Tak jak piszesz było zawsze. Do dozoru szedł ktoś kto miał już przerobione swoje lata, znał się na robocie i miał jakieś pojęcie o niej. Ta koniunktora zmieniał się jakieś 15 lat temu. Jak poprzyjmowali pociotów, znajomych i rodziny. I do dozoru dawali tylko za plecy a o robocie te barachło nic nie wiedziało. I przykład. Przyszły niedoszły przyszywany zięć dyrektora Zofiówki dostaje się od razu po przyjęciu do dozoru. Jedyne co potrafi to pić i nic więcej. Nawet papierkowe roboty popierniczy. Następny: zięć marynarz, byłego już dyrektora Krupińskiego. Dostaje się na Zofiówkę do dozoru i po 3 tygodniach awans z dozorcy na nadsztygara. Do przewozu poprzyjmowali ludzi. Przy rozmowie z nimi co dalej jakie kierunki na jakie oddziały pójdą czy maja chęć iść? Pada odpowiedź: Do inwestycji bo motowidło mi obiecał a tu się nie wykazuję bo ten 1 miesiąc przefikam. I tak z około 20 przyjętych może 5 robi dalej za fizoli. Reszta w przeciągu do 3 miesięcy na dołowych stawkach siedzi na powierzchni pochowana po biurach po znajomości.
Napisany przez ~Do Janusz Tracz, 09.07.2019 15:07
Najnowsze komentarze