Sobota, 28 grudnia 2024

imieniny: Teofili, Godzisława, Antoniego

RSS

Wrócimy jeszcze do własnych upraw i domowej hodowli zwierząt

19.07.2022 00:00 sub

Z prezesem Spółdzielni Kółek Rolniczych w Gorzycach, hodowcą, członkiem Zrzeszenia Miłośników Drobnego Inwentarza i radnym powiatowym Markiem Rybarzem rozmawiamy o przyszłości Spółdzielni Kółek Rolniczych oraz rolnictwa indywidualnego.

Fryderyk Kamczyk. – Panie prezesie proszę kilka słów o samej idei spółdzielni. Wiemy, że powstawały jeszcze w okresie PRL-u. Jaka była rola spółdzielni i do czego była powołana?

Marek Rybarz. – Spółdzielnie powstawały w ramach zjednoczenia kółek rolniczych działających na terenie danej gminy bądź rejonu. Najpierw może wyjaśnijmy Czytelnikom, co to są kółka rolnicze. Zakładali je rolnicy indywidualni, gdyż nie każdego było stać na zakup odpowiedniego sprzętu. Na przykład 20 rolników założyło kółko, każdy z nich dał odpowiedni wkład finansowy i za te pieniądze zakupiono traktor oraz sprzęt rolniczy, na który nie było stać indywidualnego rolnika. Sprzęt ten służył każdemu członkowi kółka. Była to forma stowarzyszenia. Każdy mieszkaniec mógł należeć do kółka rolniczego. Spółdzielnia była zaś zrzeszeniem kilku lub kilkudziesięciu kółek. Pozwoliło to na powiększenie ilości sprzętu i dysponowano już wtedy nie jednym ciągnikiem, a np. dziesięcioma. Członkowie SKR-u mieli pierwszeństwo na korzystanie z usług oraz upusty, jednak sama spółdzielnia świadczyła również usługi osobom niebędącym członkami kółek i SKR-u. W tym czasie usługi te były na wysokim poziomie. Wielu rolników pracowało wykorzystując konie. Kombajn to najwyższy poziom techniki w okresie, o którym rozmawiamy. Proszę sobie zatem wyobrazić, jak ceniona była działalność takiej organizacji. Warto zauważyć, że 30 lat temu praktycznie większość mieszkańców gminy uprawiała pola i hodowała zwierzęta na własne potrzeby. Zapotrzebowanie na sprzęt rolniczy był ogromny.

– Tyle historii ogólnej. Kiedy powstał SKR w Gorzycach i jak funkcjonuje dziś?

– Nasz SKR powstał w 1974 roku na bazie 10 kółek rolniczych z gminy Gorzyce i 5 kółek z Lubomi. Obecnie w gminie Gorzyce zostały nam 3 kółka rolnicze, 25 osób jest członkami SKR-u, kiedyś było 100 członków, co roku liczba ta się zmniejsza. Sprzęt, którym dysponuje spółdzielnia jest majątkiem kółek rolniczych, który został jej przekazany. Obecnie niecała połowa pracowników spółdzielni to sami członkowie. Wszyscy wkładają serce w tę pracę. Nie ma tu nikogo, kto nie dawałby z siebie 100 procent zaangażowania. Często ma to swoje tradycje. Dziadek i ojciec również działali w SKR-rze. Osoby te są członkami rady nadzorczej i mają realny wpływ na to co się w spółdzielni dzieje, jakie decyzje są podejmowane. Tworzymy fajną, rodzinną atmosferę i dobry klimat. Rada nadzorcza wybrana jest przez walne zebranie członków i powołuje prezesa. Ja jestem prezesem od 4 lat, a przepracowane mam 23 lata. Jeżeli ktoś zatrudni się do naszego SKR-u to pracuje tu do emerytury, nie mamy rotacji pracowników. Choć pod względem finansowym jest różnie, dziś na rynku oferty są znacznie lepsze to jednak ludzie zostają u nas. Mają też realny wpływ i widzą jak pracują i jakie są zlecenia oraz ile ich jest. Będąc jednocześnie pracownikiem i członkiem spółdzielni mają prawidłową ocenę sytuacji.

– Jesteście też w strukturach wojewódzkich czy krajowych?

– Jest Wojewódzki Związek Kółek i Organizacji Rolniczych, do którego należą SKR-y ze Śląska, Częstochowy i Bielska – Białej. Na tym terenie działa obecnie 20 spółdzielni. Nie wszystkie jednak świadczą usługi rolnicze, część z nich przebranżowiła się. Jestem członkiem Rady WZKiOR, która składa się z 16 osób. Kiedyś mieliśmy większy wpływ na działalność rolniczą, na przyjmowane przepisy. Obecnie piszemy różne pisma do ustanawiających przepisy dot. rolnictwa, ale nasz głos w mojej i nie tylko mojej ocenie słabnie.

– Wspieracie też inne organizacje rolnicze?

– Tak, zgadza się. Naturalne jest, że na nasze wparcie moga liczyć kółka rolnicze, koła gospodyń wiejskich. Kilka lat temu jeszcze mogliśmy wspomagać finansowo koła gospodyń np. poprzez zakup strojów regionalnych itd. Obecnie zmieniła się sytuacja i przepisy nie pozwalają nam tego typu pomocy stosować. Wspieramy też inne organizacje działające na terenie gminy i szkoły oraz sołectwa, w których odbywały się dożynki. Nasze działania są pod kątem uporządkowania terenu, wykoszenia trawy itd. Dalej taką pomoc świadczymy przy organizacjach festynów w gminie.

