Wtorek, 24 grudnia 2024

imieniny: Adama, Ewy, Zenobiusza

RSS

Czy prezydent miasta powinien popierać protestujących? Kieca: to rządzący wyprowadzili ich na ulice

10.11.2020 00:00 sub

Prezydent Wodzisławia Śl. Mieczysław Kieca udzielił poparcia uczestnikom protestów organizowanych pod auspicjami Ogólnopolskiego Strajku Kobiet, które kilkanaście dni temu przetoczyły się również przez Wodzisław Śl. Prezydent pytany, czy w dobie pandemii udzielanie takiego poparcia było rozsądne odpowiada, że miał do tego prawo.

WODZISŁAW ŚL. Przed tygodniem informowaliśmy, że 28 października w mediach społecznościowych prezydent Kieca zwrócił się do „spacerujących” po mieście protestantów: „Całym sercem jestem z Wami”. Z kolei II zastępca prezydenta Wojciech Krzyżek pozdrawiał protestujących z okna Urzędu Miasta, I zastępca prezydenta Iwona Kalinowska uczestniczyła w proteście. Zdaniem niektórych mieszkańców miasta, zwłaszcza tych starszych, to poparcie dla protestujących w dobie epidemii było nie na miejscu. W tej sprawie otrzymaliśmy np. telefon od pana Stanisława Przybyły z Wodzisławia. – Co to ma być, że prezydent Kieca popiera te protesty w takiej sytuacji epidemiologicznej, jaką obecnie mamy w mieście? Czy redakcja jest pewna, że prezydent takiego wsparcia udzialił? – nie dowierzał pan Stanisław. Otóż prezydent udzielił, czym zresztą sam się pochwalił w mediach społecznościowych.

O to poparcie zapytaliśmy prezydenta. Dlaczego przedstawiciele miasta, w osobach Prezydenta i Jego zastępców udzielili poparcia protestującym, mimo że odbywają się one w trakcie epidemii? Jak swoją decyzję wyjaśnią tym mieszkańcom, którzy uważają takie wsparcie za niepotrzebne czy wręcz szkodliwe? – Mamy do tego prawo. Zwyczajnie, jak każdy inny człowiek, mamy prawo do swoich poglądów. I co więcej, mamy prawo swoje poglądy wyrażać. Nigdy nikogo nie zachęciłem do bezpośredniego udziału w tych protestach. Nigdy nikogo nie namawiałem do czynnego udziału w zgromadzeniach. Jednak rozumiem powody takich wydarzeń. Rozumiem cały mechanizm społeczny, który obserwujemy. I jedyne, co mnie dziwi, to brak odpowiedzialności klasy rządzącej! Taka reakcja społeczna była w tym wypadku niemal pewnikiem. Zwłaszcza teraz, kiedy od miesięcy wszyscy znajdujemy się w wyjątkowej sytuacji, pełnej ograniczeń, restrykcji, narastających frustracji. To zawsze był gorący temat w naszym kraju. I taki zapalnik wrzucony w przestrzeń społeczną w takim momencie uważam za skrajny brak odpowiedzialności. Do TK wniosek skierowało 119 posłów. Zrobili to 19 listopada zeszłego roku. Mieli zatem niemal rok, by coś zrobić, podjąć dialog, przewidzieć konsekwencje, próbować im zapobiec. Czy coś tych 119 posłów zrobiło? Kolejną sprawą jest sam wyrok TK w takiej chwili dziejowej. A, jak stanowi art. 93 ustawy o TK, TK mógł przełożyć rozprawę i tym samym wydanie wyroku z ważnych przesłanek społecznych. Nie było takich przesłanek? Naprawdę szalejąca epidemia nie jest przesłanką, by nie dolewać oliwy do ognia? – odpowiada prezydent.

