środa, 25 grudnia 2024

imieniny: Anastazji, Piotra, Eugenii

RSS

Kręta i stroma droga do trzeciej ligi

18.12.2007 00:00
Piłkarze IV-ligowego Energetyka zakończyli rundę jesienną na pierwszym miejscu w tabeli.

Jest to niewątpliwy sukces tej drużyny, lecz droga do upragnionego awansu wciąż daleko. Czy możliwa? Jak najbardziej. Spełnionych jednak musi być kilka bardzo istotnych warunków.

Jak wiadomo, od przyszłego sezonu ligowe rozgrywki w Polsce czeka dosyć poważna reorganizacja. Najwyższą klasą rozgrywkową będzie ekstraklasa, a jej zapleczem będzie 18-zespołowa I liga. W miejsce dzisiejszej III ligi powstanie II liga, na którą składać się będą dwie 18-zespołowe grupy – do jednej z nich ma szansę awansować ROW. Aby jednak to osiągnąć, nasi piłkarze muszą wygrać w tym sezonie swoją grupę IV ligi, a następnie dwa baraże: ze zwycięzcą drugiej śląskiej grupy, a później z drużyną rozlosowaną spośród reszty triumfatorów wszystkich polskich IV lig. Jak widać zadanie to będzie niezwykle trudne, a w przypadku niepowodzenia nasi piłkarze mają jedynie szansę załapać się do jednej z ośmiu 16–zespołowych grup III ligi. Warunkiem osiągnięcia tego planu minimum, jak nazywa go zarząd klubu, jest zajęcie jednej z czołowych lokat w obecnych rozgrywkach. Pozostania drużyny w IV lidze nie biorą pod uwagę ani piłkarze, ani zarząd, ani tym bardziej kibice...

Cztery zwycięstwa na dobry początek

Rybniczanie przystąpili do sezonu 2007/2008 z nowym trenerem – Franciszkiem Krótkim oraz kilkoma nowymi zawodnikami. Wzmocniona została przede wszystkim linia obrony oraz ataku. W drużynie pojawili się piłkarze nawet z pierwszoligową przeszłością. Prawdziwym hitem transferowym był napastnik Marek Kubisz, mający za sobą prawie 200 występów w ekstraklasie, a ostatnio grający w II-ligowej Unii Janikowo. Jego partnerem w linii ataku został Roland Buchała, który wrócił do ROW-u po dwóch latach gry w GKS-ie Jastrzębie. Jeszcze dłuższy rozbrat z naszą drużyną zaliczył Adam Procek, który postanowił przed tym sezonem opuścić Przyszłość Rogów i ponownie zasilić linię obrony ROW-u. Jego partnerem w defensywie został Rafał Mitura z Ruchu Radzionków. Drużynę zasilili również pomocnik Grzegorz Bogdan (poprzednio Podbeskidzie Bielsko-Biała) oraz napastnik Łukasz Kruczek z rezerw Górnika Zabrze. Tak wzmocniony rybnicki zespół rozpoczął sezon od czterech zwycięstw. Na szczególną uwagę zasługuje wyjazdowe 3:1 z Pniówkiem Pawłowice, dla którego – jak się później okazało – była to jedyna porażka w sezonie.

Odczarowana bramka

W piątej kolejce sezonu nastąpił mały kryzys i po słabym meczu ROW stracił pierwsze punkty remisując bezbramkowo u siebie z Grunwaldem Ruda Śląska. Mecz ten zapoczątkował jednak kolejną passę – ośmiu meczy bez straty gola. Od szóstej kolejki rybniczanie wygrali do zera kolejnych siedem spotkań, w tym czasie (po dziewiątej kolejce) zasiadając na fotelu lidera IV ligi. Niestety, zgodnie z tradycją, czym bliżej zimy, tym słabsza forma naszych piłkarzy. Pechową okazała się trzynasta kolejka, kiedy to ROW pojechał na mecz do Czańca z tamtejszym LKS-em. Mimo znacznej przewagi i mnóstwa okazji do strzelenia bramek, rybniczanie zdołali trafić tylko raz do bramki rywala. Niestety tego dnia po prawie dwóch miesiącach odczarowana została bramka broniona przez Michała Buchalika i mecz zakończył się podziałem punktów. ROW był jednak nadal jedyną drużyną w lidze, która nie zaznała goryczy porażki. Stan ten został podtrzymany po pechowym remisie (strata gola tuż przed końcem meczu) ze Skałką Żabnica 2:2.

