Blaski i cienie rodzicielstwa zastępczego
Dają swoim podopiecznym szansę na życie wolne od obaw, niepewności jutra oraz zaspokajają ich potrzebę przynależności i bliskości, tak ważną dla każdego młodego człowieka. O blaskach i cieniach rodzicielstwa zastępczego rozmawiamy z dwoma matkami zastępczymi z powiatu wodzisławskiego.
POWIAT Macierzyństwo i ojcostwo to dla wielu z nas czas oczekiwany, będący nierzadko efektem wieloletnich starań. Niestety, nie wszystkie dzieci znajdują miłość, spokój i życiową stabilizację w swoich biologicznych rodzinach. W takich właśnie sytuacjach z pomocą przychodzą ludzie, dla których życie i dobro dziecka, bez względu na jego historię, są wartością samą w sobie. Szczegóły rodzicielstwa zastępczego przybliżają nam dwie matki zastępcze z powiatu wodzisławskiego: Katarzyna Wojaczek oraz Wiesława Sosna.
Różne drogi, jeden cel
Katarzyna Wojaczek wraz z mężem pełni funkcję rodziny zastępczej od ponad dwudziestu lat. Przez cały ten czas przez ich dom przewinęło się 23 dzieci. Obecnie rodzina opiekuje się 7 dziećmi. – Po ślubie z mężem doczekaliśmy się dwójki biologicznych synów, a że zawsze chcieliśmy mieć też córkę, to postanowiliśmy zostać rodzicami zastępczymi dla pewnej dziewczynki. Później jakoś tak poszło, że staliśmy się rodziną zastępczą zawodową – mówi Katarzyna Wojaczek, wspominając początki swojej pracy w charakterze rodziny zastępczej. Droga rodzicielstwa zastępczego Wiesławy Sosny było zupełnie inna. – Rodziną zastępczą zostałam z przypadku – mówi nam. – Sąsiadka, która miała córkę, zmarła. Wcześniej zmarł ojciec dziewczynki. Kiedy jej matka ciężko zachorowała, pomagałam jej w codziennych sprawach. Zostałam matką zastępczą, bo nie chciałam, żeby dziewczynka oglądała dom dziecka – dodaje podkreślając, że nie żałuje swojej decyzji. W domu pani Wiesławy przebywają także dwie dziewczynki z Ukrainy. Choć w obu przypadkach droga do zostania rodziną zastępczą była różna, to jednak cel był ten sam. Dzieci znalazły tam nie tylko opiekę i wsparcie, ale przede wszystkim ciepło domowego ogniska i serca otwarte na problemy podopiecznych.
Trudny czas adaptacji
W wychowaniu dzieci w placówkach typu rodzinnego ważne jest wytworzenie w domu atmosfery komfortu i bezpieczeństwa, którego dzieci nierzadko nie zaznały w swoich rodzinach biologicznych. Ich adaptacja do nowych warunków jest sprawą indywidualną, niedającą się ująć w jakiekolwiek ramy. – Proces adaptacji zależy od dziecka. Od tego, w jakim stanie fizycznym i psychicznym do nas trafiło, z jakiej jest rodziny. Niektóre adaptują się z dnia na dzień, innym zajmuje to półtora roku albo i dłużej – zwracają nam uwagę nasze rozmówczyni. Podkreślają jednak, że każde dziecko potrzebuje miłości, cierpliwości, zaopiekowania i uwagi. – Czasem w opiece nad dziećmi zdarzają się takie trudności, które bardzo ciężko pokonać. Dzieci są tak skrzywdzone przez los, przez swoich rodziców biologicznych, że bardzo trudno jest im pomóc. Jako rodzice zastępczy doświadczyliśmy tego z mężem. Musieliśmy wtedy odpuścić, zrezygnować i pewnym stopniu poddać się. Mając w domu jeszcze inne dzieci, zdaliśmy sobie sprawę, że nie możemy poświęcić ich na rzecz wtedy dwójki innych dzieci, które przez życie były bardzo poranione i potrzebowały indywidualnej opieki – mówi nam pani Katarzyna.
