środa, 25 grudnia 2024

imieniny: Anastazji, Piotra, Eugenii

RSS

Kochamy się, jak Irlandię

11.12.2007 00:00
Rybnicko-żorska formacja „Carrantuohill” świętowała w gronie przyjaciół i fanów dwudziestolecie swojego istnienia.

– Wydaje mi się, jakbym znała „Carrantuohill” od zawsze. Ich muzyka jest jak wiatr, a oni to sama radość. A radość to w tej chwili największy skarb – mówiła na jubileuszowym koncercie Anna Dymna, która kilkakrotnie zapraszała zespół do zagrania w prowadzonym przez nią Krakowskim Salonie Poezji.

Znana aktorka przeczytała podczas koncertu w Rybniku kilka starych, irlandzkich wierszy, w tym utwór Seamusa Heaneya, laureata nagrody Nobla. O jego pobycie w Krakowie i spotkaniu z zespołem „Carrantuohill” opowiadał Jerzy Illg z wydawnictwa Znak. – Dzięki ich koncertowi Heaney poczuł się jak w domu – wspominał Ilg. Do grona przyjaciół rybnickiej formacji zalicza się także Ernest Bryll, poeta, pisarz, były ambasador RP w Irlandii i wielki miłośnik tamtejszej kultury. Grupa „Carrantuohill” zagrała jubileuszowy koncert w Rybnickim Centrum Kultury. Lista gości, którzy pojawili się na urodzinowym spotkaniu była długa. A publiczność usłyszała wiele zabawnych i wzruszających historii.

Dudziak ubóstwia z nimi śpiewać

Oczywiście na urodzinowym koncercie „Carrantuohill” pojawiło się także wielu muzyków. Jednym z nich był Irlandczyk, Bob Bales, z którym grupa współpracowała w latach 90. Zaproszenie przyjęli również muzycy, którzy zagrali na jazzowym albumie zespołu: Marek Raduli, Robert Czech i Krzysztof Ścierański. A mowa o płycie „Session natural Irish & Jazz”, za którą zespół otrzymał nagrodę Fryderyka. Niestety, z powodu zapalenia gardła nie dotarła wokalistka Urszula Dudziak, która pozdrowiła jubilatów i rybnicką publiczność przez telefon: – Całuję mocno. Wkrótce się zobaczymy i razem wystąpimy, bo ja kocham „Carrantuohilli” i ubóstwiam z nimi śpiewać. Z kolei obecny na koncercie Robert Kasprzycki żartował, że po każdym spotkaniu z zespołem „łapie” śląski akcent, a Paweł Kukiz zanim wykonał swój hit „O, Hela” wręczył jubilatom prezent, co opatrzył komentarzem: – Chopy, tu mocie halba, som żech pędził. – Butelek ci u nas dostatek, ale i tę przyjmujemy z godnością – ripostował Dariusz Sojka z „Carrantuohill”. Członkowie grupy nieco wcześniej zagrali swój popisowy numer na... butelkach, wzbudzając gorący aplauz publiczności.

Na Śląsku dobrze się bawimy

Urodzinowy koncert uświetnili również tancerze: grupa „Reelandia” oraz duet „Celtic Senses” z Michałem Piotrowskim, dwukrotnym Mistrzem Europy w tańcu irlandzkim. Publiczność obejrzała także kilka archiwalnych nagrań telewizyjnych z udziałem jubilatów. Nie zabrakło też urodzinowych prezentów, które wręczył Św. Mikołaj i wspólnie odśpiewanego przez zebranych: „Sto lat” pod przewodnictwem Jurka Owsiaka. „Carrantuohill” co roku występuje na jego Przystanku Woodstock, wspiera Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy, razem wybrali się również w podróż po Irlandii. – Tam, w Irlandii za ojczyzną tęsknimy, a tu na Śląsku dobrze się bawimy – rymował Owsiak, zachęcając zespół do bisów, w czym wspierała go publiczność, która zbyt szybko nie pozwoliła pożegnać się jubilatom.

Pytanie do jubilatów: Jak wytrzymujecie ze sobą 20 lat?

Maciej Paszek, skrzypce:
– Gdy są jakieś konflikty, trudne sytuacje mówimy sobie wszystko wprost i od razu. Czasami nie przebieramy w słowach, ale to jest bardzo skuteczne, to działa. Mówimy, co nam leży na wątrobie, potem jest takie oczyszczenie, można dalej pracować, bawić się... No i chyba nie wytrzymałbym, gdyby to nie była moja pasja. Ja autentycznie kocham muzykę irlandzką, szukam nowych płyt, chodzę na koncerty, czytam... To ważna część mojego życia.
 
Zbigniew Seyda, bouzuki, mandolina, gitara akustyczna:
– Kochamy się... Oczywiście jak w małżeństwie, czasami są kłótnie, ale to nie ma wpływu na całokształt. No i ważne jest, żeby się dobrze bawić. Po 20 latach gry w zespole to wciąż możliwe. Bo im lepiej grasz, tym lepiej się bawisz, bo wtedy już się nie mylisz.

