Zostałem wywołany do tablicy, wiec odpowiadam. 1. PiS to nie moja bajka. 2 Jaki jest faktyczny bilans zysków i strat wstąpienia Polski do UE nie wiadomo. Jest on oceniany przez pryzmat pojedynczych lokalnych inwestycji współfinansowanych z "unijnych" pieniędzy. Na to członkowstwo trzeba jednak spojrzeć z pozycji całej gospodarki i w ujęciu wieloletnim. W latach 2004-2007 Polska wydała 1700mld złotych. W tym czasie nasz bilans z UE to +80mld złotych, czyli otrzymaliśmy tylko ok. 5% tego co wydaliśmy. Jaki był koszt pozyskania tych 5% o których się nie mówi? a) koszty przystosowania prawa do unijnego b) przyjęcie wielu niekorzystnych gospodarczo zasad n.p. limitów produkcyjnych (to m.in. powód że cukrownie nie są nasze a cukier zdrożał 3-krotnie), skomplikowanych procedur kontrolnych. c) rozrost biurokracji d) koszty obsługi kredytów które trzeba zaciągać w przypadku finansowania przedsięwzięć współfinansowanych przez UE (uwydatniło się to znacznym zadłużeniem wielu polskich gmin) e) koszty dodatkowe – n.p. samo zorganizowanie naszej prezydencji oficjalnie kosztuje 500 mln złotych. Jasne że dla jakiejś wsi kanalizacja dofinansowana w 90% z UE to brzmi pięknie. Ale tylko dla tej wsi. Trzeba też pamiętać że ten dodatni bilans kiedyś zmieni się na ujemny i trzeba będzie „zrzucać się” na utrzymanie Brukseli i n.p. pomoc Włochom, Hiszpanii, czy Ukrainie (jeśli wstąpi do UE). Tak daleko politycy jednak nie sięgają. Tylko maks. 4 lata do przodu – do wyborów. P.s. Żeby była jasność – jestem za integracją europejską ale nie w takiej formie. Należało się zatrzymać na etapie otwartych granic i wolnego przepływu towarów i osób. Niestety za tym poszły czysto socjalistyczne rozwiązania gospodarcze Brukseli, wiec jak to z socjalizmem bywa- koniec UE jest bliski.
Napisany przez ~Takie sobie luźne myśli, 07.10.2011 09:48
Najnowsze komentarze