Niedziela, 19 maja 2024

imieniny: Iwa, Piotra, Celestyna

RSS

Z „Portkami” do Łodzi

17.07.2002 00:00
Już po raz trzeci Teatr Wodzisławskiej Ulicy zaprezentował się łódzkiej (i nie tylko) publiczności na zaproszenie Marcela Szytenchelma. Podczas Dnia Reymonta wodzisławianie odgrywali jedną z pierwszoplanowych ról i to im przypadło zadanie upomnienia się o nazwanie ulicy Wschodniej imieniem naszego noblisty.

A wszystko odbyło się w bardzo dramatyczny sposób. Tłum uczestników Reymontowskiego święta zgromadził się najpierw przy pomniku pisarza na ul. Piotrkowskiej. Tam aktorzy TWU wciągali przechodniów do wspólnej zabawy - śpiewania kupletów i pląsów. Potem wszyscy ruszyli w kierunku dworca PKP Łódź Fabryczna, skąd odjeżdżał specjalny pociąg retro do stacji Lipce Reymontowskie. I nagle na ulicy Wschodniej oczom rozbawionego tłumu ukazała się dramatyczna scena. Na balkonie jednej z kamienic stał mężczyzna szykujący się do samobójczego skoku w dół. Rozbawiony tłum zamarł zastanawiając się kto to jest i co go skłoniło do tak desperackiego kroku. Okazało się, że to właśnie sam Reymont (w tej roli wystąpił Przemysław Janeta z TWU) domagał się w ten sposób nazwania ulicy jego imieniem. Negocjacji z noblistą podjął się Zbigniew Kalinowski (również z TWU), i to on udzielał potem wywiadów łódzkiej telewizji na temat zasadności przemianowania ul. Wschodniej na Reymonta. To właśnie w tej kamienicy przy ul. Wschodniej mieszkał przyszły laureata literackiej Nagrody Nobla pisząc „Ziemię obiecaną”.

To był tylko jeden z happeningów w wykonaniu TWU podczas Reymontowskiego święta. Kolejnym był „pożar” przed dworcem kolejowym nawiązujący do dwóch słynnych pożarów związanych z Łodzią - tego z „Ziemi obiecanej” oraz tego, w którym „Leciała mucha z Łodzi do Zgierza...” Jana Brzechwy. Rolę strażaka pełnił Witold Bornikowski. Walka z żywiołem zakończyła się oczywiście szczęśliwie i specjalny pociąg retro mógł ruszyć w drogę. W Lipcach Reymontowskich wodzisławski Teatr przedstawił spektakl „Portki Reymonta II”, który zrobił na widzach duże wrażenie. TWU wystąpił tym razem w nietypowej dla siebie scenerii - na estradzie i z mikrofonami. Podczas jednego z poprzednich występów spadł deszcz i ludzie się rozeszli chroniąc przed zmoknięciem.

Wchodziliśmy na scenę z dużym strachem - opowiada Dorota Nowak, reżyser TWU. Ale nagle ludzi zaczęło przybywać i wokół estrady zrobiło się pełno. Poczuliśmy, że jest to publiczność, która na nas czekała i że my właśnie dla niej przygotowaliśmy to przedstawienie. Ludzie byli ciekawi w jaki sposób można przedstawić życie Reymonta. Zapraszając nas Marcel Szytenchelm chciał żebyśmy wystawili „Portki Reymonta” jeszcze raz. Poprzednio był on pokazywany podczas Dnia Reymonta w kawałkach - w kilku różnych miejscach. Nie dla wszystkich było to czytelne. Ja też miałam poczucie niedosytu, chciałam, żebyśmy zagrali ten spektakl w całości, wtedy ma on wartość. I zagraliśmy go w Lipcach Reymontowskich. Było to dla nas dużym doświadczeniem, szczególnie, że graliśmy na scenie i z mikrofonami. My rzadko występujemy w takiej formie. Członkowie Teatru specjalnie się do tego przygotowali. „Portki Reymonta” graliśmy w 2000 r. a teraz wznowiliśmy spektakl na tę imprezę. Zyskał on na tym, że się odleżał i na nowo wzięliśmy go na warsztat.

Przedstawienie wodzisławskiej trupy teatralnej spotkało się z dużym zainteresowaniem i zrobiło dobre wrażenie. Tak samo spodobały się happeningi w wykonaniu młodych aktorów z Wodzisławia. Umieli oni swoim zwyczajem włączyć publiczność do udziału we wspólnej zabawie. Byli gorąco oklaskiwani przez mieszkańców Lipiec i Łodzi oraz gości z całej Polski. Swój udział w spektaklu miało wiele osób: na akordeonie zagrał Jan Ludwik, na skrzypcach - Ilona Bazan, która również występowała jako aktorka, w roli młodego Reymonta zaprezentował się Marcin Milej, jego ojca zagrał Łukasz Skatuła, wystąpili również Justyna Kondziołka, Katarzyna Zambel, Tomasz Szeglowski, Szymon Skatuła oraz Rafał Połednik. Zabawa w Lipcach trwała do rana, a występowały: łódzkie studio teatralne „Słup”, zespoły „Kalina Jazz” i „Okaryna” oraz Zespół Pieśni i Tańca „Wesele Boryny”  z Lipiec. Od lat powojennych ma on w swoim repertuarze inscenizację przedstawiającą właśnie wesele opisane przez Reymonta.

To dla nas ważne, ze zostaliśmy zaproszeni przez Marcela Szytenchelma po raz trzeci - mówi Dorota Nowak. Gdybyśmy nie spełniali swojego zadania to by nas nie zaproszono. Widać potrzebują tam takiej zabawy jaką my prezentujemy.

(jak)

  • Numer: 29 (149)
  • Data wydania: 17.07.02