Pamięć o polskich bohaterach wciąż trwa
WODZISŁAW ŚL. W dzielnicy Kokoszyce poświęcona została tablica upamiętniająca Karola Zbieszczyka, ściętego katowicką gilotyną przez hitlerowców. Kim był ten cichy bohater?
Pochodził z rodziny wielodzietnej, miał czterech braci oraz trzy siostry. Jego rodzice prowadzili gospodarstwo rolne, w którym pracował. Odbył zasadniczą służbę wojskową, w wojsku polskim. Po niej wrócił na gospodarstwo rodzinne i tam pracował do czasu przymusowego wcielenia do wojska niemieckiego. Miało to miejsce w latach 1943-44. W czasie wojny został ranny i przebywał w szpitalu wojskowym, skąd otrzymał krótki urlop.
Opinia lekarza powodem wyroku
Korzystając z wolnego przyjechał do rodzinnych Kokoszyc, aby odwiedzić swoich rodziców i krewnych, do których bardzo tęsknił. Niestety podczas tego pobytu rana postrzałowa się odnowiła. Udał się wtedy do raciborskiego lekarza, aby uzyskać odpowiednie lekarstwa, które miały zapobiec dalszej chorobie. Lekarz stwierdził, że nastąpiło samookaleczenie i powiadomił gestapo. W taki sposób zapadł pierwszy wyrok.
Obecnie wizyta u lekarza nie jest czymś strasznym. Jednak w tamtych czasach można było trafić na lekarza, który był nazistą wiernym tej ideologii. Nastąpiło natychmiastowe aresztowanie. Więzienie w Katowicach, sąd wojskowy, który skazał go na karę śmierci przez ścięcie gilotyną. W zebranej opinii przez tutejsze gestapo, przesłanej do sądu w Katowicach, na pytanie kim był, napisano: „Polakiem”.
W tym samym czasie aresztowano jego starszego brata – Pawła, który przebywał w Tarnowskich Górach. Został on wywieziony do obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu.
Pasjonat lokalnej historii – Władysław Szymura, natknąwszy się na listę ofiar wojennych, pochodzących z jego miejscowości, dotarł do członków niektórych rodzin. Pani Gertruda Szulik, dla której Karol Zbieszczyk był wujkiem, przekazała list, który napisał do rodziny i krewnych w ostatnich godzinach życia.
Nie chciał odejść w ciemności
Zwyczajem tego typu egzekucji, skazanym zawiązywano oczy. Jednak ostatnim życzeniem Karola było, aby odstąpiono od tego. Umierając miał 29 lat, a dzień 15.09.1944 r. był jego ostatnim dniem życia. Tak kończy się ta smutna opowieść o Karolu Zbieszczyku, ściętym w więzieniu w Katowicach w roku 1944 z rąk hitlerowców.
– Dzięki starszemu pokoleniu, zachowaniu dokumentów swoich najbliższych, których utracili w tak tragicznych sytuacjach, można odtworzyć życie bohaterów swojej małej ojczyzny. Dziś po tylu latach można przypomnieć młodemu pokoleniu, że był ktoś z ich rodzinnej miejscowości, który oddał tak młode życie za ojczyznę – mówi Władysław Szymura, który przeprowadził także prelekcję dla młodzieży z Kokoszyc, opowiadając o poległych bohaterach. Samo poświęcenie tablicy pamiątkowej odbyło się natomiast w ostatni dzień roku szkolnego 24 czerwca.
Gilotyna katowicka obecnie znajduje się w muzeum oświęcimskim. Natomiast na kokoszyckiej ścianie pamięci znajduje się jeszcze wielu innych „cichych bohaterów naszej małej ojczyzny”, których historie są tragiczne, ale warte zapamiętania.
Oprac. Marta Szwarc
Na podstawie materiałów Władysława Szymury
List Karola Zbieszczyka do rodziny, napisany w katowickim więzieniu
Katowice, dn. 15.09.1944 r.
Kochani Rodzice, Bracia i Siostry Szwagry, Bratanki i dziadki od braci i sióstr.
Ostatnie pozdrowienia zasyłam dla Was wszystkich, bo nadchodzi ta godzina i minuta aby odejść z tego świata. Ja umieram, ale nie płaczcie nade mną, bo mnie jeszcze jedna kropla łzy z oka nie spadła. Bo ja całe życie prosiłem Pana Boga, żeby mi dał taką śmierć, żebym się mógł jeszcze przed śmiercią wyspowiadać i przyjąć komunię świętą i do tego mam jeszcze sposobność. Proszę Was wszystkich, odpuśćcie mi to wszystko, za co Was kiedyś w życiu skrzywdziłem, żeby Pan Bóg mi też odpuścił i wziął mnie do swojego królestwa i proszę Was wszystkich, nie zapomnijcie się modlić za mnie.
Kochani Rodzice, Dziękuję Wam za to, że wychowaliście mnie po katolicku. Przepraszam Was wszystkich. Przebaczcie mi, że nieraz Wam złego uczyniłem. Teraz mnie się dostało, to mnie Pan Bóg ukarał. Tylko módlcie się za mnie, żeby Pan Bóg mi odpuścił.
Przepraszam też sąsiadów i przyjaciół. Tak jeszcze raz żegnam się z Wami wszystkimi i życzę Wam jak najlepszego szczęścia, zdrowia i długiego życia, a po śmierci Królestwa
Niebieskiego, żebyśmy się tam wszyscy spotkali. Już liczę moje życie na minuty i proszę jeszcze pozdrowić też tych, co nie ma w rodzinie Francka, żeby mi to wszystko odpuścił co mu ukrzywdziłem.
Zostańcie z Bogiem, może w Królestwie Niebieskim się kiedyś zobaczymy. Ostatnie ucałowania dla wszystkich od Karola.
Proszę ten list podać do przeczytania. Żyjcie wszyscy z Bogiem.
Karol
Katowice, dnia 15.09.1944, godz. 19.00.
Najnowsze komentarze