– Jakim sprzętem dziś dysponuje gorzycka spółdzielnia i jakie działania teraz świadczy? Wspominał Pan, że liczba członków maleje, a czy w takim razie poszerzacie swoją bazę ofertową o inne usługi?

– Posiadamy wszystkie maszyny potrzebne do uprawy pola, od zasiania do zbiorów, a zatem ciągniki, przyczepy, pługi, brony, glebogryzarkę itd. Ponadto mamy również kosiarki, wykonujemy bowiem też usługi, które nie są rolnicze. Poszerzamy działalność koła gdyż tego wymaga od nas sytuacja. Kosimy pobocza dróg, zimą odśnieżamy drogi w sołectwach. Zajmujemy się wywozem nieczystości z szamb. Wynajmujemy pomieszczenia i prowadzimy stację paliw. Został nam jeden kombajn, który również wykorzystujemy, jednak usługi nim świadczone są minimalne. Praktycznie to tak, że jego używanie staje się nieopłacalne. 6 lat temu mieliśmy 6 kombajnów i wszystkie były wykorzystywane. Musimy odpowiadać na potrzeby rynku i poszerzać swoją ofertę jeżeli chcemy dalej istnieć.

– Dlaczego spada zapotrzebowanie na usługi rolnicze?

– Panie redaktorze mamy dwa typy rolników. Pierwszy to rolnicy indywidualni, którzy uprawiają coś i hodują np. kury czy krowy. Robią to jednak na własny użytek, tak jak kiedyś. To jest ta grupa dla której my jesteśmy jeszcze atrakcyjni pod względem sprzętu i usług. Druga grupa w powiecie wodzisławskim to rolnicy zawodowi, można nawet powiedzieć przemysłowi. Takie firmy rolnicze posiadają setki hektarów pól, hodują tysiące zwierząt i dokonują potężnego, z punktu widzenia rolnika indywidualnego przerobu. Takie firmy dysponują też bardzo wielkim zasobem własnego sprzętu i nie potrzebują wparcia. Mają ciągniki warte setki tysięcy złotych, a nawet więcej, własne kombajny, nie mówiąc już o innych maszynach. Dla nich SKR nie ma znaczenia.

– Problem polega jednak na tym, że Ci rolnicy nie świadczą usług indywidualnym osobom. Kiedyś poprosiłem dwóch znajomych rolników o wykonanie pewnej usługi i odmówili mi. Usługi rolnicze mogą zatem za jakiś czas być w cenie?

– Jest dokładnie tak, jak Pan mówi. Rolnicy przemysłowi nie świadczą takich usług i jest to całkowicie zrozumiałe. Dla nich to nieopłacalne i zwyczajnie wykracza poza możliwości. Rolnik nie posiadający ciągnika, a mający dwa hektary pola, które chciałby uprawiać np. sadząc ziemniaki czy zboże dla kur, które hoduje dla własnych potrzeb ma problem. Tu z pomocą przychodzi SKR, który wykonuje takie usługi.

– Myśli Pan, że sytuacja w obszarze produkcji rolnej na własne potrzeby będzie się zmieniać?

– Jestem przekonany, że sytuacja w rolnictwie będzie się zmieniać. W ostatnich dwóch latach już to widać. Ludzie posiadający pola zaczynają usuwać z nich krzewy i chwasty, zaczynają przerabiać leżące odłogiem pola na uprawne. Część osób kupuje kilka lub kilkanaście kur oraz innych zwierząt. Swojskie jajko i inne produkty stają się ważne. Niektórzy uczą się wypiekać chleb. Zmuszają nas do tego ceny w sklepach, a sytuacja w tym temacie raczej będzie się rozwijać. Ceny będą coraz wyższe. Ludzie zaczną powracać do uprawy roślin i hodowli zwierząt. Mamy też dużo usług związanych z zaniedbanymi polami, które właściciele chcą uporządkować. Usuwamy krzaki, wykaszamy trawę i wykonujemy orkę. Mówiąc językiem fachowym doprowadzamy je do dobrej kultury rolnej. Usługi wykonujemy na terenie całego powiatu wodzisławskiego.

– Jest Pan też hodowcą zwierząt. Na czym polega ta działalność?

– Jestem członkiem Zrzeszenia Miłośników Drobnego Inwentarza w Radlinie. Wiele razy na łamach Nowin Wodzisławskich pisaliście Państwo o naszych inicjatywach, wystawach które organizujemy. Ta pasja towarzyszy mi od dziecka. Od zawsze, od kiedy pamiętam coś hodowałem. Były to gołębie, kury ozdobne, bażanty. Dalej kontynuuję moje zainteresowania. Cały czas się rozwijam. Mam też pawie, ale i daniele oraz kózki ozdobne. Sam jestem rolnikiem, mam 5 hektarów pola. Zachęcam wszystkich, którzy mają możliwości, aby zainteresowali się tym tematem. Zwracam jednak uwagę, że zwierzę to nie jest rzecz, którą można zostawać na tydzień jak samochód w garażu. O zwierzę codziennie trzeba dbać, a to wymaga ogromnego wysiłku. Rolnik nie może sobie zrobić jednego dnia wolnego. To nieustanna praca.

– Dziękuję za rozmowę.

– Serdecznie dziękuję.

  • Numer: 29 (1130)
  • Data wydania: 19.07.22
Czytaj e-gazetę