W Rybnickim szpitalu nie jest dużo lepiej o czym przekonałam się po raz kolejny w piątek na SOR. Lekarz rodzinny skierował syna niepełnosprawnego w stopniu głębokim do szpitala w Rybniku. Syn ma już prawie 20 lat ale wygląd dziecko. Do szpitala dotarliśmy ok 16 lekarka zobaczyła nas za ok 2 godziny. Pobrano badania bo nogi puchną nie wiadomo dlaczego wyniki które zrobiłam prywatnie wykluczyły nerki więc może niewydolność krążeniową , taką informacje dostałam od lekarza rodzinnego który leczy syna i znając jego problemy nie zdecydowała się leczyć go ambulatoryjnie. Około godziny 21 zostaliśmy zaprowadzeni na kardiologie gdzie gdzie pani doktor na początek zaatakowała mnie że diagnostykę to się robi w tygodniu w przychodni i co ja sobie nie myślę no po przecież ja przyszłam do szpitala po 5 minutach miałam wszystkie badania i po prostu jestem wygodna. A pani doktor jest poi "16 godzinach dyżuru i jest zmęczona" A ja przez prawie 6 godzin na korytarzu woziłam dziecko w wózku bo mi się w domu nudziło. Syn już nie wiedział jak ma siedzieć denerwował się prosiłam panią doktor o jakieś łyżko bo przecież ile osoba niepełnosprawna może nie zmieniać pozycji powiedziała że ok ale nic z tego nie wynikło. Ok 21:40 zażądałam wypisu i po prostu poszłam do domu nogi dziecka był jak bania diagnozy żadnej nie było Okaz zdrowia ale jak się coś stanie to my matki dzieci niepełnosprawnych jesteśmy winne bo nie zauważyłyśmy, nie zwróciłyśmy uwagi, a do szpitala przychodzimy bo nam się nudzi w domu. Dla zdrowego człowieka zatrzymanie wody w organizmie jest groźne co dopiero dla osoby która sama nie zmienia pozycji ale może się mylę. Jak słyszę jakie to prawa i przywileje mają osoby z niepełnosprawność to mi się rzygać chce. Ja mam wrażenie że niektórzy lekarze patrzą na mnie jak na idiotkę, że walczę o każdy dzień mojego dziecka, nie wiem ale zastanawiam się gdzie mamy szukać pomocy
Napisany przez ~Zrezygnowana, 12.11.2019 23:25
Najnowsze komentarze