Płeć na razie zawieszona
Dominika jest osobą kontrowersyjną, a jej osoba, w trakcie emisji „Gladiatorów" była w centrum zainteresowania dziennikarzy i widzów. Okazało się bowiem, że ta atrakcyjna mieszkanka Sosnowca jest osobą transseksualną. Ukazanie wielu faktów o płci Dominiki zapoczątkowało wiele zmian w jej życiu. Z Dominiką Hebdowską w hotelu „Polonia" rozmawiała Ewa Wawoczny.
- Przyjechałaś do dyskoteki „Manhattan" po raz pierwszy. Zatańczysz tam wraz z Patrycją Szejak vel Żeak. Będzie to Twój debiut taneczny?
Dominika: Podczas uczestniczenia w programie „Gladiatorzy" zaprzyjaźniłam się z Patrycją. Niedawno Patrycja zaproponowała mi przyjazd do dyskoteki „Manhattan", by zatańczyć razem w klatce. Ona jest zawodową tancerką więc nie ma z tym problemu, a ja będę improwizować.
- Dlaczego zdecydowałaś się wziąć udział w polsatowskich „Gladiatorach"?
D.: Próbowałam dostać się do programu Big Brother. Niestety, nie udało mi się. Żeby jakoś sobie zadośćuczynić wybrałam „Gladiatorów". Tu miałam więcej szczęścia.
- Jakie możliwości dał ci udział w programie, jeśli chodzi o kwestie zawodowe?
D.: Biorę udział w doborze osób do trzeciej edycji Big Brothera. Poza tym zamierzam stworzyć fundację na rzecz osób transseksualnych.
- W trakcie trwania „Gladiatorów" ukazał się w Super Expressie wywiad, w którym wyjawiasz, że jesteś osobą transseksualną. Czy wydawcy konsultowali z tobą ten tekst zanim ukazał się w prasie?
D.: To był wywiad, który nie został autoryzowany. Nie miałam na niego żadnego wpływu odnośnie zdjęć i podpisów pod nimi.
- Byłaś bardzo zbulwersowana tytułem artykułu. Co tak naprawdę cię w nim poruszyło?
D.: Przede wszystkim chwytliwy tytuł o tym, że kiedyś byłam mężczyzną. Nigdy nim nie byłam, przynajmniej nikt tak nie uważał.
- Czy ten wywiad zmienił stosunek uczestników programu do ciebie?
D.: Mam żal do producentów programu za to, że wszystko zostało bardzo szybko wyciągnięte na światło dzienne. I wszyscy uczestnicy, przede wszystkim ci płci męskiej, znali moją sytuację przed wejściem do „Gladiatorów". Ponieważ reguły gry były takie, że trzeba było wybrać jakąś dziewczynę do pary, byłam na pozycji straconej od samego początku. Nawet nie byłam tego świadoma. Ogólnie było fajnie i nie mam żalu, że nikt mnie nie wybrał, ponieważ Polska nie jest jeszcze krajem tolerancyjnym. Mężczyźni być może obawiali się reakcji ze strony publiczności.
- Czy podczas castingu musiałaś oświadczyć, że jesteś osobą transseksualną?
D.: Nie. Po drugim castingu zostałam zakwalifikowana do udziału w programie. Później każda uczestniczka miała w telewizji migawkę przedstawiającą jej postać. To było emitowane tydzień przed rozpoczęciem „Gladiatorów". No i niestety, zobaczyły mnie zawistne osoby z mojego miasta - Sosnowca. Zaczęły się e - maile i listy do producentów. No i tak wyszło.
- Przed uczestnictwem w „Gladiatorach" miałaś chłopaka. Spotykacie się nadal?
D.: Robert wrócił do mnie do Polski, po tym wszystkim co się zaczęło wokół mnie dziać. Aktualnie jesteśmy razem.
- Czy rozpoczęłaś już pewne działania w kierunku stworzenia fundacji?
D.: Można tak powiedzieć. Teraz producenci Big Brothera starają się, aby jedna z osób była transseksualna. Ja mam być rzecznikiem tej osoby. Mam komentować jej zachowanie i problemy, z jakimi się styka. Jeśli chodzi o fundację, przeprowadzam też wstępne rozmowy z lekarzami, ponieważ zamierzam utrzymywać kontakty z chirurgami plastycznymi. Będę zajmować się również terapią społeczną, tzn. akceptacją ze strony rodziny, ponieważ jest to bardzo ważne. Skontaktowały się już ze mną trzy osoby, m.in. osoba z Chicago.
- Rozpoczęłaś współpracę z producentami Wielkiego Brata. Czy nie podpisywałaś umowy wiążącej cię z Polsatem, by nie móc promować swojej twarzy w konkurencyjnej stacji?
D.: Niby tak. Ale w tym kontrakcie są też inne podpunkty, z których nie wywiązują się dane osoby. Jestem w kontakcie z producentami i wszystko co robię jest wcześniej ustalane z prezesami Polsatu. Idą mi na rękę i starają się pomóc.