A może mimo wszystko włodarz miasta powinien raczej zachęcać protestujących i wybierających się na protesty do ograniczenia tej formy protestu na terenie miasta? – Wszelkie protesty były inicjatywą społeczną, realizowaną niezależnie ode mnie. Czy nie mam obaw? Mam i miałem je od samego początku. Miałem nadzieję, że protesty, które obserwujemy w całym kraju, w naszym mieście będą odbywały się w spokojnej atmosferze. I tak było. Zupełnie nie zawiodłem się na wodzisławianach i ich rozwadze. Wyszli na ulice, tłumnie jak nigdy, by głośno powiedzieć, na co się nie godzą. Nie zanotowaliśmy jednak żadnych burd, aktów wandalizmu, skandalicznych zachowań. Więc powtórzę: rozumiem gniew na ulicach, rozumiem jego mechanizm, ale daleki jestem od namawiania kogokolwiek do narażania się na niebezpieczeństwo – odpowiada Mieczysław Kieca.

Zapytaliśmy prezydenta Wodzisławia, czy utożsamia się zatem z treścią wulgarnych słów niesionych na transparentach przez protestujących, a także propagujących aborcję bez ograniczeń? – Nie utożsamiam. Ani z wulgarnym wyrażaniem swojego zdania, ani z postulatami aborcji na życzenie. Swoje stanowisko wyraziłem jasno w mediach społecznościowych. Z wielkim niepokojem patrzę na eskalację zdarzeń, ogrom związanego z tym niebezpieczeństwa, wybuchy agresji. Przyznaję otwarcie – nie jestem zwolennikiem aborcji na życzenie. Mam do tego święte prawo. Tak jak każdy człowiek ma prawo do innego zdania. Nie lubię o tym rozmawiać. Uważam, że to niezwykle trudne i na wskroś intymne kwestie. Nie lubię zaglądać nikomu w sumienie. Nie mogę jednak zupełnie zrozumieć i zaakceptować tego, co się dzieje. I głośno wyrażam swój sprzeciw i solidarność z tysiącami polskich rodziców. Bo tylko doświadczony rodzic zrozumie ten ból, z jakim związana jest choroba i śmierć upragnionego dziecka. Mieliśmy kompromis. Dla jednych zgniły, dla innych niewygodny, dla jeszcze innych wystarczający, a dla kolejnych nie. Ale był to jakiś kompromis. Kompromis, który nie skazywał na niezasłużone, niepotrzebne cierpienie matek i ojców, dzieci. Nie skazywał, brutalnie przymuszając, na trudną, pełną bólu ciążę. Nie skazywał na dramatyczny poród. Nie skazywał na patrzenie na śmierć dziecka. Nie skazywał na jeszcze większą traumę, na jeszcze większe psychiczne i fizyczne zniszczenie. Kompromis dawał wybór. Pozwalał poradzić sobie rodzicom z tym bezmiarem cierpienia po swojemu. Nie odbierał nikomu godności, nie odbierał nadziei. Dawał wybór. Zawsze tragiczny, ale wybór. A wracając do wulgaryzmów – nie lubię takiego języka. Nie posługuję się nim, trudno mi zaakceptować go na ulicach – mówi Kieca.

Zapytaliśmy również prezydenta, jak ocenia udział w protestach osób młodocianych: dzieci i niepełnoletniej młodzieży? – Niczego tu nie oceniam. Nie byłem uczestnikiem protestów. Nie widziałem, kto był wśród protestujących. Czy była młodzież? Dzieci? Jeśli nawet tak, to zostawiam ocenę sytuacji ich rodzicom. To wewnętrzna światopoglądowa sprawa każdej rodziny.

Prezydent odniósł się również do sprawy swojego kolejnego wpisu, w którym w kontekście protestów cieszył się z miasta pełnego pięknych ludzi. Przypomnijmy, że jedna z osób komentujących profil społecznościowy prezydenta zapytała go, czy może coś zrobi by umarłe miasto odżyło? Wtedy prezydent odpisał, że to nie jest wymarłe miasto, ale miasto pięknych ludzi. Dołączył do odpowiedzi filmik z nagraniem z protestów. Dziś prezydent Kieca twierdzi jednak, że pisząc o tym iż cieszy się z tego, że miasto dzięki protestom odżyło, wyrwaliśmy jego wypowiedzi z kontekstu i trudno mu to zaakceptować. – Miasto żyje każdego dnia. I jest pełne pięknych ludzi – zaznacza Kieca.(art)

  • Numer: 45 (1042)
  • Data wydania: 10.11.20
Czytaj e-gazetę