Sobota, 23 listopada 2024

imieniny: Adeli, Klemensa, Orestesa

RSS

Komu bije 10 tys. dzwonów?

22.12.2020 00:00 sub

Trzy pomieszczenia w niepozornej piwnicy pod uczelnią w Jastrzębiu-Zdroju kryją drugą na świecie pod względem wielkości kolekcję dzwonków. Na pomysł upublicznienia swojego zbioru, który wsparło miasto, wpadł emerytowany górnik Krzysztof Zagaja.

JASTRZĘBIE-ZDRÓJ W nawigację Google wpisuję adres 1 Maja 61 i wyjeżdżam w trasę, aby zobaczyć jedną z atrakcji turystycznych Jastrzębia-Zdroju. To Galeria Dzwonków, którą prowadzi pasjonat i emeryt górniczy z Zofiówki. Dojeżdżam w końcu na miejsce, jednak staję pod drzwiami Wyższej Szkoły Bezpieczeństwa. Dzięki strzałkom i pomocy miłej pani sprzątaczki, udaje mi się jednak zejść do piwnicy budynku, gdzie czeka już na mnie Krzysztof Zagaja. Człowiek o wyjątkowo dopasowanym nazwisku, bo potrafi tak zainteresować słuchacza, że o dzwonkach można słuchać bez końca. Pan Krzysztof najpierw zaprasza do pierwszego pomieszczenia, w którym na wszystkich ścianach znajdują się dzwonki. Są dosłownie wszędzie, a większość z nich to dzwonki, które zawieszane są na zwierzętach. Całą ścianę zajmują krowie dzwonki, głównie z Podhala, ale nie tylko, bo także ze Szwajcarii, Finlandii, Francji, a nawet Hiszpanii. Są też dzwoneczki sokolnicze, a także janczary, czyli okrągłe dzwonki, w które przyoblekane są konie podczas ważnych uroczystości. To właśnie one najbardziej kojarzą się ze Świętami Bożego Narodzenia, bo dzwonią nimi renifery. – Tutaj mam największy – mówi Krzysztof Zagaja, wskazując na janczar wielkości grejpfruta z grubego i ciemnego żelaza. – To turecki dzwonek z wojen osmańskich z XVII w. Janczar pochodzi z kolekcji pana Wojciecha Makowieckiego z Zakopanego, który kupił go na półwyspie Anatolii w Turcji, od sprzedawcy dywanów. Takie kuliste dzwonki przywieszano zwykle do uprzęży końskiej, we wszystkie możliwe jej części – rozpoczyna opowieść pan Krzysztof. Jak na wścibskiego pismaka przystało, przerywam mu ciekawy monolog, zadając najprostsze pytanie jakie przyszło mi do głowy. – Ile ma pan dzwonków w kolekcji? – pytam. – Obecnie kolekcja liczy ponad 10 tys. dzwonków. To druga pod względem liczebności kolekcja na świecie. Mam 10 tys. serc – odpowiada Krzysztof Zagaja, nawiązując do serca, czyli elementu wydającego dźwięk.

Uprzedzając moje kolejne pytanie wskazuje na mały gliniany dzwonek z napisem „Dynów”. – A ten był pierwszy – wyjaśnia. Pan Krzysztof otrzymał go kiedyś od ojca. Było to swoiste „zaszczepienie bakcyla”, dzięki czemu rozpoczęła się niezwykła przygoda życia. Teraz efekty tej pasji mogą podziwiać wszyscy, bezpłatnie – bo właściciel niezwykłej kolekcji nie pobiera opłat za odwiedziny w galerii. Mało tego, każde dziecko, które odwiedza to miejsce, na pożegnanie otrzymuje dzwoneczek, który same może sobie złożyć.

Setki damulek

Mimo pobytu w piwnicy, w galerii nie odczuwa się żadnego przykrego zapachu. Wszystko jest czyste i jeśli już coś unosi się w powietrzu, to jest to zapach świeżo zaparzonej kawy z biura pana Krzysztofa. Po obejrzeniu pierwszego pokoju przechodzimy do drugiego, gdzie zdaje się, właściciel kolekcji zdołał zmieścić jeszcze więcej eksponatów na takiej samej powierzchni. Uwagę już przy wejściu przykuwają małe dzwoneczki w kształcie dam z epoki wiktoriańskiej w Anglii. W oczy rzucają się wyraźne detale metalowych panienek. Trzeba dodać… setek metalowych panienek! Przy dzwonkach data 1837-1901. – To dzwonki, które najczęściej służyły do przywoływania służby. Ich serce często było stylizowane na dwa trzewiki damy. Angielskie były pierwsze, ale później w wielu krajach Europy pozazdroszczono Anglikom pomysłu i tak powstały m.in. holenderskie wiatraki czy damy z Francji – wyjaśnia były górnik oddziału wentylacyjnego na Zofiówce. W jego kolekcji nie mogło oczywiście zabraknąć nawiązania do zawodu. W zbiorach znaleźć można więc kopalniane dzwonki sygnałowe, m.in. z Polski i Słowacji, a nawet z Wielkiej Brytanii, z piękną sceną pracy górników uwiecznioną w mosiądzu.

