Duży Kaliber z archiwum: Po biznesmenie została kość
Mimo upływu trzynastu lat, do tej pory nie natrafiono na szczątki Henryka M., bogatego biznesmena z Rud. Na kawałki miała pociąć go jego żona Gabriela. Kobieta część ciała męża spaliła w kominku, resztę powyrzucała do śmietników.
Mieszkaniec Rud zapadł się pod ziemię w maju 2004 roku. Córka widziała ojca ostatni raz 8 maja w Rudach. Po kilku dniach jego żona – Gabriela M. poinformowała rodzinę, że ojciec został porwany. Jak twierdziła, porywacze zażądali 10 mln zł. 18 maja w willi M. pojawili się ludzie detektywa Krzysztofa Rutkowskiego. W tym czasie zniknęła Gabriela M. Wersja o porwaniu traktowana była jako bardzo prawdopodobna. Henryk M. był prezesem knurowskiej firmy zajmującej się składowanie odpadów. Przeszukanie domu przez pracowników detektywa przyniosło odkrycie plam krwi pod panelami i kawałka spalonego koca. Córki biznesmena oświadczyła, że po 8 maja w pokoju gościnnym wiele się zmieniło. Ściany odmalowano, wymienione zostały dywan i kanapa. Rutkowski najprawdopodobniej zorientował się, że w willi doszło do zbrodni. 20 maja o zaginięciu Henryka i Gabrieli M. dowiedziała się policja.
Porwali męża
21 maja policja otrzymała informację, że auto zaginionego biznesmena stoi zaparkowane w Zabrzu. Tego samego dnia odnaleziony zostaje też mercedes Gabrieli. Stoi w Katowicach. Zgłasza się świadek, który widział kobietę na dworcu kolejowym w Katowicach. Śledczy skrupulatnie badają ten trop. Mają szczęście, bo okazuje się, że kobieta zostawiła bagaż w kolejowej przechowalni. Policjanci wyciągają ze skrytki sportową torbę oklejoną taśmą. W środku znajdują banknoty. Potem okaże się, że Gabriela M. skontaktowała się ze wspólnikami męża i opowiadając im o rzekomym porwaniu, wyciągnęła od nich blisko 700 tys. zł, które schowała na dworcu. Od tej pory Gabriela M. jest poszukiwana listem gończym. 29 maja policja ustaliła operacyjnie, że Gabriela M. jest w Kuźni Raciborskiej. 31 maja rano zatrzymano ją w budynku niedaleko tartaku. Na wniosek prokuratora Sąd Rejonowy w Raciborzu zastosował wobec niej areszt tymczasowy pod zarzutem zabójstwa, zawłaszczenia 660 tys. zł i próby wyłudzenia 10 mln zł. Wkrótce kobieta przyznała się do zabójstwa męża i szczegółowo opisała jak pozbyła się ciała prawie stukilogramowego męża.
Cięłam go na kanapie
Z zeznań kobiety wynikało, że 8 maja w wilii małżeństwa odbyła się impreza. Po jej zakończeniu, już 9 maja Henryk M. zasnął nietrzeźwy na fotelu. Gabriela M. zeszła do piwnicy, gdzie mąż trzymał broń myśliwską. Wzięła sztucer i wróciła na górę. Przyłożyła broń do głowy męża i pociągnęła za spust. Padł tylko jeden strzał. Gospodarz zginął na miejscu. Kobieta postanowiła pozbyć się ciała. Wzięła nóż i zaczęła ćwiartować zwłoki męża, odcinając lewą stopę. Nóż okazał się zbyt tępy. Kobieta pojechała więc na zakupy i wróciła z piłą łańcuchową i nożem rzeźnickim. Przez cały dzień cięła ciało na kawałki, a następnie przez dwa dni paliła nim w domowym kominku. Korpus od kręgosłupa oddzieliła za pomocą wiertarki. Części ciała wkładała do kominka i paliłam. To, co się nie dało spalić, schowała do reklamówek i wywiozła na śmietniki koło Reala w Rybniku. Potem dokładnie wysprzątała mieszkanie, zmieniła dywan i meble. Spaliła też kanapę, na której ćwiartowała zwłoki.
Nie ma ciała
Biegły zbadał dokładnie kominek, podobnie jak ślady krwi. Kobieta wskazała, do którego rowu wrzuciła nóż i piłę łańcuchową. Na narzędziach jednak nie udaje się ujawnić ludzkiego DNA. Zbadany zostaje odłamek kości znaleziony przez policjantów w domu. Należy do Henryka M. 30 czerwca prokurator kieruje do sądu akt oskarżenia. Kobiecie grozi dożywocie. 24 lipca 2005 roku strażnicy w celi katowickiego aresztu znajdują ciało Gabrieli M. j. Powiesiła się na prześcieradle. Prokurator umorzył sprawę. Na szczątki Henryka M. nie natrafiono do tej pory. Po tajemniczym mordzie pozostała okazała willa w Rudach i wiele pytań dotyczących niejasnych powiązań biznesowych Henryka M. z branżą górniczą.
(acz)
Najnowsze komentarze