Poniedziałek, 29 lipca 2024

imieniny: Marty, Olafa, Beatrycze

RSS

Słyszę, że Wodzisław to Rodzinny Park Rozrywki

31.01.2017 00:00 red.

Minął półmetek kadencji prezydenta Mieczysława Kiecy. Pytamy włodarza o sukcesy i porażki, stosunki Wodzisławia z sąsiadami oraz o to, jakie podjął działania, by centrum miasta tętniło życiem.

Nowiny Wodzisławskie: Panie prezydencie, półmetek kadencji to...

Mieczysław Kieca, prezydent Wodzisławia Śląskiego: Powód do tego, by nadal mobilizować się do ciężkiej pracy. Możemy umownie mówić o półmetku, o podsumowaniu, ale w rzeczywistości jest to ciąg zadań, które wspólnie jako mieszkańcy wyznaczyliśmy sobie w ramach ważnego dokumentu, jakim jest strategia rozwoju miasta na lata 2007–2020. Obecna oraz wcześniejsze kadencje pokazują, że udaje się te zadania realizować.

Największy sukces tej połówki kadencji?

– Z punktu widzenia infrastruktury to na pewno zakończenie budowy Rodzinnego Parku Rozrywki "Trzy wzgórza". W pył obróciły się różnego typu populistyczne opowieści i straszenie, że miasto nie dokończy budowy, że będzie musiało zwrócić całą dotację i stanie się bankrutem. Tym, którzy tak straszą, zawsze mówię spokojnie: "dajcie popracować, a zobaczycie, jaki będzie efekt". Ostatecznie mamy sytuację, że zakończyliśmy budowę, pozyskaliśmy dodatkowe dofinansowanie, obniżyliśmy zadłużenie miasta i otrzymaliśmy nagrody za inwestycję. Ale dla mnie najważniejszą nagrodą jest to, że mieszkańcy korzystają z przestrzeni parku, prowadzą tam swoje nowe aktywności życiowe i są dumni z tego miejsca. Dziś w subregionie słyszę, że Wodzisław to Rodzinny Park Rozrywki. Poza tym sukcesem są na pewno wspólne działania w subregionie, to, że nauczyliśmy się mówić jednym głosem w sprawie ochrony powietrza. Na pewno cieszy wypracowana strategia oświaty, która pozwala realizować m.in. program i festiwal kreatywności, naukę gry w szachy, pływania, że są klastry edukacyjne w każdej dzielnicy. Ta strategia to nie tylko papier, ale realne inwestowanie w młode pokolenie i to na pewno zaprocentuje. Jestem też bardzo zadowolony z programu rozwoju dróg lokalnych i powrotu Wodzisławia na kolejową mapę Polski. A to nie koniec, bo trwają negocjacje dotyczące szynobusu i prace na rewitalizacją dworca.

Rewitalizacja dworca zakończy się w tej kadencji?

– Uważam, że nie. Dążenie do tego aby, na siłę skracać terminy, byle tylko pod koniec kadencji przeciąć wstęgę, jest niewłaściwe. Chodzi o to, by zadanie zrobić dobrze i porządnie. A będzie ono skomplikowane, bo właściwie nałożą się na siebie dwie inwestycje, czyli rewitalizacja dworca i budowa centrum przesiadkowego. Koordynowanie tego rodzaju robót w centrum miasta będzie wymagało odpowiedzialnego podejścia, nie pośpiechu.

Największa porażka tej połówki kadencji?

– Słowo porażka nie jest najlepsze. Na pewno nie jestem zadowolony z tego, że gdy wzięliśmy się z gminami za program ograniczania niskiej emisji, to odgórnie zabrano nam możliwości dotacyjne, a wraz z nimi nadzieje 300 wodzisławian, którzy liczyli na program wsparcia w tym zakresie.

Tyle że to nie było zależne od pana, jako prezydenta. A ja pytam o kategorię osobistych decyzji.

– Zastanawiam się nad momentami, które były trudne. Jednym z nich była decyzja co do przyszłości muszli koncertowej. Temat był trudny, ale dzięki zbudowaniu dialogu wokół niego ostatecznie udało się wypracować rozwiązanie. Nie mogę więc mówić o porażce, bo już dawno nauczyłem się, że czasem trzeba zrobić krok w tył, żeby później móc zrobić dwa do przodu.

Jak układają się relacje Wodzisławia z sąsiadami? Jest tak, jak można by tego chcieć, czy jest wiele do poprawy? Wyjście Wodzisławia z MZK oddaliło, szpital jednoczył.

– Uważam, że współpraca jest dobra. Co ważne – jest dialog. Rzeczywiście, problem komunikacji istnieje i wymaga rozwiązania. Wspólna komunikacja jest przyszłością. Starosta wodzisławski widzi to tak samo. Z naszej strony jest pełna wola, ale do rozmowy potrzebny jest trzeci partner, czyli MZK, który jest na etapie porządkowania swoich wewnętrznych spraw, m.in. z kwestią zarządu. Wierzę, te rozmowy rozpoczną się, ale wiem też, że będą trudne. Współpraca doskonale układa się w MZWiK oraz w Subregionie Zachodnim Województwa Śląskiego.

A w kwestii szpitala?

