Marcin z Wodzisławia nie żyje. Lekarze twierdzili, że nie ma dla niego wolnego łóżka
35-letni Marcin Kłosek z Wodzisławia Śląskiego zmarł na zawał. Wcześniej ponad 10 godzin czekał na przyjęcie do szpitala. Po jego śmierci ukarano lekarzy z Rydułtów, którzy twierdzili, że dla pacjenta nie ma miejsca na oddziale. - Nasz syn miał żonę i 2-letnie dziecko. Był taki szczęśliwy. Dlaczego lekarze mu nie pomogli? Przecież on mógł żyć! - wierzą zrozpaczeni rodzice, Małgorzata i Leon Kłoskowie.
To miał być zwykły dzień. Dzień, jak co dzień. 19 marca, 35-letni Marcin Kłosek z wodzisławskiej Zawady wstał wcześnie rano, wypił kawę i pojechał do pracy. Był budowlańcem. Nie dokończył dniówki. Gdy podnosił wiadro, poczuł ucisk w klatce piersiowej. Ciało oblał zimny pot. Nie było wyjścia. - Niech kierownik pisze urlop - zadecydował.
Niepokój matki
Przed godziną 10.00 był już z powrotem w Zawadzie, w rodzinnym domu, gdzie mieszkał z ukochaną żoną, 2-letnim synkiem i swoimi rodzicami. Pierwsza ujrzała go matka, pani Małgorzata. - Spotkałam Marcina na podwórku, bo akurat wychodziłam do córki. Czuł kłucie w klatce piersiowej i tak się pocił, że czapkę można było wykręcać. Mówię do niego: „Synku, ale jak tak można? Przecież mogło ci się coś stać po drodze. Musisz do lekarza” - wspomina matka pana Marcina. Głos jej się łamie. Nie mogła przypuszczać, że wtedy widziała syna po raz ostatni...
Karetką z przychodni do szpitala
Na wizytę u lekarza rodzinnego w przychodni przy ul. Radlińskiej pan Marcin nie musiał długo czekać. Godzina 11.40. To umówiony telefonicznie termin. Na miejsce jedzie razem z żoną. Lekarz z przychodni wykonuje pacjentowi EKG. Wyniki są niepokojące, a decyzja stanowcza - trzeba wezwać pogotowie. Przyjeżdża karetka, zabiera mężczyznę na izbę przyjęć szpitala w Wodzisławiu. Jest po godz. 12.00. Pierwszy pomiar ciśnienia u pacjenta wskazuje wynik 140/40.
Żona pana Marcina, wierząc, że zostawia męża w dobrych rękach i pod profesjonalną opieką w szpitalu, wraca do domu. Tego dnia miała umówioną wizytę u lekarza z dzieckiem. Kobieta cały czas jest z panem Marciem w kontakcie. - Dzwonił do żony, że dostaje kroplówkę, że robią mu jakieś badania - relacjonuje matka mężczyzny, pani Małgorzata.
Ludzie:
Leszek Bizoń
Starosta Wodzisławski
Komentarze
14 komentarzy
Niestety lekarze w Wodzisławiu to statysci
Do wiezenia nie podatki na takiego będziemy płacić za darmo niech robi bo zabrał bym mu wynagrodzenie i wplacalna fudacje
Ja do szycia czekałem 5 godzin kpina rybnik Wodzisław co to macie ratować życie jazaczynam się bać mam 33lata i mam operacje w Wodzisławiu zrezygnował do opolskiego pojadę
Moja zona tez z atakiem nerek czekala prawie 8 godzin na przyjecie. jezdzilismy z Rydułtow do wodzislawia az w koncu pojechalismy bez karetki do jastrzebia i tam po 2 w nocy zostala przyjeta. Wiec to nie pierwszy przypadek.
Ale to juz bylo... .
@Lisek .....masz 100%racji i dziwi że przez tyle godzin nie mogli zdiagnozować zawału serca ? Zapytam ? jacy to lekarze i personel pielęgniarski są zatrudniani w szpitalu Wodzisław -Rydułtowy bo po prostu strach się bać ?????? Gdy mój ojciec dostał zawału to lekarz z pogotowia zdiagnozował zawał bez problemu ,było to w latach 80 ,czy mam pomyśleć że tamci lekarze byli o dużo lepiej wykształceni w swoim zawodzie ,a dzisiejszych jak nazwać ?????????.
Tu się niema co zastanawiać pseudo lekarze do więzienia, starostwo jako organ odpowiedzialny za szpitale czyli starosta i wicestarosta z dniem 16.04.2019 podają się do dymisji. Myślę że jak prawdziwi mężczyźni
wezmą to klatę no chyba że zachowają się jak dziewczynki