Niedziela, 2 czerwca 2024

imieniny: Erazma, Marianny, Marzanny

RSS

Psychiatrzy wypuścili na wolność zabójcę. Teraz chodzi po Raciborzu

26.01.2018 07:00 | 6 komentarzy | acz

Gerard K., który w 2009 roku uniknął kary za zabójstwo młodej kobiety w Raciborzu jest już na wolności. Jak to możliwe? Sąd uznał, że stan jego zdrowia na tyle się poprawił, że nie musi siedzieć za kratami szpitala psychiatrycznego. Psychiatrzy przestrzegają, że nadal może być niebezpieczny.

Psychiatrzy wypuścili na wolność zabójcę. Teraz chodzi po Raciborzu
Małgorzata Stawowska była niezwykle pogodną osobą. Na zdjęciu z córką Natalią.
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

W drugi dzień świąt Bożego Narodzenia (2009), około godziny 17.00 na biurku oficera dyżurnego Komendy Powiatowej Policji w Raciborzu odezwał się telefon. Podenerwowany głos w słuchawce informował o awanturze rodzinnej w jednym z domów przy ulicy Piotrowskiej. Zza drzwi było słychać krzyki i płacz dzieci. Po wejściu policjantów do mieszkania ich oczom ukazał się makabryczny widok. W kałuży krwi leżała młoda kobieta z licznymi ranami brzucha, obok niej klęczała siedmioletnia Natalia. Ranny był również jej konkubent. Na miejsce wezwano zespół pogotowia ratunkowego. Lekarz stwierdził zgon kobiety. Ofiarą była 27-letnia Małgorzata Stawowska, rannym mężczyzną 48-letni Gerard K. Jak ustalili kryminalni, pomiędzy parą doszło do sprzeczki, podczas której mężczyzna chwycił za nóż. Podczas szamotaniny kilkakrotnie pchnął nim kobietę w brzuch. Następnie sam próbował odebrać sobie życie, raniąc się w brzuch, klatkę piersiową i ręce. Jego obrażenia okazały się jednak niegroźne.

Dzieci widziały mamę

Gerard K. mieszkał wcześniej w Niemczech, gdzie był dwukrotnie żonaty. Tam też rzekomo zostawił ogromne pieniądze wygrane na loterii. Fortuna leżała na lokacie i nie można jej było ruszać. Mężczyzna podjął pracę jako kierowca tirów. Gerard K. coraz więcej pił. Upijał się na postojach w pracy i podczas pobytów w Raciborzu. Zmiennicy nie chcieli z nim jeździć, bo jak mówili, był dziwny. Mężczyzna ciągle był w trasie, co potęgowało jego chorobliwą zazdrość. W luksusowej willi pojawiły się kamery, które miały kontrolować domowników. Kiedy wracał, urządzał sceny zazdrości. Feralnego dnia - 26 grudnia 2009 roku jedna z sióstr Gosi zaproponowała damskie wyjście na karaoke. Mężczyzna był przeciwny. Zaczął krzyczeć. Awanturę było słychać na całej ulicy. Około 17.00 ktoś z sąsiadów zadzwonił po policję. Co się wydarzyło w mieszkaniu? Z ustaleń policjantów i rozmowy psychologów z dziećmi wynika, że Gerard K. wpadł w szał. Gonił Małgorzatę z nożem po domu dopadając ją w kuchni. Wszystkiemu przyglądała się przerażona siedmiolatka. – Gosia zdążyła jeszcze krzyknąć do małej, aby poszła na górę po rajtuzki. Gdy wróciła, jej mama już nie żyła. On wpadł w szał. Podobno ranił ją czterema nożami. Lekarze mówili, że nawet gdyby przyjechali szybciej to nie byłoby co ratować. Nie wiadomo, co w tym czasie robiła obecna w domu jego matka - mówiła rodzina zamordowanej.

Nie wiedział co robi

Gerard K. został aresztowany i trafił na obserwację psychiatryczną do Krakowa. W marcu 2010 roku sąd postanowił o przedłużeniu aresztu do czerwca. 30 kwietnia prokurator przekazał do wydziału karnego zamiejscowego w Wodzisławiu Śląskim Sądu Okręgowego w Gliwicach wniosek o umorzenie postępowania. Powód? Lekarze stwierdzili, że w chwili popełnienia przestępstwa nie miał możliwości oceny swojego czynu. Z racji tego, że stanowi zagrożenie dla społeczeństwa został poddany leczeniu psychiatrycznemu. Te właśnie zakończono. – 9 stycznia Sąd Okręgowy w Gliwicach swoim postanowieniem uchylił środek zabezpieczający w postaci detencji sądowej i nakazał natychmiastowe zwolnienie Gerarda K. – potwierdza sędzia Agata Dybek-Zdyń z Sądu Okręgowego w Gliwicach. – Orzeczenie sądu jest nieprawomocne, jednak natychmiast wykonalne. Sąd równocześnie orzekł środek zabezpieczający w postaci przymusowej terapii farmakologicznej oraz terapii uzależnień, zobowiązując Gerarda K. do stawiennictwa w wyznaczonej poradni zdrowia psychicznego w terminach wyznaczonych przez lekarza, gdzie ma kontynuować leczenie i terapię – dodaje rzeczniczka sądu.