Wtorek, 24 grudnia 2024

imieniny: Adama, Ewy, Zenobiusza

RSS

Prowadzi wóz bojowy, gasi pożary i ratuje ludzi

19.12.2023 00:00 red.

O straży pożarnej, młodzieżowych drużynach, kobietach w OSP i wielu innych aspektach służby rozmawiamy z Zuzanną Muchą, wieloletnią członkinią OSP Lubomia.

– Jak to się stało, że związała się pani z OSP Lubomia? Rodzinne tradycje czy przypadek?

– Zdecydowanie rodzinne tradycje, nie przypadek, ale powołanie. Odkąd pamiętam moje życie było związane ze strażą pożarną. Głównie dzięki mojemu tacie, który też jest strażakiem. Tak samo jak moja siostra, wujek i kuzynostwo. Jak widać straż to moja druga rodzina. Jak byłam małym dzieckiem tata zabierał mnie i moją siostrę do remizy, gdzie powoli poznawałam życie i zadania OSP. Kiedy tata biegł na alarm marzyłam o tym, aby móc biec razem z nim. Dlatego kiedy było to możliwe wstąpiłam w szeregi Młodzieżowej Drużyny Pożarniczej OSP Lubomia. A od 2018 r. po ukończeniu odpowiednich kursów (kurs podstawowy wraz z kursem ratownictwa technicznego, kurs Kwalifikowanej Pierwszej Pomocy) zostałam czynnym strażakiem OSP Lubomia. Posiadam również uprawnienia do kierowania pojazdami uprzywilejowanymi Kat. C. Dwa lata temu powierzono mi funkcję sekretarza Zarządu Gminnego ZOSP RP i sekretarza OSP Lubomia.

– Co pani czuła jadąc pierwszy raz jako kierowca do akcji?

– To był dla mnie szok. Kiedy przybiegłam do remizy stwierdziłam, że nie ma żadnego innego kierowcy. Jeden z kolegów powiedział, że mamy i wskazał na mnie. Wtedy to sobie uświadomiłam. Nadszedł czas zrobić użytek z uprawnień (śmiech) Przypomniałam sobie czego mnie uczono i szczęśliwie dojechałam do akcji. Był to „tylko” pożar trawy, można powiedzieć nic poważnego, ale każda akcja jest nieprzewidywalna.

– To wróćmy do młodzieżowych drużyn pożarniczych. Co to za formacje?

– Młodzieżowe Drużyny Pożarnicze to grupy dzieci i młodzieży w wieku szkolnym zrzeszone przy Ochotniczych Strażach Pożarnych. Członkowie tych drużyn biorą udział w życiu OSP poprzez: udział w turniejach wiedzy pożarniczej, zawodach sportowo– pożarniczych, pomagają w pracach w remizie, a przede wszystkim obserwują starszych, doświadczonych strażaków. Tak też było w moim przypadku. Kiedy ja wstąpiłam w szeregi MDP, o ile dobrze pamiętam miałam wtedy 8 lub 9 lat. Obecnie mamy mieszaną drużynę MDP, gdyż dziewczyny dorosły i obecnie tworzymy kobiecą drużynę, która kontynuuje tradycje startu w zawodach.

– W ostatnich latach drużyna ta odnosi sukcesy...

– No tak… Dzięki ciężkiej pracy i treningom zdobyłyśmy dwa razy pod rząd pierwsze miejsce na powiatowych zawodach sportowo– pożarniczych, dzięki czemu awansowałyśmy do zawodów szczebla wojewódzkiego. Mamy silną drużynę. Oczywiście jak to w grupie samych kobiet bywa, występują również spory (śmiech) i nie brakuje emocji. Ale realizujemy hasło: jedna za wszystkie, wszystkie za jedną. Jesteśmy zgrane. Spotykamy się, trenujemy na tyle, na ile czas pozwoli. W drużynie są również mamy, które muszą zajmować się dwójką, trójką dzieci. Każda z nas spełnia się też zawodowo. Niektóre osoby studiują, ale kilka miesięcy przed zawodami znajdujemy czas na treningi. Mamy stworzony pewien system, który funkcjonuje.

