Stalowy Stefan
Należy do tych, którzy egzekwują myślenie na boisku. Jest wszechstronnym sportowcem, z sukcesami w piłce nożnej, koszykówce i tenisach - stołowym oraz ziemnym. Kiedyś (a rekreacyjnie nawet obecnie) zawodnik, później trener - zawsze „z głową”. Taki jest Stefan Kachel.
W rejonie gdzie mieszkał jako dziecko, na rogu gdzie Zakład Karny styka się z ulicą Kościuszki, mieszkało wielu chłopców. „Rodziły się” drużyny trampkarzy, takie „dzikie”. Grały na terenach rafakowskich. Tam gdzie dziś jest Hala OSiR, w połowie lat pięćdziesiątych istniało boisko piłkarskie. Później, ci dorośli już piłkarze grali po różnych ligach i klasach. Tam zaczynałem i tam zakończyłem karierę jako piłkarz. Toczyła się wokół Stali Racibórz - mówi Stefan Kachel. Ze Stali został wypożyczony do Pogoni Prudnik, gdzie walczył na pozycji pomocnika o wejście do II ligi i zebrał dobre recenzje. Starała się o niego opolska Odra (później czyniła to ponownie, kiedy występował w Chemiku Kędzierzyn-Koźle, m.in. z ojcem słynnego dziś Miroslava Klose, reprezentanta Niemiec) ale to raciborska Unia, poprzez organa partyjne, ściągnęła Kachela do składu, który walczył w ekstraklasie. Najlepiej zapamiętał z tego okresu zwycięstwo nad stołeczną Legią, kiedy w pomeczowych komentarzach ówczesny bramkarz Legii
Fołtyn zapytany o przyczynę porażki powiedział: „Załatwił nas blondyn z drugiej linii”, mając na myśli bohatera naszego artykułu. Miłe było również, gdy po wygranej z Polonią Bytom prasa sportowa wystawiła najwyższe noty - piątki - właśnie Kachelowi oraz reprezentacyjnemu bramkarzowi Szymkowiakowi. Trudno powiedzieć jak potoczyłyby się jego losy, gdyby postawił tylko na piłkę nożną. Wszyscy jego koledzy siedzą teraz za granicą. Mnie nie ciągnęło. Dziś sport jest, a jutro może go nie być -uważa S.Kachel. Wtedy z piłki czy koszykówki, w kraju, nie można było żyć. Dziś byle kopacz z III ligi traktuje futbol jako zawód.
Z murawy na ławkę
Po występach w Chemiku wrócił do raciborskiej Stali. Kiedy jeszcze chciał grać mimo 37 lat, otrzymał propozycję poprowadzenia drużyny w roli trenera. Przejąłem zespół po spadku z III ligi i z młodym zespołem wywalczyłem w następnym sezonie awans. To była silna grupa: Raków Częstochowa, Piast Gliwice, MKS Katowice i na dodatek Unia Racibórz. Pokonaliśmy ją 2:1 - wspomina Stefan Kachel. Ich gra przyciągała komplety na widownię kameralnego stadionu Studium Nauczycielskiego. Nikt nie potrafił tam z nami wygrać, z kolei my nie umieliśmy wygrywać na wyjazdach-mówi Kachel. Po tym jak Unia spadła z I ligi, to było już tylko gorzej w raciborskim futbolu. Stąd gra Stali w III lidze stanowiła wydarzenie. Kiedy z niej spadła, stale znajdowała się w czołówce niższej klasy, ale nigdy już nie udało się z niej awansować. Prowadząc drużynę Stali rozpoczął studia na AWF w Katowicach. By dostać się tam trzeba było mieć stosowne skierowanie. Pomogło Rafako i przez 4 lata Stefan Kachel trenował Stal i studiował równocześnie.
Po Stali było trenowanie Tworkowa. Grali w czołówce ligi okręgowej. Zaproponował im inne zajęcia, z dużą ilością taktyki. Rozmawiał z piłkarzami. Później miał przerwę, bo wyjechał za granicę. Skorzystałem z zaproszenia brata Tadeusza, świetnego niegdyś zapaśnika, który osiadł na stałe w Danii i trenował tamtejszą kadrę narodową w zapasach - mówi Kachel. Jak wrócił, do współpracy zaprosiły go Chałupki, występujące w klasie A. I rundę zakończyły jako lider, choć był to beniaminek. Miałem młodych chłopaków, latem przyszła praca w polu i nie mieli czasu na treningi, później wojsko ich kilku zabrało i kadra się rozleciała - wspomina trener.
