Związkowe ataki na Jarosława Zagórowskiego przywodzą na myśl słowa Tadeusza Boya Żeleńskiego o tym, że „krytyk i eunuch z jednej są parafii, obaj wiedzą jak, żaden nie potrafi". Bo to właśnie ten świetny menedżer dba o miejsca pracy w JSW z równą troską jak związkowi przywódcy o swoje wysokie pensje. Na sytuację reaguje zawczasu i dlatego uczciwie mówi, że związki zawodowe nie mogą być barierą dla restrukturyzacji przedsiębiorstwa. Że nie mogą kontestować zmian, które są konieczne w gospodarce rynkowej. Dzięki uczciwemu, twardemu i realistycznemu stawianiu sprawy zatrudnia ludzi i płaci pensje i po pieniądze nie sięga do kieszeni podatników, co jest związkowym remedium na wszystkie bolączki. Związkowi liderzy swojego czasu nieźle zarobili na debiucie giełdowym JSW, a teraz odwracają się od swojej kopalni, działając na szkodę przedsiębiorstwa, którego rzekomo bronią. Z reguły nie oceniam publicznie działań moich zastępców, pamiętam o zasadzie, że „prawdziwa cnota krytyk się nie boi". Ale poziom ataków na Zagórowskiego sprawia, że czuję się wywołany do tablicy. Znam go dobrze i zapewniam, że rozumie świetnie to, co każdy dobry, troszczący się o swój zakład pracy menedżer rozumieć powinien. Że marnie ten zakład skończy, jeśli nie będzie w nim przestrzegane prawo, tak samo jak marnie skończy państwo, w którym władzę przejmą rozwydrzeni działacze związkowi. Dlatego życzę szefowi JSW, by ręka mu nie zadrżała, gdy związkowi liderzy łamią prawo. Powinien ich zwolnić w interesie tych, których oni rzekomo reprezentują.
Napisany przez likwidowacwszystko, 05.02.2015 11:04
Najnowsze komentarze