Dariusz Sojka, akordeon, cytra, harmonijka ustna, instrumenty klawiszowe, bodhrana, flet prosty, tin whistles, dudy:
– Zespół jest równolatkiem mojego małżeństwa. Skoro z jedną kobietą da się wytrzymać 20 lat... Nasz zespół tworzą faceci. A wiadomo – mężczyzna z mężczyzną czasami krótko, czasami wulgarnie, czasami dramatycznie, ale szybko się porozumie. Z żoną trzeba dużo delikatności i subtelności, a koledze wywala się to, co leży na wątrobie. Po czym idzie się na piwo i zostaje przyjaciółmi na kolejne 20 lat.

Bogdan Wita, gitara akustyczna:
– Tego nawet najstarsi górale nie wiedzą... Może dlatego, że nigdy nie zakładaliśmy, żeby być zespołem komercyjnym. Zawsze ważniejsze było, żeby się tym wszystkim bawić, żeby mieć frajdę. I to się odnosi do tego, jak podróżujemy i jak robimy nowe utwory, to musi rajcować, przynosić radość. A jak się dogadujemy? Jak w starym, dobrym małżeństwie. Jak są różnice zdań, to trzeba przeczekać albo postawić po piwie i sprawa rozwiązana.

Adam Drewniok, gitara basowa i akustyczna:
– Ciężko. To żart. Znamy się jak łyse kobyły i wiemy, czego możemy się po sobie spodziewać. Zresztą, to już są więzy rodzinne... Ale o dziwo wciąż się zaskakujemy i bawimy we własnym towarzystwie. Jeżeli tak będzie przez następne 20 lat to super, ja sobie osobiście tego życzę.

Marek Sochacki, instrumenty perkusyjne i klawiszowe:
– Nie traktujemy się zbyt serio. Lubimy ze sobą przebywać, bo mamy podobne poczucie humoru, nadajemy na tych samych falach. Każdy z nas jest inny. Znamy dobrze swoje wady i kwitujemy śmiechem wzajemne wybryki wynikające z tych wad. Podchodzimy do wielu spraw z przymrużeniem oka.

Sonda: Goście o jubilatach:

Jurek Owsiak – działacz społeczny, dziennikarz, współzałożyciel Fundacji Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy:
– Z „Carrantuohillami” poznaliśmy się dwadzieścia lat temu, gdy przyjechali do Warszawy pożyczyć „stówę”. Są jedynym zespołem, jaki znam, który jadąc w trasę, zabiera ze sobą książki o żużlu i czeskie „świerszczyki”. Miło wspominam także naszą wspólną wyprawę do Irlandii.

Bob Bales – muzyk
– Gdy ich usłyszałem pierwszy raz , myślałem, że są z Irlandii. Tylko coś mi nie pasowało, bo grali zbyt „staccato”. Sprawa wyjaśniła się po koncercie, gdy nie mogłem się z nimi dogadać po angielsku. Potem razem graliśmy koncerty we Francji, Niemczech. Zaprosiłem też Maćka do Irlandii, żeby na miejscu uczył się naszej muzyki i żeby potem przekazał to reszcie zespołu.

Ernest Bryll – poeta, pisarz, były ambasador RP w Irlandii:
– Spotkałem ich na dorocznym przyjęciu w ambasadzie Irlandii w Warszawie. Chłopcy już wtedy grali fantastycznie, no i zaprzyjaźniliśmy się. A potem czasami dla nich tłumaczyłem. To są fantastyczni ludzie, bo potrafią się bawić. To jest tak rzadkie w Polsce. Polacy są na ogół bardzo ponurzy, ale nie „Carrantuohill”.

Jerzy Ilg – redaktor naczelny wydawnictwa „Znak”
– Poza profesjonalizmem, wspaniałym poziomem muzycznym i spontanicznością, z jaką grają, zachwycają mnie tym, że pozostali skromnymi chłopcami, nie uderzyło im do głowy gwiazdorstwo. Ciągle są sobą: skromni, weseli, prawdziwi, autentyczni. Przyjaźnimy się od 13 lat. Ciszę się, że nasze drogi się przecięły. Dzięki nim wiele naszych imprez krakowskich i nie tylko, zyskało dodatkowy blask, a publiczność miała wielką radość.

Tomasz Lorek – komentator żużlowy:
Zespół poznałem przez Adama Drewnioka, który jest wielkim fanem żużla. To są szaleni ludzie pokroju takich żużlowców jak: Skórnicki, Pedersen, Drabik. Mają niebanalny humor, czasami niezrozumiały przez ogół, co przesuwa ich w pewną niszę. Ale „Carrantuohill” też gra muzykę dla wybrańców, trzeba mieć otwarte serducho. A w busie zachowują tak jak motocykliści: kochają brud i mało elegancki język.

Beata Mońka

  • Numer: 50 (57)
  • Data wydania: 11.12.07