacek. Miałem także okazję grać z na Mistrzostwach Śląska towarzyski mecz z Mistrzem Polski Lucjanem Błaszczykiem. To bardzo miły człowiek. Nie robi z siebie wielkiego bohatera. Grał ze mną jak równy z równym. Poprosiłem go, żeby mi pokazał co potrafi. Dużo sobie nie pograłem - dodaje z uśmiechem na ustach pan Jacek.
Dołączył do braci
Paweł ma 12 lat. Przygodę z rakietkę rozpocząłem w szóstym roku życia. Swoje pierwsze kroki stawiałem w piwnicy z ojcem. On mnie nauczył podstaw - mówi Paweł. Od września tego roku zrzeszony jest w pszowskim Miejskim Uczniowskim Klubie Sportowym „Jedynka”, który działa w budynku Szkoły Podstawowej nr 1 w Pszowie. Jest jednym z najlepszych tenisistów stołowych w powiecie wodzisławskim w swojej kategorii. Jego nazwisko pojawia się w czołówkach klasyfikacji najbardziej prestiżowych imprez sportowych w regionie.
Marcin Macha
Najnowsze komentarze