Wtorek, 24 grudnia 2024

imieniny: Adama, Ewy, Zenobiusza

RSS

Westfalska Ławka XVI: Czas burzenia

29.10.2024 00:00 red

Dwudziesty ósmy dzień lutego 1990 roku był ostatnim dniem pracy przed odejściem na emeryturę. W lutym przepracowałem 27 dni i dostałem wypłaty 1 453 500 złotych (milion czterysta pięćdziesiąt trzy tysiące pięćset złotych).

Przy dacie odejścia na emeryturę napisałem: Ostatni zjazd na poziom 700 metrów na szybie Ryszard II, wyjazd na szybie Chrobry II. Ostatnia dniówka w oddziale G – 1, pokład 723, ściana C – 8.

Przepracowałem ponad 32 lata bez bumelki i bez urlopu. Jak to bez urlopu? – ktoś spyta. Przez pierwsze dziesięć lat przysługiwało mi 12 dni urlopu jako pracownikowi fizycznemu. Gdy jechałem na czternastodniowe wczasy FWP, dochodziły do urlopu dwie niedziele. Po powrocie kładłem bagaże i do roboty. Panienka po dwóch klasach Liceum Ogólnokształcącego miała tak zwaną małą maturę i była pracownikiem umysłowym. W radzie zakładowej Związku Zawodowego Górników wbijała pieczątki w legitymacjach pracowników i miała 26 dni roboczych urlopu. Po dziesięciu latach pracy też miałem urlopu 26 dni roboczych, ale każdego roku przepracowałem około 27 dni świątecznych. Nie tylko nie miałem urlopu, ale ze swojego dołożyłem. Niech przyjmą to do wiadomości ci, co tak chętnie wypominają starym górnikom przywileje branżowe.

Przejście na emeryturę spowodowało, że mnie i kopalni przyszło żyć w separacji przez nas niezawinionej. Nasz los podobny. Staruszce wcześniej wyznaczono datę zgonu. Daty mojego zgonu nawet ja nie znam. W pobliżu staruszki spotykałem dawnych jej „kochanków”, koślawych, przygarbionych, o niezdarnych ruchach, podobnych do połamanych stempli drewnianych w zrobach, zbutwiałych i pokrytych białą pleśnią. Z szacunkiem spoglądaliśmy na staruszkę i wspominaliśmy czas razem przeżyty i ludzi, których już nigdy nie spotkamy. Spoglądaliśmy na kręcące się koła szybu Jan i Chrobry I (dawny Rudolf), bo betonowy szyb Chrobry II od samego swojego początku stoi bez oznak życia, jak mumia postawiona na sztorc.

Z naszym odejściem i z odejściem naszych kopalń, odejdą nasze problemy. Już przycichają orkiestry górnicze, coraz częściej grające monotematycznie – na pogrzebach. Górnicze mundury, sztygarskie kilofki i honorowe szpady zapełnią muzealne gabloty, w których wcześniej spoczęły husarskie skrzydła i ułańskie czako. Biblijny Kaznodzieja mówi: Wszystko ma swój czas i każda sprawa pod niebem ma swoją porę: Jest czas rodzenia i czas umierania; jest czas sadzenia i czas wyrywania tego, co zasadzono. Jest czas zabijania i czas leczenia; jest czas burzenia i czas budowania. Przodkowie budowali fabryki, huty i kopalnie. Coraz więcej kominów wspinało się ku niebie. A im czarniejszy i gęstszy dym z nich się wydobywał, tym bardziej się cieszyli, bo w tym widzieli potęgę człowieka i jego przemysłu. Wtedy nawet dym parowozów, zmieszany z dymem kadzidła, nikogo nie raził w katowickim kościele Mariackim.