– Co jest najtrudniejsze dla kobiety w straży? Jednak akcje są różne, trzeba czasem mieć aparat powietrzny, wejść do piwnicy?

– Kobiety mają trochę inne predyspozycje niż mężczyźni. Piwnica nie jest dla mnie problemem, jest pożar, trzeba działać, czasem jest ciężko. Wchodząc, nigdy tak naprawdę nie wiemy jaka jest sytuacja. Reakcje na kobietę w szeregach straży pożarnej nadal są różne, ale najczęściej bardzo pozytywne. Czasem są one również zabawne: „Ooooo… z wami jest dziewczyna!”. Zwykle na kobiety w szeregach straży patrzy się z pewną dozą podziwu, zdziwienia i szacunku, gdyż nie oszukujmy się, kobiety wciąż stereotypowo uważane są za „słabszą płeć”, choć wcale tak nie jest. Dla mnie jako kobiety w straży, nie jest najważniejszym, by ładnie wyglądać, ale by dobrze wykonywać swoje obowiązki, pracować na równi z mężczyznami, ramię w ramię. Bywają chwilę zwątpienia, brak siły oraz zmęczenie, bo nie oszukujmy się sprzęt, który mamy na sobie trochę waży. Aktualnie w OSP Lubomia jest sześć kobiet, trzy biorą czynny udział w akcjach ratowniczo– gaśniczych, reszta dziewczyn na razie wychowuje dzieci i nie wyjeżdża. Czasem wyobrażam sobie taką sytuację, że wozem bojowym jadą do akcji same kobiety i myślę, że byłoby ciężko. Bo jednak męska siła jest niezastąpiona. Myślę, że mało która OSP może się pochwalić taką ilością kobiet, a pomimo tego mam nadzieję, że będzie nas coraz więcej.

– Czy spada zainteresowanie młodych strażą? Jak pani to widzi z perspektywy tylu lat?

– Kiedy ja byłam nastolatką, to było nas dużo, potem nastąpił etap, w którym młodzież nie chciała się angażować ani się uczyć. W tym okresie nawet drużynę MDP było ciężko zebrać. Ale od dwóch lat nastąpił wzrost zainteresowania strażą pożarną. W szeregi MDP wstępuje coraz więcej dzieci oraz młodzieży. My staramy się jakoś zainteresować te dzieci do działania.

– A dorosłe osoby są chętne?

– U nas w Lubomi tak. W tym roku mamy sporą grupę nowych strażaków. To poważna siła.

– Jaką jednostką jest OSP Lubomia? Jaki ma potencjał?

– Wiadomo, jak każda jednostka, zajmujemy się działaniami ratowniczo– gaśniczymi, czyli jesteśmy dysponowani do wypadków, do pożarów. Jako jedna z dwóch jednostek OSP na terenie powiatu wodzisławskiego specjalizujemy się w ratownictwie wodnym. Jesteśmy dysponowani do różnego rodzaju zdarzeń na akwenach. Od ofiar utonięć po zwierzęta na lodzie. Ciągle doskonalimy swoje umiejętności poprzez regularne ćwiczenia na zbiornikach wodnych. Musimy wiedzieć, jak działa katamaran, pompy na wodzie, jak bezpiecznie podjąć poszkodowanego z wody. Może nie wszyscy wiedzą co to jest katamaran. To jest taka jakby łódź, taki podest z silnikiem pływający po wodzie. Posiadamy dwa samochody ratowniczo– gaśnicze, średni Mercedes Atego i lekki Volkswagen Crafter oraz łódź. W ostatnim okresie w związku ze sporą ilością śniętych ryb patrolowaliśmy rzekę Odrę.

– Brała pani udział w takich akcjach z zakresu ratownictwa wodnego?