Osiem goli w Łaziskach

W ostatniej kolejce rundy jesiennej nadszedł jednak dzień, o którym chcielibyśmy jak najszybciej zapomnieć. Po bezbarwnej grze nasi piłkarze przegrali w Skoczowie z tamtejszym Beskidem aż 0:3. Mimo tego utrzymali się na pierwszym miejscu. Na listopad zaplanowane były jeszcze dwa pierwsze mecze rudy wiosennej, lecz powoli do naszego regionu zaczęła wkraczać zima. Gdy już wydawało się, że rok zakończy się niemiłym akcentem, los pozwolił rybniczanom się zrehabilitować za porażkę w Skoczowie. Mimo przenikliwego zimna, udało się bowiem rozegrać jeszcze jedną kolejkę, w której ROW zagrał na wyjeździe z Polonią Łaziska. Spotkanie zaczęło się fatalne, bo od bramki dla polonistów, lecz później na boisku dominował już tylko nasz zespół, który zaaplikował swoim rywalom aż... 8 bramek! Można więc powiedzieć, że rok zakończył się dla rybniczan mocnym akcentem i mogą spokojnie przygotowywać się do rundy wiosennej. Niestety, w klubie się jednak nie przelewa, czego nikt nie ukrywa. Aby te przygotowywania były więc rzeczywiście spokojne, potrzebny jest sponsor, który pozwoli ustabilizować sytuację finansową klubu oraz pomóc wzmocnić go jeszcze bardziej kadrowo. Bez tego awans do II ligi może okazać się niestety niemożliwy...

Ranking: Naj... jesiennej rundy

Najlepsi strzelcy
Kamil Kostecki  i Roland Buchała (po 12 bramek)
Dwaj przyjaciele z boiska. Obaj latem 2005 roku odeszli z ROW-u do GKS-u Jastrzębie. Ten pierwszy wrócił do Rybnika już po pół roku, ten drugI dopiero po dwóch latach. W tym sezonie należeli do pewnych punktów drużyny: Kostecki na środku pomocy, a Buchała w ataku. Obaj jednocześnie prześcigali się w strzelaniu rywalom bramek. „Kostek” strzelał regularnie: w dziesięciu meczach po jednej bramce, a w jednym dwie. „Rolio” z kolei strzelał tylko w połowie z 16 meczów, zaliczając jednak m. in. jednego hat-tricka.

Najlepszy playmaker
Marek Kubisz
Mistrz asyst, większość akcji drużyny przechodziła przez tego gracza. Rozgrywał, podawał, czasem strzelał. Wprawdzie grał w linii ataku, jednak nieco cofnięty za wysuniętym snajperem Buchałą, „Gazza” raczej wolał dogrywać piłkę, niż samemu kończyć ataki.

Największy pechowiec
Grzegorz Piełka
Pech tego piłkarza o ponadprzeciętnej szybkości polegał na tym, że do klubu przed sezonem dołączyli Kubisz i Buchała, którzy zajęli miejsce w ataku. „Pieła” był przed sezonem próbowany na prawej pomocy, jednak zbyt wiele z tego nie wyszło, bo najlepiej czuje się jako napastnik mijający jak tyczki swoich rywali i strzelający im gole. Jesienią nawet gdy wchodził na końcówki meczów, wiele wnosił do gry i wcale nie jest powiedziane, że wiosną nie powróci do podstawowego składu.

Najbardziej waleczny
Tomasz Kuś
Zawsze był solidnym graczem, ale potrzebował chyba mobilizacji. Dopiero bowiem w tym sezonie, gdy na jego pozycję (lewa pomoc) ściągnięto piłkarza z zewnątrz – Grzegorza Bogdana, na prawdę pokazał na co go stać. „Kusior” w najtrudniejszych momentach potrafił pociągnąć drużynę. Niezwykle waleczny, zadziorny, oddaje serce na murawie, jak mało kto.

Największe odkrycie
Michał Buchalik
Osiemnastolatek, na którego w tym sezonie postawił trener wstawiając go do bramki w podstawowym składzie. Ryzyko się chyba opłaciło, bo raczej nie zawodził, a gole, które puszczał (tylko 9 w całym sezonie) były raczej winą gorszej postawy zawodników z pola. „Buchal” przy odpowiednim prowadzeniu się może w przyszłości osiągnąć naprawdę wiele.

Największa nadzieja
Szymon Jary
Młody pomocnik, który odkryciem był już w poprzednim sezonie. Teraz tylko utwierdza wszystkich w przekonaniu co do swego talentu. „Siwy” imponuje walecznością, w środku pola nie ma dla niego straconych piłek, a gdy jest w formie, jest nie do przejścia dla rywali.

Łukasz Kozik

  • Numer: 51/52 (58/59)
  • Data wydania: 18.12.07