Nadszedł czas burzenia. Wokół kominów i wież szybowych krzątają się minerzy, by je powalić jedną ręką za pomocą zapalarki – traaach, i po wszystkim, jak cięcie katowskiego topora. A gdy gęsta chmura ceglanego pyłu podnosi się ku niebu w geście rozpaczy, cieszą się ci, co nie byli związani zburzonym zakładem, bo są przekonani, że ta chmura tak samo świadczy o potędze współczesnego człowieka i potędze jego techniki. Tak cieszyli się bolszewicy, gdy z cerkiewnych dzwonnic strącali dzwony, które wydawały ostatni żałosny dźwięk, roztrzaskując się o bruk. Ale wtedy i teraz, tam i tu ktoś ukradkiem ocierał i ociera łzy.

Widziałem w TV wysadzenie wieży szybowej w Karwinie. Na pomoście rozpiętym między budynkami kopalnianymi dziennikarz rozmawiał z górnikiem. Kiedy wieża szybowa zachwiała się, górnik się rozpłakał i nie umiał powiedzieć słowa. Nasza gazeta zamieściła zdjęcie i napisała o tym tak: (…) Dziennikarze, fotoreporterzy, goście i zwykli ciekawscy z zapartym tchem wpatrywali się w piątek, 3 listopada, jak ogromny 300-tonowy, stalowy kolos o wysokości 49 metrów, po odpaleniu ładunków wybuchowych, drgnął i otulony tumanem kurzu, leniwie osunął się na ziemię. Owo leniwe osunięcie się na ziemię brzmi jak nagana dana wieży szybowej.

Moja kopalnia, choć była w pełnym ruchu, obumierała powoli z powodu postępu technicznego. W markowni duże okna, nazywane okienkami, zamknięto na dicht (szczelnie), światła zgaszono, za okienkami ani żywej duszy. Znane każdemu górnikowi miłe twarze pań wydających nam znaczki rozpłynęły się we mgle wspomnień. Do ścian między okienkami przymocowano czytniki kart. Markownia stała się obrzydliwie zimna, nieludzka, bez życia, bez duszy. Co roku przechodziłem przez odczłowieczoną markownię, by odebrać asygnatę deputatu węglowego. Na placu kopalnianym widziałem grupki anonimowych ludzi, dla których również byłem anonimowy. Przykre to, gdy na kopalnianym placu nikt spośród wielu ludzi nie wyciąga ręki na powitanie i nie ma do kogo gęby otworzyć, bo o czym byśmy rozmawiali? A przecież kilkanaście lat temu to my trzęśliśmy kopalnią. Minął czas, gdy byliśmy życiem kopalni w każdym jej zakątku. Wtedy dalecy byliśmy od myśli, że przyjdzie taki czas, który wszystkich nas wymiecie z kopalni.

Jesteśmy świadkami burzenia zabudowań naszej kopalni (rok 2014). Zaczęło się od budynków wokół szybu Jan, potem zburzono łaźnie, płuczkę i sortownię. Wyrwano szyny torów, prowadzących do kilku stanowisk załadunku. Następny będzie betonowy szyb Chrobry II. Ale to już trudniejsza sprawa i się odwleka. Przez ponad sto lat żadna zawierucha historii targająca Pszowem nie unicestwiła ulotnego dźwięku sygnałów szybowych szybu Jan, obok którego przechodziło szosą wiele pokoleń pszowian. Dźwięk sygnałów szybowych wpadał do uszu pszowian za Wilusia, za starej Polski, za Hitlera, za PRL i za III RP. Naraz sygnały ucichły, choć żadnej zawieruchy nie było. Nie wiem, czy ktoś odnotował datę, godzinę i minutę ostatniego uderzenia sygnalisty w dzwonek i czas zdjęcia ręki maszynisty wyciągowego z drążka sterowniczego po raz ostatni?

Andrzej Piontek


Za zgodą autora, fragmenty książki „Wesfalska ławka” publikujemy w odcinkach w gazecie oraz naszym portalu Historion.pl. Zachęcamy do lektury i przesyłania własnych wspomnień, opowiadań i archiwalnych zdjęć.

  • Numer: 44 (1249)
  • Data wydania: 29.10.24
Czytaj e-gazetę