Niedziela, 5 maja 2024

imieniny: Ireny, Waldemara, Piusa

RSS

Zapamiętajcie to nazwisko

10.01.2001 00:00
Zawód - czyli to co się lubi i będzie chciało się wykonywać przez większą część dorosłego życia - obiera się w wieku parunastu lat. Bywa i tak, że decyzja ta ulega zmianie lub weryfikowana jest przez życie. Ale kto widział, żeby czterolatek podejmował świadomy wybór i wytrwał przy nim już 6 lat? Takim chłopcem jest Szymon Tatarczyk, uczeń 4 klasy szkoły podstawowej w Gorzycach. 
Gdy miał cztery lata i towarzyszył swemu ojcu na korcie tenisowym, wziął po raz pierwszy do ręki rakietę i zaczął nią odbijać piłkę o ścianę. Po trzygodzinnym odbijaniu, malca trzeba było siłą odciągać od tej zabawy. Tak było codziennie, aż wreszcie rodzice zadecydowali, że jeśli chłopcu podoba się ta gra, niech to robi pod okiem fachowca.

Spodobało mi się to odbijanie piłeczki - wspomina Szymon -  a i mój pierwszy trener z Rydułtów, Piotr Piwoński, dostrzegł we mnie coś, co nazywa się talentem. Potem zapisałem się do klubu „Nowa Huta” w Ostrawie, gdzie trenuję już od 3 lat. Tam moim trenerem jest Irek Rola. Mówię o „tamtym” trenerze, gdyż równolegle jestem  też zawodnikiem KS „Górnik” Bytom. Muszę trenować w polskim klubie, gdyż takie są wymogi krajowych władz PZT.

Pierwszy, poważny turniej, który wygrał Szymon - choć występował w turniejach już od 7 roku życia - odbywał się w Czeskim Cieszynie. Ówczesny 9-latek, który był ograny z zawodnikami ze starszej grupy wiekowej, wśród 10-latków nie znalazł godnego siebie przeciwnika. Trafił na takiego dopiero w trakcie turnieju w Przerovie. Pokonał jednak wicemistrza Europy i zdobył Puchar. Ta wygrana pozwoliła mu z optymizmem patrzeć na swój udział w turnieju rozgrywanym w Kassel. Po dramatycznej walce w półfinale zdobył 3 miejsce.

Przegrana denerwuje mnie, ale jest to tak krótkotrwałe uczucie, że już po zejściu z kortu umiem ocenić swoje błędy. Oczywiście o wiele łatwiej przegrywa mi się z przeciwnikiem, który był lepszy ode mnie - śmieje się Szymon. A w ogóle to jest on dla mnie wrogiem tylko do czasu, gdy dzieli nas siatka. Potem znowu jesteśmy kolegami.

Rok 1999 zamknął Szymon 7 wygranymi turniejami w grupie wiekowej do 10 lat. Dzięki tym wyczynom uplasował się na pierwszym miejscu w czeskiej grupie tenisistów do lat 10. W Polsce, w grupie wiekowej do lat 12, zajmuje 5 miejsce na liście rankingowej. Swą wysoką pozycję potwierdził bardzo udanymi startami w Otwartych Halowych Mistrzostwach Polski. W ubiegłorocznych, grudniowych zawodach (w grupie do lat 12) wywalczył I miejsce w deblu z Filipem Ramsem, a III w singlu. Te sukcesy dołożył do ubiegłorocznych sukcesów: I miejsca w Breznej, III miejsca w Ogólnopolskich Mistrzostwach w Piotrkowie Trybunalskim, II miejsca w Bohuminie, II miejsca w Vitkovicach (gdzie przegrał ze sławnym już Mandelikiem) i I miejsca w Drużynowych Mistrzostwach Polski Skrzatów, rozgrywanych we wrześniu w Bytomiu.

Ta imponująca, choć niepełna, lista osiągnięć dziesięcioletniego chłopca, może przyprawić o zawrót głowy. Szymon chwali się swymi pucharami i dyplomami w pełni świadom, że zapracował na nie. Pasjonuje go gra w tenisa i dlatego, kosztem innych rozrywek, poświęca mu wiele czasu. Trening na korcie pochłania mu 9 godzin tygodniowo. Do tego trzeba dodać czas przeznaczony na rozwój ogólnofizyczny, a także na naukę angielskiego. Są to wszystko zajęcia pozaszkolne. Nie znaczy to wcale, że kosztem tenisa zaniedbuje uczniowskie obowiązki. Jest bardzo dobrym uczniem, a nawet z powodzeniem uczestniczy w przedmiotowych konkursach szkolnych.

Koledzy i koleżanki ze szkoły wiedzą o moich tenisowych sukcesach, ale nie jestem z tego powodu jakoś szczególnie przez nich traktowany. Zdarza się czasami, że nauczyciele wiedząc, iż podczas weekendu uczestniczyłem w turnieju, nie odpytują mnie w poniedziałek. Ale na przykład pan od WF-u nie folguje mi nigdy. Co do moich najbliższych planów - mówi Szymon - to chciałbym wygrać w tegorocznych turniejach „Super Masters” oraz Mistrzostwach Polski. Ten pierwszy, głównie dlatego, że można wygrać wyjazd na Hawaje. Sądzę, że w obu mam duże szanse. Poza tym trochę lepiej gra mi się na szybkich nawierzchniach, ale tylko trochę. Nie odczuwam lęku przed startem i jak na razie potrafię się dobrze skoncentrować przed każdym turniejem. Powiedziałem niedawno tacie, że mam już fach w ręku. Nawet gdybym - co jest niemożliwe - nie miał już zagrać jako zawodnik, zrobiłbym wszystko, by zostać trenerem. Podstawy do tego zawodu już mam. A pasja do tej gry nie opuści mnie, gdyż lubię ten sport. Urzeka mnie atmosfera panująca wokół kortu, zwiedzanie świata i poznawanie ciekawych ludzi - nierozerwalnie związane z tym zawodem oraz kultura zachowania się przeciwników. Te cechy pozwalają mi jak najwyżej oceniać tenis. Dlatego będę go uprawiał nawet wówczas, gdy będzie mniej modnym sportem, a przez to i mniej dochodowym.”

J.A.B.
  • Numer: 2 (70)
  • Data wydania: 10.01.01