Gdzie dorabiamy, na co tracimy?
Zbadaliśmy, jak nasi czytelnicy zarządzają swoimi pieniędzmi. Kto odwiedził biuro ogłoszeń naszej gazety, miał okazję wypełnić ankietę na ten temat.
Z ponad 90 gazet lokalnych zebraliśmy 1600 odpowiedzi, które pozwoliły określić zwyczaje finansowe Polaków. Poprosiliśmy o podsumowanie wyników dobrze znanego czytelnikom aspiranta Fortunę. Oto jego spostrzeżenia.
Rodzina, ach rodzina…
Okazuje się, że większość z nas, bez względu na wiek, wykształcenie i miejsce zamieszkania, w razie problemów finansowych kieruje się ku rodzinie. Na pytanie: jak poradził(a)by sobie pan(i) z brakiem pieniędzy pod koniec miesiąca, najwięcej ankietowanych odpowiada, że poprosiłaby o pożyczkę kogoś z rodziny (42 proc.). Na drugim miejscu jest bank (20 proc.), a na trzecim przyjaciele (18 proc.). Można powiedzieć, że największym bankiem jest w Polsce kapitał społeczny – rodzina i znajomi, na których liczy w trudnej sytuacji aż 60 proc. badanych.
Rodzina może być najlepszą instytucją pożyczkową, pisał kiedyś Julian Tuwim, podając przy okazji receptę na poznanie kuzynów, wujków i pociotków – wystarczy się wzbogacić…
Budujące jest to, że zaledwie 9 proc. ankietowanych wzięłoby tzw. chwilówkę w instytucjach pożyczkowych. Niestety, ten sposób reperowania budżetów preferują osoby bezrobotne (17 proc.), którym trudniej spłacić dług. A przecież jest to najdroższy kredyt. Widać potrzebny tym, którzy nie mogą liczyć na pomoc najbliższych ani na bank komercyjny.
Ankietowani mieli sobie wyobrazić, że znaleźli się w trudnej sytuacji finansowej i muszą od kogoś pożyczyć pieniądze. Najwięcej ankietowanych (42 proc.) stwierdziło, że „nie jest to przyjemna sytuacja, ale czasem nie ma innego wyjścia”. Prawie co trzeci (27 proc.) zacisnąłby zęby i przeczekał trudne dni, stwierdzając: „to trudne, bardzo źle bym się czuł w takiej sytuacji. Wolałbym się raczej przemęczyć, niż prosić o pożyczkę”. Za to 30 proc. badanych nie miałoby takiego problemu. „Teraz pożyczę od kogoś, a potem się odwdzięczę”.
Niepotrzebnie wydaję na…
Zaskoczyły mnie odpowiedzi na kolejne zadanie stawiane ankietowanym. Otóż mieli oni dokończyć zdanie: czasem myślę, że niepotrzebnie wydaję pieniądze na…
Najwięcej wskazań padło na papierosy (29 proc.) i alkohol (22 proc.). Moje zaskoczenie wynikało stąd, że w grudniowych budżetach rodzinnych, jakie wspólnie analizowaliśmy na tych stronach, prawie żadna z rodzin nie wydawała pieniędzy na papierosy i alkohol. Zacząłem nawet podejrzewać, że zmieniły się polskie zwyczaje i przestaliśmy zaglądać do kieliszka. Jednak ankieta przeprowadzona na wiarygodnej próbie przywróciła wszystko do normy i pokazała, że wciąż dużo pieniędzy puszczamy z dymem i przepijamy.
Co piąta ankietowana osoba (21 proc.) odpowiadała, że nie ma zbędnych wydatków. Jeśli już odczuwamy dyskomfort spowodowany niepotrzebnymi zakupami, to najczęściej w grę wchodzą kawa i słodycze (18 proc.), prasa i czasopisma (15 proc.), rozrywka w postaci koncertów, filmu w kinie, przedstawień teatralnych (razem 15 proc.). Żałujemy także nietrafionych prezentów dla dzieci (7 proc.).
A jednak oszczędzamy
Zdecydowana większość ankietowanych regularnie lub nieregularnie oszczędza pewne kwoty – i to bez względu na sytuację materialną. Jedynie 16 proc. wskazuje, że w ich rodzinach nie odkłada się pieniędzy. Są to głównie osoby, którym nie starcza na najpilniejsze potrzeby i odmawiające sobie wielu rzeczy, aby związać koniec z końcem. Odkładają zatem ci, którzy mogą.
Wśród ogromnej większości (prawie 85 proc. odpowiedzi) deklarujących regularne bądź nieregularne odkładanie pieniędzy nieco więcej osób czyni to w miarę systematycznie. Najostrożniejsi są emeryci i renciści – prawie połowa z nich (49 proc.) regularnie odkłada „na czarną godzinę”, a niemal tyle samo robi to nieregularnie.
Na co odkładamy?
Na bieżące potrzeby dzieci, rodziny, na szkołę i kształcenie, leczenie i ubrania odkłada 22 proc. ankietowanych. O środki na większe wydatki, jak mieszkanie, samochód, wakacje, nieruchomości zabiega 29 proc. Są to głównie osoby z wyższym wykształceniem (prawie 35 proc.) i młodsze, do 34 lat (ponad 30 proc.), a także pracujący na stałych etatach (prawie 31 proc.).
Można zauważyć, że skłonność do oszczędzania rośnie z wykształceniem – na konkretny cel systematycznie odkładają osoby z wykształceniem wyższym (ok. 35 proc.) i średnim (ok. 30 proc.). Nie widać za to różnicy w chęci odkładania wśród mieszkańców wsi, miasteczek i większych miast.
Szukamy nowych źródeł dochodu
Zapytaliśmy też o sposoby dorabiania sobie przez czytelników. Okazało się, że o dodatkowe dochody nie stara się 42 proc. ankietowanych. Ale pozostali szukają szansy na ekstra pieniądze, i to z różnych źródeł. Regułą jest, że im gorsza sytuacja materialna, tym częściej pojawiają się starania o jej poprawę: dodatkowych dochodów nie ma 22 proc. osób, którym nie starcza na najpilniejsze potrzeby i aż 54 proc. nieźle sytuowanych. Rzadziej dodatkowych zajęć poszukują osoby starsze (ponad 49 proc.), z wyższym wykształceniem (48 proc.), na etacie (48 proc.) oraz emeryci i renciści (ponad 50 proc.).
Popularnym sposobem dorabiania są prace sezonowe – deklaruje je 15 proc. ankietowanych. Są to głównie ludzie ubożsi, słabiej wykształceni, bezrobotni, którym nie starcza na bieżące wydatki, muszą sobie odmawiać wielu rzeczy i dlatego potrzebują dodatkowych przychodów.
Dziękuję za wypełnienie ankiet, a do tematów finansowych będę jeszcze wracał na swoim blogu i w tygodnikach lokalnych.
Wasz aspirant Fortuna (www.fortunaradzi.p
Najnowsze komentarze