Blaski i cienie
Niezwykle istotne jest także podtrzymywanie kontaktów z dorosłymi już podopiecznymi, którzy nierzadko, mając własne rodziny, chętnie kontaktują się ze swoimi przybranymi rodzicami. – Mamy kontakt z dorosłymi wychowankami, odwiedzają nas i wspierają. Gdy widzimy, że dzieci wychodzą od nas i fajnie funkcjonują w dorosłym życiu, wtedy mamy świadomość, że uratowaliśmy człowieka – zauważa Katarzyna Wojaczek. Dodaje, że choć bycie rodzicem zastępczym jest pewnego rodzaju jej misją i celem w życiu, to mimo wielu pięknych chwil, doświadczyła też tych złych. – Łamie się nam serce, kiedy dziecko, z którym wydawało się, że złapało świetny kontakt i relację, odchodzi od nas i już się nie kontaktuje. Doświadczyłam takiej sytuacji i tego bólu – przyznaje ze smutkiem.
Otwarte serce i duże pokłady cierpliwości
Placówki typu rodzinnego, chociaż nie do końca zastąpią dzieciom ich rodzinny dom, są alternatywą dla dużych, przepełnionych domów dziecka, w których pracujący z młodzieżą wychowawcy, obciążeni pracą administracyjną, nie zawsze mają czas na rozmowę z dzieckiem i poznanie jego potrzeb. – Uważam, że rodzina zastępcza jest tworem tylko chwilowym. Dążę do tego i pracuje z biologicznymi rodzicami dzieci, które mam pod opieką i zdarza się, że wracają do nich. Rodzic zapracował na ten przywilej, pokazał, że chce, że potrafi zmienić to co było złe dla dziecka. I to też rozpatruję jako swój sukces. Bo udało się – mówi nam pani Katarzyna. Wspólnie z panią Wiesławą zachęcają innych, by ofiarowali swoje serce i czas dzieciom pozbawionym opieki własnych rodziców. – Z całego serca zachęcamy, ale trzeba sobie powiedzieć też wprost, że nie każdy do takiej roli się nadaje. Osoba, która chce zostać rodziną zastępczą, musi mieć w sobie olbrzymie pokłady cierpliwości, musi mieć otwarte serce na każde dziecko osobno – zgodnie twierdzą nasze rozmówczynie. Wszelkich informacji dotyczących zostania rodziną zastępczą udzielają pracownicy zespołu ds. pieczy zastępczej w Powiatowym Centrum Pomocy Rodzinie przy ul. Wałowej 30 w Wodzisławiu Śl.
Justyna Koniszewska
W 2021 r. w rodzinnej pieczy zastępczej przebywało ogółem 282 dzieci umieszczonych w 158 rodzinach zastępczych i rodzinnych domach dziecka. Najczęstszą formą sprawowanej pieczy zastępczej były rodziny zastępcze spokrewnione z dzieckiem. Drugą co do liczebności rodzin formę pieczy zastępczej stanowiły rodziny niezawodowe. Do najczęstszych przyczyn umieszczania dzieci poza rodziną naturalną należą dysfunkcje tkwiące w środowisku rodzinnym, przede wszystkim niewydolności opiekuńczo-wychowawcza rodziny, uzależnienie rodzica bądź rodziców od alkoholu lub narkotyków. W zeszłym roku, na 282 dzieci przebywających w rodzinnej pieczy zastępczej, tylko 9 dzieci powróciło pod opiekę rodziny naturalnej.
12 lipca na terenie Oazy Aktywności w Wodzisławiu Śl. odbył się festyn zorganizowany przez Powiatowe Centrum Pomocy Rodzinie w Wodzisławiu Śl. Celem wydarzenia była promocja i integracja rodzin zastępczych i pieczy zastępczej. – To wspaniała inicjatywa. Wspólna zabawa dzieci i dorosłych. Podczas właśnie takich spotkań dzieje się też wiele innych rzeczy: dziecko widzi, że nie tylko ono żyje w rodzinie zastępczej, inne dzieci też, więc może nie jest to takie straszne, nie ma się czego wstydzić. Oby więcej takich imprez organizowano – mówili nam dorośli uczestnicy wydarzenia. Podkreślali, że właśnie podczas takich imprez mają również szansę wymiany doświadczeń z innymi rodzinami zastępczymi. Z uczestnikami festynu, których większość stanowiły rodziny zastępcze z naszego regionu, spotkali się członkowie zarządu powiatu na czele ze starostą Leszkiem Bizoniem. – Bardzo się cieszę, że tak licznie się tu zebraliśmy. Bycie rodziną zastępczą wymaga niesamowitej siły, ale daje też mnóstwo satysfakcji. Tej satysfakcji życzę wam, drodzy rodzice, każdego dnia – mówił. W programie wydarzenia zaplanowano występy artystyczne, animacje, a także gry i zabawy aktywizujące dzieci.
Najnowsze komentarze