Alumast, od upadłości po błękitny ocean
Wodzisławska spółka Alumast jest jednym z czołowych, zarazem nielicznych europejskich producentów masztów, słupów i innych konstrukcji z aluminium i kompozytów. Jest notowana na giełdzie, wdraża nowe, unikatowe technologie, patentuje kolejne rozwiązania, myśli o następnych produktach. A jeszcze niedawno spółka zmagała się z upadłością. O stawaniu na nogi i rozwijaniu biznesu, czy przewadze kompozytów nad stalą rozmawiamy ze Zbigniewem Szkopkiem, prezesem zarządu Alumast S.A.
Działacie od 2000 r., wysyłacie produkty do ponad 30 krajów świata, w tym do Ameryki Płd. i na Bliski Wschód, jesteście grupą kapitałową ze spółkami w Niemczech i Rosji. Jak pan sądzi, czy mieszkańcy są świadomi, że firma z ul. Marklowickiej 30 ma światowy zasięg?
Staramy się mówić o tym, co robimy. Mamy własną gazetkę, którą rozprowadzamy wśród pracowników i ich rodzin, staramy się uczestniczyć w imprezach, festynach, ale nie mam pojęcia, do ilu osób to trafia.
Światowy zasięg, ale nie zawsze tak było. Siedem lat zmagaliście się z upadłością układową. Przyzna pan, że upadłość brzmi fatalnie. Jak do tego doszło, jak sobie z tym poradziliście?
Fatalnie to wygląda u nas, ale nie na Zachodzie. Tam jest to normalny proces gospodarczy. Ktoś wymyślił coś takiego, jak spółka z ograniczoną odpowiedzialnością, po to aby prowadzić działalność gospodarczą obarczoną ryzykiem wydarzenia się czegoś niedobrego. Jeśli to coś się wydarzy, wyjściu z sytuacji służy program restrukturyzacyjny przedstawiany wierzycielom. U nas nazywa się to upadłością układową, co najmniej niezrozumiałe szczególnie dla kontrahenta za granicą. Kluczową sprawą jest utrzymanie miejsc pracy. Istotny jest pierwszy miesiąc takich problemów. Jeśli znajdzie się chętny, kupuje przedsiębiorstwo, spłaca częściowo wierzycieli i przedsiębiorstwo zaczyna nowe życie. A u nas upadłość to wyrok, bo procedura sądowa trwa wieki, w naszym przypadku były to dwa lata. Niestety upadłość kojarzona jest z przekrętami. Natomiast restrukturyzacja poprzez postępowanie układowe nie jest niczym złym, to proces mający wyczyścić spółkę, poukładać i pozwolić jej zachować miejsca pracy. My weszliśmy w spór z bankiem w 2008 r. Spór związany z opcjami walutowymi. Wówczas 70 proc. naszej produkcji eksportowaliśmy. W 2007 r. euro było po 4,5 zł, a w 2008 r. już po 3,25 zł. Trzeba zadać sobie pytanie, czy to jest gospodarka, czy manipulacja, żeby ktoś zarobił? Aluminium, nasz główny surowiec kosztował około 1600 - 1800 dolarów za tonę w Londynie, nagle w lipcu 2008 r. kosztował 3150 dolarów. W grudniu euro skacze z 3,20 na 5 zł, a aluminium tanieje do 1100 dolarów. Takie rzeczy nie dzieją się same.
Odetchnął pan, kiedy w styczniu 2015 r. wpisy o upadłości po 7 latach zostały usunięte z KRS?
Wszyscy odetchnęliśmy. Mało kto o tym wie, ale jeśli firma jest w trakcie postępowania układowego, to jej pracownicy mają problem z uzyskaniem kredytu.. Niech pan spróbuje utrzymać załogę w takiej sytuacji. Część odeszła, ale część wytrzymała. Zostali najlepsi :)
Właśnie, w raporcie giełdowym za III kwartał 2015 r. wyczytałem, że staracie się ograniczać rotację pracowników poprzez proponowanie umów o pracę zamiast umów tymczasowych. Jak rozumiem, stara się pan trzymać pracowników, bo uważa, że są cenni.
