środa, 27 listopada 2024

imieniny: Waleriana, Wirgiliusza, Ody

RSS

Po węgiel i miłość

27.03.2002 00:00
Ubrał starszą koszulę flanelową, najgorsze buty, wytarte spodnie i pobiegł na.... randkę. Do swej pięknej Helenki. Ona też nie czekała na niego w balowej sukni, za to z ubrudzonymi rękami i twarzą.

Miała osiemnaście lat, on dziewiętnaście. Miejsce spotkania... pszowska hałda. Tu się poznali, tu spotykali, tu pracowali. Niedawno obchodzili diamentowe gody, przeżyli więc wspólnie już 60 lat!

Węgiel zbierali bo w ich domach nie przelewało się. Prócz Heleny na utrzymaniu w domu była jeszcze siostra Tilka oraz brat Wilhelm. W czasie szalejącego kryzysu ojciec stracił pracę i zasilił grono bezrobotnych.

Dla Konrada też roboty nie było, choć karlus z niego był jak się patrzy. Prócz niego w domu było jeszcze pięcioro dzieci. Węgiel z hałdy to był dodatkowy albo nawet jedyny zarobek. Rozbijany na mniejsze kawałki wiozło się na wózku do domu i sprzedawało.

Ojciec miał 5 zł zapomogi, za co my mieli żyć? - mówi Helena. Mimo ciężkiej pracy wspominamy te spot-kania bardzo miło. Siedzieliśmy w większym gronie przy ognisku, były rozmowy, śpiewy przerywane tylko wtedy kiedy przywieziono kolejny transport.

Spotkania przerodziły się w miłość, a ta w małżeńskie plany.

Z ambony szły już swołówki - wspomina pani Helena.

Sielanka nie trwała jednak długo a weselne plany zostały brutalnie przer-wane. W 1940 r. Helenę wywieziono do pracy przymusowej, gdzie w wojskowej fabryce, przez 22 miesiące, szyła pościel, poduszki dla wojska. Wróciła w 1942 r. Konrada zabrali dwa tygodnie po Helenie, do Wehrmachtu. Najpierw wylądował w Czechach, później we Francji, nawet nad Ocean Atlantycki. Na koniec straszna Rosja. Tam pozostał cztery lata. Był nawet ranny w nogę, a śmierć ocierała się o niego kilkakrotnie. Raz kula odbiła się od hełmu, innym razem karabin maszynowy przedziurkował cały rękaw munduru, ale ciała nie tknął. Nie ominęła go też malaria.

W Rusyji to człowiek yno wyloz z okopów i kulkom dostoł.  Roz jedli my z kolegom z Boguszowic, oczywiście nie na linii frontu, yno za starą chałupą. On yno giymba otworzył coby chlyb ugryź, a kulka do gymby mu wpadła - wspomina pan Konrad.

W 1941 r. przyjechał na święta, na urlop. Na co było czekać? 3 stycznia 1942 r. wzięli ślub cywilny, dzień później kościelny. Ona w białej sukni, on w mundurze wojskowym.

Do kościoła w Rydułtowach jechali my autym, zdjęcie robione było w miejscowym zakładzie u Bernardeliego - wspomina pan Konrad. Gyszynków już nie pamiyntom. Dostali my chyba lustro, bysztek i kafyserwis.

Było bardzo skromnie. Tylko najbliższa rodzina, gdzieś 17 osób. Przecież wszystko było na kartki. Muzyki też nie było, ani piniyndzy co by muzykantom zapłacić, ani chynci do tańczynio. Wiedziałach, że urlop minie, zaś mojigo chłopa na front byda pakować. To tak jakbych na śmierć go wybiyrała - mówi pani Helena.

Do kompanii w Rosji jechał 6 tygodni. Ostatnią informację dostała od niego w 1945 r. Później przez rok nie wiedziała nic. Wojna się skończyła, a  Konradka nie było. Nie traciła jednak wiary.

Wierzyłam, że żyje. Codziennie chodziłam na stację w Rydułtowach i czekałam na kolejny transport - opowiada pani Helena.

Konrad zaś dostał się do niewoli rosyjskiej. Obóz w Kazachstanie. Warunki bardzo ciężkie.

Ludzie umiyrali jak muchy. Jak się kiery surowej wody napiył, za trzi dni było po nim - tłumaczy. Joch mioł trocha lepszy boch ocyganiył, żech je fachman. Za stolorza żech sie podoł. Kozali mi sztile do kilofów robić, potrzebne w kamieniołomach. Kto by sztila zrobić nie umioł?

Wrócił 19 lipca 1946 r. Ostatnim transportem. Tego dnia nie zapomną nigdy.

Patrzcie od Lyny Matułowej chłop idzie", wołała sąsiadka Truda Biał-kowa - wspomina pani Helena. Myślałam, że zemdleję, z domu ciężko było mi wyjść i zobaczyć.

Razem z nim do domu wrócili też: Boleś Polok, Himek Matuła, Stefan Dziwirz, wszyscy z  Rydułtów.

Godajom, że jak człowiek się ciężko w życiu narobi to pryndzyj umrze - mówi pani Helena. My życio łatwego ni mieli, a jednak zdrowiym się nadal cieszymy.


Helena Nowak - urodzona w Rydułtowach, mama Waleska Matuła pochodziła także z Rydułtów, na jej ojcowiźnie dziś mieszkają państwo Nowakowie. Ojciec Franciszek pochodził z Pszowskich Dołów.  Rodzina Konrada pochodziła z Raszczyc, później zamieszkali na Orłowcu, a stamtąd przenieśli się do własnego domku na Piece.
Jego ojciec też pracował na kopalni w Rydułtowach. Ślub wzięli w styczniu 1942 r.
W 1946 r. Konrad rozpoczął pracę na KWK „Anna", gdzie pracował do emerytury w 1974 r. Żona zajmowała się domem, pracowała też na polu. Wybudowali dom. Mają córkę Edytę i dwoje wnuków: Sylwestra i Dariusza.
W tym roku państwo Nowakowie obchodzą diamentowe gody.

 

Aleksandra
Matuszczyk - Kotulska

  • Numer: 13 (133)
  • Data wydania: 27.03.02