Piątek, 1 listopada 2024

imieniny: Seweryna, Wiktoryny, Warcisława

RSS

Walczyli o najdroższy lek świata i wygrali. Mikołajku, oto Twój prezent na 1. urodziny!

31.01.2023 00:00 sub

WODZISŁAW ŚL. Tysiące oczu wpatrzonych w zielony pasek zbiórki, który z minuty na minutę, z sekundy na sekundę zbliżał się do upragnionego celu. Rodzice Mikołaja Kubali, bliscy, przyjaciele i tysiące osób zaangażowanych w zbiórkę, życzliwych, śledziło finał akcji, wymieniając się informacjami, jak niewiele zostało do końca. I niedługo później ciesząc się, że to już – zebrano pieniądze na najdroższy lek świata. Chłopiec dzięki niemu otrzyma szansę na życie i zdrowie.

„To cudowne, co się wydarzyło”

Zmierzyli się z ogromnym wyzwaniem. Kiedy okazało się, że szansa na życie dla ich syna kosztuje 9 milionów złotych, po pierwszym szoku, postanowili działać. Intensywnie, bo przy SMA nie ma chwili do stracenia. Niespełna rok później – dokładnie w pierwsze urodziny Mikołaja zbiórka w portalu siepomaga.pl osiągnęła 100%. – My to sobie wymarzyliśmy, to było nasze postanowienie noworoczne i cały czas dążyliśmy do tego, żeby 26 stycznia to się udało. Powtarzaliśmy – to byłby najpiękniejszy prezent, jaki Mikołajek mógłby kiedykolwiek otrzymać. Przez te ostatnie kilka dni miałam pewność, że to się stanie – mówi nam Małgorzata Kubala, mama chłopca dzień po zebraniu całej kwoty na leczenie genowe.

Jednak nie wszyscy podzielali wiarę w tak szybkie zakończenie zbiórki. W połowie grudnia do zebrania było jeszcze około 3,7 mln zł, 9 stycznia – ponad 2 mln, 19 stycznia – 1,38 mln. – Niektórzy mówili – „jak wy to sobie wyobrażacie, kiedy jeszcze tyle pieniędzy do zebrania, a Wy mówicie, że 26 ukończycie?”. Odpowiadałam – „zobaczycie, 26 stanie się cud, ten licznik tak się zakręci, że to się na pewno uda”, i tak się stało – dodaje wzruszona pani Małgorzata.

Finał jak na mistrzostwach świata

O 100% na zbiórce walczyli zarówno rodzice Mikołaja, jak i niezliczona liczba osób – bliskich, przyjaciół, mieszkańców regionu, internautów. Tysiące aukcji, setki wydarzeń, zbiórki publiczne, akcje specjalne, wyzwania, licytacje strażaków, policji. Drobne wpłaty i pokaźne sumy. Aż w końcu licznik kwoty pozostałej do zebrania zaczął spadać w zawrotnym tempie!

Wszyscy zaangażowani z zapartym tchem śledzili postęp zbiórki. W czwartkowy wieczór nikt nie krył łez wzruszenia, kiedy o 22:25 liczby ułożyły się w cudowny ciąg i zbiórka osiągnęła 100%. Chwilę później rodzice chłopca rozpoczęli relację live w mediach społecznościowych, by podzielić się z „Ekipą Mikołaja” wielką radością. Nie spodziewali się, że tego wieczoru czeka na nich jeszcze jedna niespodzianka. Przed ich domem zebrało się kilkaset osób, by wspólnie cieszyć się w tej niezwykłej chwili.

– To było ogromne zaskoczenie. Nie mieliśmy pojęcia, że ci wszyscy ludzie do nas przyjdą. Radość, łzy, nie mogłam się uspokoić. Tu były setki ludzi – i znajomi i całkiem obce osoby, których wcześniej na oczy nie widziałam, ale wiem, że na pewno gdzieś są i działają. Emocje nie do opisania, brakuje słów, by powiedzieć, to co się działo w czwartek wieczorem – straże, wozy, sygnały, policja, tyle ludzi, flary, te bannery, balony – dzieli się swoimi wrażeniami Małgorzata Kubala.

Mikołaj obserwował wszystko z okna uśmiechnięty i szczęśliwy jakby wiedział, co się dzieje. – On był tak radosny w tym oknie. Widziałam też reakcje ludzi, którzy widzieli, jak on się cieszy, łzy wzruszenia, to było niesamowite – dodaje mama chłopca. Śmieje się, że nawet nie zauważyła, kiedy przystrojono otoczenie. – Oni przez jakiś czas chodzili u nas po podwórku i wieszali te balony, ja nawet nie zwróciłam uwagi, bo moja siostra już pozasłaniała okna, my też skupieni ciągle na tym liczniku i nawet nie przypuszczaliśmy, że będzie taka niespodzianka – mówi.

Kortyzol w dół, endorfiny w górę

O wrażenia pytamy również Marcina, tatę Mikołaja. Podkreśla, że działania jeszcze się nie skończyły, że jeszcze odbędzie się wiele zaplanowanych imprez, trzeba dokończyć zbiórki. – Ciągle na wysokich obrotach, ale już tak niesamowicie szczęśliwi – mówi. – Jedyne co – to spadł poziom kortyzolu, hormonu stresu – śmieje się. Za to endorfiny poszły w górę. – Aż się lepiej oddycha, ogromna ulga – dodaje.

Trud ciężkiej pracy wielu miesięcy przyniósł efekt

– My właściwie nie mieliśmy życia przez ten czas, zbiórka pochłonęła nas całkowicie, to ogrom pracy przy organizacji wszystkiego. Byliśmy na wszystkich wydarzeniach, ale aby się odbyły musieliśmy przygotować ogromne ilości pozwoleń, dokumentacji – wylicza tata chłopca. – Na chwilę obecną chyba mamy już osiem pełnych skoroszytów, a to jeszcze nie jest wszystko. Organizacja zbiórki publicznej to nie jest taka prosta sprawa, w samym ministerstwie załatwienie wszystkiego zajęło nam tydzień – przyznaje. Obiecuje sobie i swoim bliskim, że niedługo będzie więcej czasu, by spędzać go razem. – A później będziemy pomagać przy innych zbiórkach – zapowiada Marcin Kubala. – Zebraliśmy dużo wiedzy, jest mnóstwo osób, które potrzebują pomocy i na pewno będziemy działać – podkreśla.

(sqx)

  • Numer: 5 (1158)
  • Data wydania: 31.01.23
Czytaj e-gazetę