Sobota, 23 listopada 2024

imieniny: Adeli, Klemensa, Orestesa

RSS

Zima w mieszkaniach może okazać się nie tylko chłodna, ale też... ciemna

09.08.2022 00:00 red.

Brak węgla na opał, jaki grozi milionom polskich rodzin to tylko wierzchołek góry lodowej w nadchodzącym kryzysie. Prawdziwe tsunami szykuje się w energetyce. Już teraz eksperci alarmują, że ze względu na brak węgla, coraz prawdopodobniejsze są przerwy w dostawach energii. A nawet jeśli przerw nie będzie, to szykuje się drastyczna podwyżka cen energii. Prezes Urzędu Regulacji Energetykii w pismach do ministrów miał ostrzec, że wzrost taryf może wynieść nawet... 180%.

Rekordy na giełdach energii i węgla

W liście do minister klimatu i środowiska Anny Moskwy, prezes Urzędu Regulacji Energetyki Rafał Gawin miał ostrzec rząd przed drastycznymi podwyżkami cen prądu dla gospodarstw domowych w 2023 roku. Taryfy dla energii elektrycznej dla gospodarstw domowych mogą w 2023 roku wzrosnąć o co najmniej 180 proc., a rząd powinien podjąć kroki, by chronić obywateli przed „nieakceptowalnym” poziomem cen wynikającym z „nieracjonalnych” marż producentów energii – wynika z ujawnionego przez portal OKO.Press dokumentu. To efekt m.in. rosnących cen energii na giełdach oraz cen węgla. Jak wynika z danych Towarowej Giełdy Energii 4 lipca br., cena energii w ramach popularnego kontraktu rocznego z dostawą na 2023 r. osiągnęła poziom 1243 zł/MWh. W poniedziałek 18 lipca notowania na TGE sięgnęły już niemal 1600 zł/MWh. Dla porównania, cena energii w 2021 r. z dostawą na 2023 r. wynosiła około 368 zł/MWh. Do tego cena węgla kamiennego dla energetyki wynosi obecnie 40 zł/GJ. Dla porównania, w 2020 r. cena węgla dla energetyki wynosiła około 11 zł/GJ. Zdaniem prezesa URE, 180-procenotwa podwyżka czeka nas, jeśli te ceny pozostaną na takim jak obecnie poziomie.

O 180% w górę, czyli ile tak naprawdę?

Należy przy tym zaznaczyć, że koszt energii elektrycznej stanowi około połowy rachunku w gospodarstwie domowych – reszta to koszt dostarczenia energii. Portal Bakier.pl tłumaczy, że przy założeniu wzrostu ceny prądu np. o 180%, rachunek odbiorcy (przy niezmienionej jego części dystrybucyjnej) wzrósłby o około 90%.

Prezes URE sugeruje, że coś niedobrego dzieje się z samym hurtowym rynkiem energii. Pomimo planowanego istotnego wzrostu cen węgla kamiennego poziom cen wynikający z kontraktów zawieranych na rynku generuje bardzo wysokie marże pierwszego pokrycia u wytwórców energii elektrycznej z trzech największych energetycznych grup kapitałowych z udziałem właścicielskim Skarbu Państwa. „Niezrozumiała społecznie będzie sytuacja, w której taryfy dla energii elektrycznej i ciepła dla odbiorców końcowych wzrosną w bezprecedensowy sposób, a jednocześnie sektory górnictwa i energetyki będą wykazywały niespotykane dotychczas dodatnie wyniki ze swych działalności” – ostrzega prezes URE, cytowany przez portal Bankier.pl. Dlatego Gawin proponuje, by rząd w celu ochrony gospodarstw domowych przed drastycznym wzrostem cen taryf na prąd, podjął kilka kroków względem państwowych monopolistów na rynku energii. Chodzi o to, by rząd np. zlecił radom nadzorczym państwowych gigantów energetycznych analizę ich „polityki handlowej” oraz „zbadanie, czy poziom uzyskanych przez te spółki marż jest uzasadniony”. A także, by rząd rozważył wprowadzenie maksymalnej ceny węgla kamiennego dla sprzedaży przez krajowych producentów; rozważył opodatkowanie „nadmiernych zysków ze sprzedaży energii elektrycznej”, by przeciwdziałać wykorzystywaniu przez nich siły rynkowej. Pieniądze z ewentualnego opodatkowania Gawin sugeruje przeznaczyć na działania osłonowe dla końcowych odbiorców prądu i ciepła.

Ponadto Gawin sugeruje także, by prezes UOKiK zbadał, czy przedsiębiorstwa działające na rynku energii elektrycznej nie nadużywają pozycji dominującej na tym rynku „celem uzyskania nierynkowych marż”.

Energii może zabraknąć

Tymczasem jeszcze w tym roku istnieje groźba, że energii elektrycznej zwyczajnie zabraknie. Przed takim scenariuszem ostrzegał pod koniec czerwca prezes Górniczej Izby Przemysłowo-Handlowej (GIPH), Janusz Olszowski. Jego zdaniem, przyczyną takiego stanu rzeczy są braki węgla i brak potencjału do szybkiego zwiększenia jego produkcji. Zdaniem prezesa GIPH, szybkie rozwiązanie sytuacji może nie być w ogóle możliwe. „Praktycznie zostaliśmy zmuszeni, żeby nie inwestować w górnictwie, ograniczać moce produkcyjne, a nadal 70% energii w Polsce jest produkowane z węgla i w sytuacji nałożenia embarga na węgiel rosyjski brakuje nam 8 – 9 milionów ton na rynku” – mówił Olszowski w rozmowie z Portalem Samorządowym.

Prezes GIPH zauważa, że w Polsce popełniono błąd polegający na tym, że zaczęto odchodzić od węgla i ograniczać zarówno inwestycje w górnictwo, jak i moce produkcyjne zanim zdążono zapewnić społeczeństwu bezpieczeństwo energetyczne. „Przy tej całej akcji proklimatycznej zapomnieliśmy o sprawach niezależności energetycznej, o bezpieczeństwie dostaw surowców, o bezpieczeństwie podaży energii” – mówi Olszowski.

Wierzchołek góry lodowej?

Głos w sprawie zabrała też Izba Gospodarcza Sprzedawców Polskiego Węgla (IGSPW). Jej zdaniem, brak węgla na opał jaki grozi milionom polskich rodzin to tylko wierzchołek góry lodowej w nadchodzącym kryzysie. „O swoich obawach informowali niedawno premiera także producenci ceramicznych materiałów budowlanych, o czym pisaliśmy kilka dni temu, przerażeni są rolnicy, którzy nie będą w stanie ogrzać swoich szklarni oraz użytkownicy kotłów na pellet drzewny (kilkaset tysięcy gospodarstw domowych w Polsce), którzy nie zostali objęci ani tarczą antyinflacyjną, ani wsparciem podobnym do tego jak rząd zaoferował ogrzewającym swoje domy węglem. Najbliższa zima może okazać się najcięższą od wielu lat i to pod wieloma różnymi względami, a jej skutki ekonomiczne i społeczne będą odczuwalne jeszcze znacznie dłużej” – przestrzega IGSPW.

(art)

  • Numer: 32 (1133)
  • Data wydania: 09.08.22
Czytaj e-gazetę