Obóz dla Ślązaków w Rusku ........................................W swojej książce „Naród musi pamiętać” tak opisują tamte dni: - Gdy wychodziliśmy do pracy w kopalni, na wieżyczkach strażniczych było pełne pogotowie. Karabiny maszynowe kierowano w naszą stronę. Padało ostrzeżenie: Uwaga! W czasie marszu nie wolno palić, rozmawiać, trzymać rąk w kieszeni. W razie próby ucieczki lub niewykonania rozkazu konwojenci bez ostrzeżenia użyją broni. Żadnego miłosierdzia, żadnej litości, żadnej pomocy. O współczuciu również nie było mowy. – To były straszne czasy – przyznaje ks. Jan Olender z Jaroszowa. – W obozie stale było ponad 500 więźniów, łącznie przewinęło się przez OPW kilka tysięcy. Opowiadano mi tragiczne historie o próbach ucieczek, o tragicznych wypadkach… Wiadomo, że więźniowie w Rusku ginęli. Żadnego z nich nie pochowano jednak na miejscowym cmentarzu, nie wiadomo, co stało się z ich ciałami................................................................................................. Według drWięcka z IPN-u Ciała więźniów nie były jednak grzebane na miejscowym cmentarzu, lecz wywożone w kierunku Wrocławia i chowane w nieznanym dotąd miejscu. – Popędzani przez strażników pękami kluczy, łokciami, kuksańcami, kopnięciami, gubiliśmy pod drodze trepy, kawę i chleb. Im większe było nasze upodlenie, tym większa była satysfakcja naszych oprawców. Każdy przejaw buntu lub niezadowolenia z naszej strony był natychmiast tłumiony zamknięciem w karcerze, biciem i głodem – wspomina Ślązak Jan Mróz . Były to lata 1951-1953r cały obóz był prowadzony przez polski UB .
Napisany przez ~Katolik nie fanatyk., 01.08.2011 08:10
Najnowsze komentarze