- Czym zajmujesz się na co dzień?
D.: W tym momencie nic nie robię. Niedawno sprzedałam sklep z dewocjonaliami. Niby ludzie nie mają nic do tego, że jestem transseksualna, niby są tolerancyjni, ale jednak moi klienci - przeważnie starsze panie oraz księża przyczynili się do zamknięcia sklepu. Po prostu zmniejszyła się liczba klientów. Okazało się, że nie było dla kogo sprzedawać towaru. No i musiałyśmy z siostrą sprzedać ten sklep.
- W takim razie powiedz, jakie masz plany na przyszłość?
D.: Najprawdopodobniej wyjadę do Anglii, do swojego chłopaka. Po prostu wmieszam się tam w tłum.
- Myślicie o adopcji?
D.: Tak. Przy czym mój chłopak ma już dziecko z pierwszego związku, którym też się opiekujemy i w jakiś sposób się spełniamy. W przyszłości planujemy adopcję. To jest jego pomysł.
- Jak to się stało, że przełamałaś się i zgodziłaś się opowiedzieć Polsce o tym, że jesteś osobą transseksualną?
D.: Ja to chyba jestem jakimś wyjątkiem. Jeśli chodzi o poszukiwanie osób transseksualnych do trzeciej edycji Big Brothera, to wcale nie jest takie proste. Każdy ma już poukładane życie. Jest mało ludzi, którzy mają odwagę wyjść i się do wszystkiego przyznać. A jeżeli już są takie osoby, to są one na tyle nieodpowiedzialne by móc coś takiego zrobić. Mogłyby tylko zaszkodzić transseksualistom. Być może ja do końca nie przeżyłam tak tego wszystkiego i dlatego miałam odwagę i siłę.
- Czy polskie kliniki pomagają osobom transseksualnym?
D.: Ośrodki takie są bardzo porozrzucane i osoby transseksualne do końca nie wiedzą co, gdzie i jak. Jest to bieganie od lekarza do lekarza, a każdy z nich strasznie ciągnie kasę. Wiem, że za przepisanie leków hormonalnych lekarz bierze sześć tysięcy złotych. Bardzo mi się to nie podoba, bo ludzie transseksualni psychicznie coraz bardziej się tamują. Staram się teraz pomóc trzem osobom w załatwieniu kilku spraw w tym kierunku.
- Czy przeszkadza ci, że ludzie rozpoznają cię na ulicy?
D.: Nie. Po wyjściu z programu nie spotkało mnie nic negatywnego co do mojej osoby. Wręcz przeciwnie. Wszyscy rozumieją problem lub starają się okazywać, że go rozumieją. Jest O.K. Większość ludzi rozpoznaje mnie, ale nie do końca wie jaki problem ze mną kojarzyć, albo z jakiego jestem reality show.
- Proszę opowiedz, jak wyglądały początki twojej przemiany?
D.: Zawsze byłam wychowywana jako dziewczynka. W szkole podstawowej dla nauczycieli i młodzieży byłam klasową Dorotką. W momencie dojrzewania zauważyłam, że coś jest nie tak, ponieważ zaczynali podobać mi się chłopcy. Zastanawiałam się nawet czy nie jestem gejem. Potem stwierdziłam, że nie mogę być z mężczyzną dopóki nie zmienię swojego wyglądu zewnętrznego i narządów rodnych. Miałam zaburzenia natury hormonalnej i to było jakimś plusem w moim przypadku, ponieważ nigdy nie rósł mi zarost, ani nie zachodziły zmiany hormonalne, charakterystycznej dla tej płci.
- A jak rodzice podchodzili do twojej odmienności?
D.: Zawsze byłam dla nich córką.
- Nie szokowało ich to?
D.: Nie. Zawsze byli tolerancyjni i mieli swoje problemy, więc nie wtrącali się w moje sprawy. Taka byłam i to akceptowali. Nigdy nie było w moim przypadku czegoś takiego, że na siłę próbowali mnie ubierać w przeciwne ciuszki, albo tak jak to było w innych przypadkach - kupowali samochodziki chłopcom, którzy czują się dziewczynkami. Może dlatego mam odwagę o tym mówić. Moja psychika nie ucierpiała na tym.
- Kiedy w twoim organizmie zaczęły następować przemiany?
D.: Fizycznie zaczęłam się zmieniać w okresie dojrzewania. Zaczął mi rosnąć biust i następowały zmiany jak u kobiety. Było coś nie tak, bo imię miałam inne, a zmieniałam się w innym kierunku. Wykonano mi wszystkie badania i okazało się, że to jest właśnie transseksualizm. Miałam wtedy szczęście, że trafiłam na lekarza, który rozwiązał dany problem i potrafił mnie w odpowiednim kierunku poprowadzić. Później to była już zmiana operacyjna narządów. Miałam wówczas 19 lat.
- Dziękuję za rozmowę.
D.: Ja też dziękuję.
Ewa Wawoczny
Najnowsze komentarze