Sobota, 5 października 2024

imieniny: Igora, Apolinarego, Placyda

RSS

Czy Rybnik zdradził?

10.03.2009 00:00
1 wrzenia 1939 roku. Rynek. Rybniczanie zgromadzeni wokół czołgów Wehrmachtu. Wyrażają poparcie dla obcego wojska czy tylko przyszli z ludzkiej ciekawości? Między innymi nad znaczeniem tego zdjęcia dyskutowali ostatnio historycy. Wydarzenia z naszej nieodległej przeszłości i dzisiaj wywołują wiele sporów. Oliwy do ognia dolewa fakt, że Rybnik został wzięty przez Niemców... zdradą!
1 września 1939 roku. Rybnik łatwo wzięty przez Niemców. Zdrada, 8 godzin walk, które nie miały strategii, a na koniec mieszkańcy, którzy witają na rynku niemieckie wojska z radością. Jaka jest prawda o naszym patriotyzmie?
 
Między innymi nad tym zastanawiano się podczas konferencji naukowej „Rybnik i powiat rybnicki w okresie II wojny światowej”. – Jestem przerażony taką ilością słuchaczy. Wielkie skupiska akademickie zawsze z większym magnesem przyciągają na tego typu spotkania. No a Rybnik ma ambicje bycia placówką naukową – cieszył się z dużej liczby zgromadzonych Bogdan Kloch, dyrektor muzeum. Wielu słuchaczy, bo i temat gorący. II wojna światowa to dla naszego miasta bynajmniej nie historia walk do ostatniej krwi. Niektóre fakty z tak odległych lat do dzisiaj rodzą emocjonalne spory. – Witam wszystkich, którzy spierają się o historię w takich warunkach, a więc w merytorycznej dyskusji – przywitał i zaapelował Kloch.
 
Zdrada
 
Miasto zostało wzięte zdradą. 80 czołgów wjechało szosą Zebrzydowicką do Rybnika. Ktoś powystrzelał saperów, którzy mieli wysadzić wiadukt. Czołgi przejechały bez przeszkód. Potem to już trwało bardzo krótko. Do Żor też wjechali szybko, może z lekkim oporem. Na dłużej zatrzymał ich dopiero Kleszczów – opisuje przejście wojsk niemieckich z 1 września 1939 doktor Janusz Ryt. Historycy wiedzą, kto zdradził. – Walter Wollny, rodowity rybniczanin, syn młynarza, absolwent prawa na UJ. W sierpniu 1939 został powołany jako porucznik i CKM-ista do Batalionu Obrony Narodowej. W dniu wybuchu wojny przeszedł z całym batalionem na stronę niemiecką. To właśnie ci ludzie stali przy tym wiadukcie, a więc najprawdopodobniej to oni wystrzelali polskich saperów – zdradza wyniki swoich badań doktor Grzegorz Bębnik.
 
Niemców chlebem i solą
 
Zdrada nie wzięła się od tak. – To wydarzenie jest ukoronowaniem całego procesu budowania struktury dywersyjnej w Rybniku. Zajmowały się tym, w oparciu o organizacje mniejszościowe, placówka Abwehry i urząd bezpieczeństwa Rzeszy. Obrona Narodowa była tworzona z miejscowych. To, co miało być jej siłą, w realiach Górnego Śląska okazało się słabością – podkreślał narodowościowe uwarunkowania Bębnik. To świat żołnierzy. A mieszkańcy? Czuli się bardziej Niemcami czy Polakami? – Postawa mieszkańców. To jest sprawa najbardziej wrażliwa. Z jednej strony mamy zdjęcia ludności, witającej na rynku wojska niemieckie kwiatami i okrzykami. Taka reakcja mieszkańców nie jest w realiach Górnego Śląska jakimś kuriozum. Ale trzeba też ten obraz uzupełnić wszystkimi działaniami samoobrony. To nie może być rozważane jednoaspektowo – tłumaczy Bębnik i wskazuje, że jedną z przyczyn osłabienia więzi z państwem polskim była sytuacja gospodarcza. – Przemysł Górnego Śląska nie osiągnął już stanu sprzed I wojny światowej. Mieszkańcy mogli się czuć rozczarowani tą Polską. A bezrobocie rodzi patologiczne zjawiska, te zaś przekładają się potem na stosunki narodowościowe – tłumaczy.
 
Męstwo wobec zaniedbań
 
Drażliwe zdjęcia z wiwatującymi na widok niemieckich wojsk mieszkańcami najlepiej zakryć innymi faktami, które bezpośrednio nie biją w rybniczan. – Przygotowania do obrony trwały 5 miesięcy, natomiast same walki... 8 godzin. Do tego małego odcinka oddelegowanych było aż 5 generałów, którzy musieli się podzielić odpowiedzialnością za jego obronę. Logiki w tym nie było żadnej! – tłumaczy Ryt. Historycy wskazują, że ten brak strategii nie dotyczy jedynie naszego odcinka obrony. – Cała nasza koncepcja obrony była postawiona na głowie, i to również widzimy na tym odcinku rybnickim. Nasi dokładnie wiedzieli, gdzie Niemcy uderzą, ale chcieli bronić wszystkiego. To pokazuje ogrom zaniedbań organizacyjnych i równocześnie wielkie męstwo polskiego żołnierza – podsumowuje Aleksander Woźny.
 
Krystian Szytenhelm
  • Numer: 10 (122)
  • Data wydania: 10.03.09