Był - już jako szkoleniowiec - znów blisko piłkarskiej Unii. Przez dwa tygodnie prowadził zajęcia w swoim stylu (nie ten jest ważny kto ma piłkę na boisku, a odwrotnie). Uzależniłem od nich, czy chcą ze mną pracować. Nie chcieli, grzecznie podziękowali. Spadli wtedy z IV ligi - kwituje S.Kachel. Lubi trenować tam, gdzie jest źle - zespół w dole tabeli, słabe wyniki. Pracował w raciborskim OSiR-ze: Mile wspominam wyjazdy do Roth z młodzieżą piłkarską. Ogrywała rówieśników - uśmiecha się ich opiekun. Prowadził klub z Nędzy. Niecały rok, ale nie było zawodników, bo pracowali za granicą, a przyjeżdżali tylko na mecze. Próbował też utrzymać w klasie B Pawłów, które miało 5 punktów po pierwszej rundzie. Uzbierało się ich 25 na koniec, ale nie starczyło.
Futbol nie był jedyną pasją
Mnie zawsze bardziej interesowała koszykówka i inne dyscypliny niż piłka nożna - twierdzi raciborzanin. Pamięta sytuację, kiedy przybyli wysłannicy jednego z klubów z centrum kraju, by zachęcić go do zmian barw klubowych. W trakcie rozmowy pan Stefan, który grywał i w piłkę (popołudniami) i pod koszem (rankiem), musiał zadać pytanie: Panowie, a o jaką dyscyplinę wam chodzi? Koszykówka wtedy stała w Raciborzu na bardzo wysokim poziomie. Było kilka drużyn, m.in. Unia, Kolejarz i Stal. Paru koszykarzy dostało się na areny pierwszoligowe, np. Cieślik grał w Orliku Brzeg i Wiśle Kraków. Rekord skuteczności należał właśnie do pana Stefana, który 68 pkt zdobył w wygranym meczu z Metalem Kluczbork. Nie miał dwóch metrów, ale to wtedy miało drugorzędne znaczenie - dziś jest odwrotnie, wzrost decyduje.
Teraz tenis i narty
Po kolejnej przerwie z piłką wziąłem w dłoń rakietę tenisową. Wpierw pingpongową, później do tenisa ziemnego. Wcześniej nie grywałem, a mojej wysokiej formie wciąż wielu się dziwi - przekonuje Kachel. Wywalczył w tenisa stołowego wielokrotne mistrzostwo Raciborza, mistrzostwo województwa opolskiego oraz czołówkę w ogólnopolskich zawodach Energetyków. Ja byłem podwórkowym pingpongistą a rywalizowałem z byłymi wyczynowcami. W Raciborzu przegrywałem tylko z ligowcem Kawą. Trochę dlatego, że ja nie znałem nowoczesnych rakietek z okładziną i mój styl gry nie był dopasowany do nowych warunków - uważa Stefan Kachel. W tenisie ziemnym znalazł się w finałowym turnieju telewizyjnego Studia 2, w okręgu południowym. We Wrocławiu, grał o wejście do półfinału. Ja, amator, miałem za rywala pierwszoligowego instruktora - wspomina pan Stefan. Kilkakrotnie wywalczył Mistrzostwo Energetyków okręgu południowego oraz wicemistrzostwo Polski Energetyków w singlu i deblu. Dodatkowo został instruktorem narciarstwa. Co najmniej 300 dzieci z panem Chudeckim nauczyliśmy jeździć na nartach - mówi S. Kachel. W styczniu raciborzanin z przyjaciółmi organizuje imprezę tenisową z zawodnikami amatorskiej ligi czeskiej, gdzie grywa reprezentacja OSiR-u. Ostatniego słowa w sporcie jeszcze nie powiedział.
(ma.w)
Fołtyn zapytany o przyczynę porażki powiedział: „Załatwił nas blondyn z drugiej linii”, mając na myśli bohatera naszego artykułu. Miłe było również, gdy po wygranej z Polonią Bytom prasa sportowa wystawiła najwyższe noty - piątki - właśnie Kachelowi oraz reprezentacyjnemu bramkarzowi Szymkowiakowi. Trudno powiedzieć jak potoczyłyby się jego losy, gdyby postawił tylko na piłkę nożną. Wszyscy jego koledzy siedzą teraz za granicą. Mnie nie ciągnęło. Dziś sport jest, a jutro może go nie być -uważa S.Kachel. Wtedy z piłki czy koszykówki, w kraju, nie można było żyć. Dziś byle kopacz z III ligi traktuje futbol jako zawód.
Z murawy na ławkę
Po występach w Chemiku wrócił do raciborskiej Stali. Kiedy jeszcze chciał grać mimo 37 lat, otrzymał propozycję poprowadzenia drużyny w roli trenera. Przejąłem zespół po spadku z III ligi i z młodym zespołem wywalczyłem w następnym sezonie awans. To była silna grupa: Raków Częstochowa, Piast Gliwice, MKS Katowice i na dodatek Unia Racibórz. Pokonaliśmy ją 2:1 - wspomina Stefan Kachel. Ich gra przyciągała komplety na widownię kameralnego stadionu Studium Nauczycielskiego. Nikt nie potrafił tam z nami wygrać, z kolei my nie umieliśmy wygrywać na wyjazdach-mówi Kachel. Po tym jak Unia spadła z I ligi, to było już tylko gorzej w raciborskim futbolu. Stąd gra Stali w III lidze stanowiła wydarzenie. Kiedy z niej spadła, stale znajdowała się w czołówce niższej klasy, ale nigdy już nie udało się z niej awansować. Prowadząc drużynę Stali rozpoczął studia na AWF w Katowicach. By dostać się tam trzeba było mieć stosowne skierowanie. Pomogło Rafako i przez 4 lata Stefan Kachel trenował Stal i studiował równocześnie.