Pracownicy są kluczowi, bez nich nie ma firmy.
Pytam, bo słyszy się, jak ktoś dostaje zlecenie, przyjmuje 30 osób, zlecenie się kończy i ci ludzie są zwalniani.
Proszę pana, trudno wymagać, żebym brał kogoś na stały etat, potem mu płacił odprawę i masę innych rzeczy, tylko dlatego, że mam sezonowe zlecenie. Przedsiębiorstwo nie ma tworzyć miejsc pracy, tylko generować zysk, i do tego celu przyjmować pracowników. My stosujemy umowy-zlecenia, ale robimy to sprytnie. Uczymy ludzi zawodu laminiarza. Nie ma szkół zawodowych, które by kształciły w tym kierunku. Przekonałem się, że nie można kogoś przyjąć od razu na umowę o pracę, bo wyuczymy zawodu, a ten ktoś za kilka miesięcy się zwolni. Stąd wpierw zatrudniamy na trzy miesiące na umowę-zlecenie. Ale dość ciekawie, ponieważ jeżeli ktoś się sprawdzi i stwierdzimy, że chcemy, by u nas pracował, to prócz wypłaty dostaje na koniec premię w wysokości jednomiesięcznej pensji. Dla motywacji. Jeśli jest zainteresowany, zatrudniamy go na kolejne dziewięć miesięcy na zlecenie. Jeżeli wykaże się, wyszlifuje umiejętności, znów na koniec dostaje miesięczną premię i przechodzi na umowę o pracę za zupełnie inne pieniądze. A po przepracowaniu roku na etacie wchodzi do programu akcji pracowniczych, czyli dostaje akcje, stając się współwłaścicielem firmy.
Czy słowem kluczem w opisie działalności spółki jest kompozyt?
Spółka ewoluowała. Sama nazwa Alumast bierze się z aluminium i masztu. Początkowo nastawialiśmy się na produkcję masztów aluminiowych. Zrobiliśmy wówczas maszty dla większości stacji Aral, marketów Real czy centrów M1 w Polsce. Po drodze urodził się kompozyt. Uruchomiliśmy jego wytwarzanie z myślą o słupach oświetleniowych. Dziś jeden zakład wytwarza produkty aluminiowe, drugi - kompozytowe, czyli słupy oświetleniowe, trakcyjne, energetyczne. Z myślą o kompozytach powołaliśmy spółkę Energy Composite. Na targach w Poznaniu zdobyliśmy złoty medal, bo nasze słupy to rewolucja w energetyce.
Czemu jest to rewolucja?
Dlatego, że są bezpieczniejsze. Samochód uderzając w słup kompozytowy przejeżdża po nim i zatrzymuje się dalej, np. na łące naturalnie tracąc prędkość. Kierowca przeżywa. Na słupach stalowych czy betonowych auta stają, a jadący giną, bądź odnoszą ciężkie obrażenia. Jest izolatorem, czyli nie przewodzi prądu, tym samym nie ma ryzyka porażenia. A tak się zdarza np. w betonowych słupach, o ile są źle wykonane i np. zawilgocone. Słupy kompozytowe są lekkie, ważą kilkadziesiąt kilogramów. Dwie dorosłe osoby mogą go ręcznie ustawić.
A teraz wprowadziliśmy rzecz, która, jak twierdzę, jest rewolucyjnym rozwiązaniem w energetyce na skalę światową - przyczepy serwisowe. Posiadają kable, słupy, podstawy. Dzięki nim jesteśmy w stanie błyskawicznie postawić sieć tymczasową, kiedy jest awaria, lub trzeba wyłączyć planowo sieć, np. z powodu konserwacji. Kolejną zaletą kompozytu jest brak wartości złomowej. Wbrew pozorom to istotna informacja, bo metalowe drzwiczki często giną ze słupów aluminiowych czy stalowych. Potem jest to łatane dyktą, a o porażenie nietrudno. Kompozyty są odporne na korozję, a ich produkcja jest przyjazna środowisku. Są badania porównawcze, z których wynika, że emisja CO2 przy produkcji kilograma kompozytu stanowi jedną dwudziestą tego, co emitowane jest przy wytwarzaniu 1 kg betonu. A pamiętajmy, że słup betonowy waży około 1000 kg, a kompozytowy 45 kg. Robiliśmy te zestawienie dla Niemiec, bo tam często w przetargach 10 proc. oceny oferty stanowi wpływ inwestycji na środowisko.