Jastrzębie już słynęło z dzwonków

Warto dodać, że w Jastrzębiu-Zdroju, a konkretnie w Szerokiej do 2008 roku funkcjonowało Muzeum Dzwonków, zainicjowane przez ks. Antoniego Łatko. Jego kolekcja liczyła około 2700 eksponatów, które pozyskiwał w różny sposób. Część podarowali parafianie, niektóre przywoził biskup Zimoń podczas wizytacji, a kolekcjonowanie w ogóle rozpoczęło się od posługi na ziemi cieszyńskiej, gdzie nie brakowało dzwonków bydła hodowlanego. Niestety po śmierci księdza w 2008 roku dzwonki zostały przekazane do klasztoru Sióstr Matki Bożej Loretańskiej w Warszawie-Rembertowie i raczej nie zostaną już odzyskane, choć właściciel obecnej Galerii Dzwonków wielokrotnie zabiegał o powrót kolekcji księdza Łatki do Jastrzębia. – Kontynuuję niejako tę tradycję księdza z Szerokiej, jednak (co nawet podkreślają miejscowi duchowni) moja kolekcja znacznie przerosła ekspozycję Muzeum Dzwonków. Robię swoje wiedząc, że dzwonki mają swoją pozytywną energię. Dźwięk dzwonków, tych z pozoru zwykłych przedmiotów, towarzyszy nam od początku, aż do końca życia. Dzwony, dzwonki mają coś w sobie nieprzemijającego, coś wielkiego co po wsze czasy, związane jest z ludzkim istnieniem. Kiedy zwiedzający naszą galerię, oglądają ten ogromny zbiór, zaczynają rozumieć co sprawia mi radość, oraz to, że moje życie jest interesujące i barwne – podkreśla Zagaja, prowadząc do trzeciego, ostatniego pomieszczenia.

Pracuj, jakbyś miał żyć wiecznie

Tu dzwonków jest równie dużo, jak przy wiktoriańskich damulkach i wiatrakach. Ale te są inne, wykonane z innych materiałów. Jest szkło, porcelana, kryształy a także kolekcja dzwonków sygnowana znanym z jubilerskich cudeniek nazwiskiem Faberge. Niektóre to dzwonki elektryczne, które od razu przywodzą na myśl sceny z serialu „The Crown”, kiedy angielska królowa wywołuje naciśnięciem przycisku dźwięk dzwonka, zapraszając tym samym na audiencję.

Widzimy też dzwonki drewniane, dzwonek z lawy wulkanicznej z Sycylii oraz misy tybetańskie, których kojący dźwięk prezentuje pan Krzysztof. W tym pomieszczeniu są chyba te najcenniejsze, jednak mój rozmówca unika tematu ich wartości. Trudno się dziwić, bo licho nie śpi. – Dla mnie najcenniejszy paradoksalnie jest ten gliniany, od ojca. Od niego się zaczęło i z nim też wiąże się nadzieja na przekazanie tej pasji kolekcjonerskiej kolejnym pokoleniom. Mam swoje motto, że trzeba pracować tak, jakbyś miał żyć sto lat, a żyć tak, jak byś miał w każdej chwili odejść. Robię swoje, kolekcja stale się powiększa, a najbardziej cieszy mnie radość tych najmłodszych, którzy przychodzą tutaj i wytrzeszczają oczy. Kiedy zaś sami mogą zrobić sobie dzwoneczek i nim zadzwonić, zawsze myślę, że ten moment dla któregoś dziecka może być początkiem drogi, tak jak dzwonek z Dynowa był drogowskazem dla mnie – mówi gospodarz Galerii Dzwonków. Oczarowany kolekcją robię jeszcze zdjęcia, dużo zdjęć, bo przecież wszystko tu jest ciekawe i piękne. Na tej stronie możecie Państwo zobaczyć kilka z nich, jednak do Galerii Dzwonków koniecznie trzeba wybrać się na żywo, do czego serdecznie zachęcam! Szymon Kamczyk


Galeria w dobie pandemii

Choć Krzysztof Zagaja jest bardzo otwarty na zwiedzających, to w czasie największych obostrzeń związanych z koronawirusem, zamyka także galerię, aby dmuchać na zimne. Po dłuższym okresie zamknięcia galerii otwarta została przed świętami Bożego Narodzenia na dwa dni w weekend 19 – 20 grudnia. Kolejna okazja do zobaczenia kolekcji nadarzy się prawdopodobnie dopiero po zniesieniu narodowej kwarantanny, czyli po 17 stycznia. Warto śledzić również profil Galerii Dzwonków w portalu Facebook, gdzie pojawiają się aktualne informacje o otwarciu, a także ciekawostki o dzwonkach ze zbioru.

  • Numer: 51/52 (1048/1049)
  • Data wydania: 22.12.20
Czytaj e-gazetę