– Tak, byłam uczestnikiem takich akcji. Dwa razy niestety brałam udział w działaniach związanych z ofiarą utonięć. Przyjeżdżamy na miejsce, dowódca robi rozpoznanie i przydziela nam zadania. Rozpoczyna się szukanie zaginionego. Mamy specjalny sprzęt, który jest wykorzystywany, są to np. podbieraki, które nie uszkodzą ciała. W takich akcjach zazwyczaj dysponowani są również nurkowie ze Specjalistycznej Grupy Ratownictwa Wodno– Nurkowego z Bytomia. Współdziałamy oczywiście z Jednostką Ratowniczo– Gaśniczą Państwowej Straży Pożarnej w Wodzisławiu Śląskim, po ich przybyciu na miejsce zdarzenia to oni przejmują dowodzenie.

– Oprócz straży jest pani również członkiem zespołu karetki...

– Pragnę sprostować. Nie jestem członkiem zespołu karetki Państwowego Ratownictwa Medycznego. Tylko członkiem zespołu transportu medycznego, co również jest związane z niesieniem pomocy drugiemu człowiekowi. Obecnie studiuję pielęgniarstwo i w przyszłości chcę zostać członkiem zespołu karetki Państwowego Ratownictwa Medycznego, lecz nie zamykam się na inne możliwości. Może los pokieruje mnie w stronę szeregów Państwowej Straży Pożarnej.

– Planuje pani pracować w szpitalu

– Nie wykluczam takiej możliwości. Jeśli już, to na oddziale intensywnej terapii albo Szpitalnym Oddziale Ratunkowym.

– Jak wyglądała pani pierwsza akcja, w której pani uczestniczyła jako członek OSP?

– Moja pierwsza akcja była kilka dni po ukończeniu kursu podstawowego. Zostaliśmy zadysponowani do wypadku samochodowego w Lubomi. Na szczęście okazało się, że była to kolizja (czyli nikt nie został ranny). Nie ukrywam, że miałam ogromny stres. Nie wiedziałam, jak się nazywam i co mam ze sobą zrobić. Ale mogłam liczyć na pomoc starszych doświadczeniem kolegów. Dzięki nim każda kolejna akcja była łatwiejsza.

– A najtrudniejsza akcja pod względem psychicznym?

– Otwarcie mieszkania.

– A tam mogły być zwłoki?

– Tam były zwłoki. Jechaliśmy ze świadomością, że jedziemy otworzyć mieszkanie, w którym najprawdopodobniej są zwłoki, bo od trzech dni nie było kontaktu z daną osobą. To jest trudne, a w szczególności kiedy wykonuje się to pierwszy raz. Przy kolejnych akcjach tego typu człowiek się przełamuje i nie ma efektu ,,zaskoczenia”.

– Oprócz akcji czym jeszcze się zajmujecie?

– Wykonujemy prelekcje w szkołach dla dzieci oraz dla dorosłych. Pokazujemy, jak powinna wyglądać pierwsza pomoc osobom poszkodowanym. Prelekcje urządza się również na zebraniach wiejskich, festynach. Prowadzimy zresztą, podobnie jak wszystkie jednostki OSP, różne działania mające na celu integrację lokalnej społeczności.

– Jak zachęcić ludzi do działalności w OSP?

– Jak już wcześniej wspomniałam, działalność OSP to nie tylko udział w działaniach ratowniczo – gaśniczych, ale także działalność społeczna, prelekcje, szkolenia. Każdy może spróbować swoich sił. Jednak ważna jest nie tyle sprawność fizyczna, co predyspozycje psychiczne. Straż to nie tylko ,,zabawa z wodą”, strażacy spotykają śmierć, ludzką tragedię. Zawsze trzeba mieć zaufanie do kolegi z roty i świadomość odpowiedzialności za drugą osobę. Każdy strach można przełamać, trzeba tylko spróbować. No i jak powszechnie wiadomo, za mundurem....

oprac. Fryderyk Kamczyk

  • Numer: 51/52 (1204/1205)
  • Data wydania: 19.12.23
Czytaj e-gazetę