Czy w Polsce kompozyty to egzotyka?
Egzotyka nie. Jest coraz powszechniej stosowany szczególnie przez tych inwestorów, którzy zwracają uwagę na wartości użytkowe, trwałość, koszty zakupu, montażu i utrzymania. Kompozyt się po prostu opłaca. Wracając do pytania, to na targach już nie ma pytań „co to jest?”, tylko spotykamy się z sytuacjami, że odwiedzający przyprowadza kolegę i mówi „patrz, to ten kompozyt, o którym ci mówiłem”.
Czy w powiecie wodzisławskim znajdziemy wasze produkty?
Cały Rodzinny Park Rozrywki Trzy Wzgórza wypełniony jest naszymi słupami. Nasze kompozyty w jasnych kolorach stoją na całej modernizowanej linii kolejowej Rybnik - Chałupki. Zresztą dla kolei dostarczamy mnóstwo słupów. Nowy dworzec w Katowicach jest częściowo w naszych kompozytach, dworzec w Gliwicach jest w całości w kompozytach, podobnie w Opolu. Na dużym, właściwie drugim pod względem wielkości w świecie portalu kolejowym railway-news.com jest zakładka o oświetleniu poświęcona praktycznie w całości Alumastowi. W parku w Chorzowie stoją też nasze słupy podświetlane od środka, z fakturą brzozy. Wyglądają efektownie, a przy tym mają walory ekologiczno-ekonomiczne. Są miejsca, jak alejki parkowe, osiedlowe, ścieżki rowerowe, w których nie ma potrzeby pełnego oświetlenia w nocy. Dlatego w naszych słupach można zupełnie wyłączyć górne oprawy w godz. 23.00 - 5.00, a zostają tylko podświetlone słupy. Zamiast 60 W mocy używa się tylko 5 W.
Skąd bierzecie kompozyty? Sami je wytwarzacie, czy macie dostawców?
Wytwarzamy je od początku do końca sami z surowców podstawowych. Mamy własnych technologów, własne opatentowane rozwiązania, własny poligon doświadczalny.
To w jaki sposób zdobyliście wiedzę, jak to robić? Szkoliliście się gdzieś na Zachodzie?
Jesteśmy twórcami technologii. To wiąże się z podejściem do biznesu. Jest strategia błękitnego oceanu polegająca na znalezieniu sobie obszaru, w którym jest się samotnym liderem i przez pewien czas można czerpać z tego tytułu korzyści. Byliśmy pierwsi z produkcją masztów flagowych, zrobiliśmy z nich hit. Sprzedawaliśmy ich nawet 20 tys. sztuk rocznie. Potem rozpoczęliśmy produkcję kompozytowych słupów oświetleniowych. W Europie wytwarzało je kilku pasjonatów, o produkcji masowej nikt nie myślał poza nami i jedną firmą z Niemiec. Teraz weszliśmy w kompozytowe słupy energetyczne i tutaj jedna rzecz mnie ucieszyła. Ktoś z Rosji zrobił opracowanie na temat ich przydatności w energetyce i napisał, że w Europie wytwarza je Alumast i jeszcze jedna firma. A teraz zaproszono nas do dużych przetargów w Niemczech i Francji, bo jest zapotrzebowanie, a konkurencji wielkiej nie ma. Tak więc błękitny ocean - szukamy dla siebie obszarów, gdzie możemy poszaleć (śmiech).
Jest pan człowiekiem spełnionym, czy dalej szuka w oceanie?
Dalej. Wierzę, że jeszcze sporo przed nami. Wystąpiliśmy z wnioskami o dotacje na badania i rozwój. Są kolejne produkty, rozwiązania z zakresu kompozytów i energetyki, które zamierzamy badać, wdrażać, ale szerzej teraz o tym mówić nie mogę. Ale kiedy już je zbadamy, to się pochwalimy.
Rozmawiał Tomasz Raudner
Najnowsze komentarze