Piątek, 26 kwietnia 2024

imieniny: Marzeny, Klaudiusza, Marceliny

RSS

Straszek wędrowniczek

06.04.2021 00:00 sub

Po 7 tygodniach poszukiwań zaginiony kundelek odnalazł się... w Czechach

RADLIN To było siedem długich tygodni. Dokładnie po takim czasie odnalazł się piesek z Radlina, który wabi się Straszek. Za znalezienie psiaka wyznaczona była wysoka nagroda w wysokości aż 3000 zł.

Psiak zaginął 10 lutego tego roku, był świeżo po adopcji ze schroniska Psitulmnie w Zabrzu. W samym Wodzisławiu Śląskim pojawiło się wiele ogłoszeń o zaginięciu psa wraz z jego zdjęciem, numerem kontaktowym oraz informacją o nagrodzie dla znalazcy. Informacja opublikowana została także na portalu Nowiny.pl i została przekazana przez internautów na wielu grupach społecznościowych. Mijały tygodnie, podczas których pojawiały się pojedyncze informacje o możliwym miejscu pobytu psiaka. W końcu, pod koniec marca zdarzył się prawdziwy cud – piesek został rozpoznany... w Czechach, a konkretnie w okolicy Karwiny. Na czeskich forach facebookowych pojawiło się zdjęcie Straszka, który został rozpoznany po polskiej stronie granicy. Psiaka udało się złapać i przekazać opiekunom ze schroniska w Zabrzu.

– 6 lutego 2021 został adoptowany przez rodzinę w Radlinie. Niestety 10 lutego uciekł. Od pierwszego dnia szukaliśmy Straszka na przemian z wolontariuszem Ryśkiem bardzo intensywnie. Przez pierwsze pięć dni od środy do niedzieli każdego dnia pokonywaliśmy kilkanaście kilometrów wołając Straszka, mając nadzieję, że jak nas usłyszy to przybiegnie. W Radlinie chodziliśmy od Kopalni Marcel do Niewiadomia, bo w tych okolicach był widziany 12 lutego. Szukaliśmy go w Radlinie, w Rybniku, w Niedobczycach, w Wodzisławiu. 3 marca czuwaliśmy od 6 rano przy Lewiatanie na Wilchwach, bo tam był widziany podobny, a jak się później okazało był to inny piesek. Ostatni sygnał to był telefon, że był widziany w Jankowicach. Niestety żadna z informacji od 12 lutego nie była potwierdzona zdjęciem Straszka. Od początku wieszaliśmy ogłoszenia, w tydzień po ucieczce zaczęliśmy wywieszać zdjęcia z informacją o nagrodzie pieniężnej za znalezienie i wydanie nam Straszka. Niestety przez ostatnie tygodnie nie mieliśmy żadnych informacji o nim. Ale nie zrezygnowałam z jego poszukiwań. W weekendy po prostu jeździliśmy w regiony gdzie był widziany i nadal wieszaliśmy ogłoszenia. Wierzylam, że póki nie mam informacji, że Straszek nie żyje, to jest sens go szukać. W piątek 26 marca wieczorem na facebooku pojawiła sie na informacja z Czech, że był widziany w Karwinie, zdjecie zrobiła pani Tana. To był Straszek. Od razu córka wolontariuszki z Psitula, pani Kingi dołączyła do grupy na facebooku gdzie było ogłoszenie o Straszku, poinformowała, że to jest poszukiwany przez nas piesek. Odtąd Czesi byli proszeni o złapanie Straszka. Bałam się, że skoro przez półtora miesiąca tu w Polsce, gdzie było tyle ogłoszeń o nagrodzie, nie udało się nikomu go złapać, to w Czechach też się to nie uda. A tu w niedzielę 28 marca rano telefon od pana z Czech, że mają Straszka w ogrodzie i że jego córka Terez trzyma go za obrożę. Straszek poza kleszczami oraz zabrudzeniami jest w bardzo dobrym stanie fizycznym. Psychicznie to pewnie musi jeszcze dojść przez jakiś czas do formy. Na spacerach, na które go codziennie zabieram wyleguje się na trawie i przysypia. Dla mnie to, że Straszek się odnalazł i jest cały i zdrowy jest cudem! Przez 46 dni straciłam radość życia, bo było mi okropnie źle z myślą w jakiej sytuacji jest Straszek. Wyrwany po 4 latach z boksu, gdzie miał swoje posłanie, opiekę, miskę z jedzeniem, spacery i pozostawiony sam sobie w miejscu oddalonym od Psitula o ok. 45 km. Kiedy się zgubił było bardzo zimno, w nocy ponad 20 stopni na minusie. Od 28 marca wiem że w życiu wszystko może się wydarzyć – opowiada pani Beata Pogoda, opiekunka psa Straszka.

– Z całego serca dziękujemy pani Tana Zelinova, jej córce Terez Zelinova i mężowi Martin Zelina. Nie ma takich słów, którymi można by było wyrazić naszą wdzięczność. Ta wspaniała rodzina złapała naszego zaginionego Straszka, który zaginął 10 lutego. Po 7 tygodniach tułaczki, wychudzony i brudny przekroczył czeską granicę, gdzie na swojej drodze spotkał dobrych ludzi, którym nie był obojętny jego los, którzy nie odpuścili do póki się nie udało. Państwo odmówili przyjęcia nagrody wyznaczonej przez ukochaną wolontariuszkę Straszka – Beatę Pogoda, która nie straciła nadziei, spędziła wiele godzin na poszukiwaniach. Poruszyła niebo i ziemię, by odnaleźć swojego przyjaciela. Ogromne podziękowania również dla wszystkich zaangażowanych w poszukiwania i tych na miejscu i wirtualnie udostępniających ogłoszenie. Dzięki tym wszystkim, swoim aniołom Strachu w końcu jest bezpieczny – czytamy na stronie schroniska dla zwierząt Psitulmnie.

Data urodzenia Stracha szacowana jest na 2013 rok, więc jest to już starszy piesek. Na chwilę obecną pozostaje w schronisku w Zabrzu, bo wymaga pracy (jest psem lękliwym, a tak długa tułaczka również wywarła na niego duży wpływ). Na razie obecną nie wraca do rodziny adopcyjnej z Radlina. Rodzina z Czech nie przyjęła nagrody pieniężnej. Co przyniesie przyszłość? Czy Strach wróci do Radlina? A może zostanie w schronisku w Zabrzu? A może pojawi się pod dachem opiekunki Beaty? Tego jeszcze nie wiadomo.AgaKa

  • Numer: 14 (1063)
  • Data wydania: 06.04.21
Czytaj e-gazetę