Co do Kingii to były z nią problemy już w przedszkolu. Moja córka mówiła o niej, że jest jakś dziwna. Cokolwiek to znaczy. Co do wykuczania z zabaw to nikt tego celowo nie robił, bo dzieci w tej klasie nie są dla siebie złośliwe. Ale w jednej zabawie bierze np. udział te 7 osób, a w innej kolejne 7. Kinga płakała gdy nie wybierano jej zawsze, a to już nie byłoby sprawiedliwe w stosunku do innych dzieci. Co do uwag o których mowa w artykule, jak dotąd pani Karina bardzo rzadko wpisuje uwagi i tylko za poważne rzeczy typu wulgaryzmy. Bo czy uwagą jest żartobliwe Gall Anonim pod niepodpisaną kartkówką? Według pani Roskosz tak. Potem pani Karina już nigdy tego nie użyła. Pani Karina jest świetnie wykształconą i bardzo świadomą dzisiejszych zagrożeń w szkole i nadinterpretacji niektórych rodziców i na pewno nigdy nie posunęła by się do bicia dziecka. Sytuacja o której mowa była delikatnym klepnięciem w pupę dziecka wskaźnikiem. Pani Karina zrobiła błąd, że się do tego przyznała. Ukorzyła się i myślała, że nagana do akt usatysfakcjonuje panią Annę Roskosz, ale nie wiedziała, że to dopiero początek. Co do zamiatania pod dywan - wielokrotne spotkania z pedagogiem szkolnym, dyrekcją i wychowawczynią, nagana do akt, sprawa w sądzie i prokuraturze, zebranie wszystich rodziców dzieci uczących się w tej klasie jest zamieceniem pod dywan? Co pani Karina miała jeszcze zrobić? Przyznać się do winy na ambonie w bazylice?
Napisany przez Magania, 24.07.2015 03:03
Najnowsze komentarze