Po Stali było trenowanie Tworkowa. Grali w czołówce ligi okręgowej. Zaproponował im inne zajęcia, z dużą ilością taktyki. Rozmawiał z piłkarzami. Później miał przerwę, bo wyjechał za granicę. Skorzystałem z zaproszenia brata Tadeusza, świetnego niegdyś zapaśnika, który osiadł na stałe w Danii i trenował tamtejszą kadrę narodową w zapasach - mówi Kachel. Jak wrócił, do współpracy zaprosiły go Chałupki, występujące w klasie A. I rundę zakończyły jako lider, choć był to beniaminek. Miałem młodych chłopaków, latem przyszła praca w polu i nie mieli czasu na treningi, później wojsko ich kilku zabrało i kadra się rozleciała - wspomina trener.
Był - już jako szkoleniowiec - znów blisko piłkarskiej Unii. Przez dwa tygodnie prowadził zajęcia w swoim stylu (nie ten jest ważny kto ma piłkę na boisku, a odwrotnie). Uzależniłem od nich, czy chcą ze mną pracować. Nie chcieli, grzecznie podziękowali. Spadli wtedy z IV ligi - kwituje S.Kachel. Lubi trenować tam, gdzie jest źle - zespół w dole tabeli, słabe wyniki. Pracował w raciborskim OSiR-ze: Mile wspominam wyjazdy do Roth z młodzieżą piłkarską. Ogrywała rówieśników - uśmiecha się ich opiekun. Prowadził klub z Nędzy. Niecały rok, ale nie było zawodników, bo pracowali za granicą, a przyjeżdżali tylko na mecze. Próbował też utrzymać w klasie B Pawłów, które miało 5 punktów po pierwszej rundzie. Uzbierało się ich 25 na koniec, ale nie starczyło.
Futbol nie był jedyną pasją
Mnie zawsze bardziej interesowała koszykówka i inne dyscypliny niż piłka nożna - twierdzi raciborzanin. Pamięta sytuację, kiedy przybyli wysłannicy jednego z klubów z centrum kraju, by zachęcić go do zmian barw klubowych. W trakcie rozmowy pan Stefan, który grywał i w piłkę (popołudniami) i pod koszem (rankiem), musiał zadać pytanie: Panowie, a o jaką dyscyplinę wam chodzi? Koszykówka wtedy stała w Raciborzu na bardzo wysokim poziomie. Było kilka drużyn, m.in. Unia, Kolejarz i Stal. Paru koszykarzy dostało się na areny pierwszoligowe, np. Cieślik grał w Orliku Brzeg i Wiśle Kraków. Rekord skuteczności należał właśnie do pana Stefana, który 68 pkt zdobył w wygranym meczu z Metalem Kluczbork. Nie miał dwóch metrów, ale to wtedy miało drugorzędne znaczenie - dziś jest odwrotnie, wzrost decyduje.
Teraz tenis i narty
Po kolejnej przerwie z piłką wziąłem w dłoń rakietę tenisową. Wpierw pingpongową, później do tenisa ziemnego. Wcześniej nie grywałem, a mojej wysokiej formie wciąż wielu się dziwi - przekonuje Kachel. Wywalczył w tenisa stołowego wielokrotne mistrzostwo Raciborza, mistrzostwo województwa opolskiego oraz czołówkę w ogólnopolskich zawodach Energetyków. Ja byłem podwórkowym pingpongistą a rywalizowałem z byłymi wyczynowcami. W Raciborzu przegrywałem tylko z ligowcem Kawą. Trochę dlatego, że ja nie znałem nowoczesnych rakietek z okładziną i mój styl gry nie był dopasowany do nowych warunków - uważa Stefan Kachel. W tenisie ziemnym znalazł się w finałowym turnieju telewizyjnego Studia 2, w okręgu południowym. We Wrocławiu, grał o wejście do półfinału. Ja, amator, miałem za rywala pierwszoligowego instruktora - wspomina pan Stefan. Kilkakrotnie wywalczył Mistrzostwo Energetyków okręgu południowego oraz wicemistrzostwo Polski Energetyków w singlu i deblu. Dodatkowo został instruktorem narciarstwa. Co najmniej 300 dzieci z panem Chudeckim nauczyliśmy jeździć na nartach - mówi S. Kachel. W styczniu raciborzanin z przyjaciółmi organizuje imprezę tenisową z zawodnikami amatorskiej ligi czeskiej, gdzie grywa reprezentacja OSiR-u. Ostatniego słowa w sporcie jeszcze nie powiedział.
(ma.w)
Najnowsze komentarze