– Do tej pory mówiliśmy o idei modernizacji szpitala. Udało się wesprzeć finansowo zakup nowych karetek. Natomiast w 2017 roku trzeba będzie zastanowić się, czy gminy dołożą się do programu medycznego. Patrząc na zmiany w oświacie oraz zmiany w finansowaniu gmin, może być różnie. Na pewno dyskusja będzie trudna, ale nieunikniona.

Albo wszyscy pomogą, albo nikt?

– Uważam, że tak byłoby najuczciwiej.

A widzi pan jeszcze jakieś pole do zmian we współpracy sąsiedzkiej?

– Jedną rzecz bym poprawił. Chodzi o gospodarkę odpadami, a dokładnie o to, co i w jakich ilościach odbierane jest od mieszkańców w poszczególnych gminach. Różnice są i to wywołuje wśród mieszkańców reakcje: "a dlaczego u nas jest tak, a dlaczego u nich inaczej?". Myślę, że w przyszłości – w ramach gmin powiatu wodzisławskiego – warto stworzyć podobne regulaminy w tym zakresie. To by było bardziej korzystne dla wszystkich mieszkańców.

Powiedział pan kiedyś: "Moje miasto kojarzy się mi z przepiękną starówką". Jakie działania podjął pan, żeby centrum miasto tętniło życiem?

– Jeśli mówimy o starówce, to podzielmy temat na dwa aspekty. Pierwszy to dbałość o estetykę. Już w poprzedniej kadencji zadecydowaliśmy o zwolnieniach z podatków w zamian za remonty elewacji budynków. Efekty widać. Wygląd Starego Miasta jest zupełnie inny, niż 4–5 lat temu. To też wpłynęło na poprawę powietrza, bo wiele budynków po termomodernizacji przyłączało się do sieci ciepłowniczej. Część przyłączy jest też wykonywana obecnie, część będzie w przyszłym roku. Do tego wymiana infrastruktury drogowej, np. na ul. Kościelnej. Wszystko to poprawia estetykę w mieście.

A drugi aspekt?

– To współpraca z organizacjami, które ożywiają Stare Miasto, m.in. Izbą Gospodarczą, stowarzyszeniem Nasz Wodzisław czy GRH Powstaniec Śląski. Wprowadzamy działania, które powinny powodować, że mieszkańcy przyjdą, np. jarmarki bożonarodzeniowe i wielkanocne, Festiwal Kuglarzy, Noc Teatrów, Okroberfest czy rozwijający się jarmark staroci. To się udaje. Natomiast jako prezydent nie jestem w stanie wpłynąć na ofertę usługowo–sprzedażową na Starym Mieście. Są pewnego rodzaju trendy, że ludzie chętnie kupują wieczorami, w centrach handlowych, że chcą bezpośrednio podjechać samochodami. To, co na pewno zmieniło się na plus, to zdecydowanie większa liczba restauracji, pubów i kawiarni. Właściciele tych miejsc podjęli decyzje, że chcą zainwestować w Wodzisławiu. W ciągu ostatnich dwóch lat zmiana jest widoczna. To na pewno animuje większy ruch w centrum. A jeśli właściciele tych punktów nadal prowadzą swoje biznesy, to znaczy, że jest to dobra przestrzeń dla gastronomii, dla handlu.

Ta kadencja jest czasem, kiedy od ponad roku rządzi PiS. Po wielu latach rządów PO. To w pana opinii rzutuje w jakiś sposób na kierowanie miastem?

– Na pewno nie było tak, że gdy rządziła PO, to współpraca układała się wzorcowo. Otwarcie mówiłem politykom PO, że samorządy były traktowane po macoszemu. Były potrzebne, gdy zbliżały się wybory, a później – gdy dochodziło do rozmów o podziale środków dla samorządów czy o upraszczaniu przepisów, to samorządy były spychane na drugi plan. Jak to wygląda teraz? Zacznę od sztandarowego programu PiS, czyli 500 plus. Muszę przyznać, że jest to program, na realizację którego rząd w 100 proc. przekazuje pieniądze. Samorządy nie muszą nic dorzucać, co oceniam pozytywnie. Niepokoi mnie coś innego. Wcześniej rząd nie bał się powiedzieć, że ma swój pomysł i proponuje jakąś zmianę. Taka propozycja była konsultowana i samorządy mogły zgłaszać swoje uwagi. Dziś mamy do czynienia z dużą liczbą tak zwanych projektów poselskich, które nie muszą być z samorządami konsultowane. Problem w tym, że dotyczą one ważnych spraw, rzutujących na samorządy. To radykalna i niepokojąca zmiana.

Został pan prezydentem 10 lat temu, był pan wówczas najmłodszym prezydentem w Polsce. Przez ten czas spojrzenie na Wodzisław zmieniło się? Wyostrzyło? Widzi pan miasto inaczej?

– Na pewno, bo kiedy kandyduje się po raz pierwszy i nie ma się doświadczenia samorządowego, zupełnie inaczej widzi się spektrum spraw i problemów. Widzi się pewien wycinek. Dziś jestem dumny z tego, że widzę nasze miasto nie tylko z perspektywy całości. Jako przewodniczący zarządu Subregionu Zachodniego obserwuję je również z perspektywy regionu.

Rozmawiała: Magdalena Kulok

  • Numer: 5 (846)
  • Data wydania: 31.01.17
Czytaj e-gazetę