Sobota, 23 listopada 2024

imieniny: Adeli, Klemensa, Orestesa

RSS

Rydułtowicy postanowią i zrobią

10.12.2013 00:00 red

O zrealizowanych inwestycjach, sytuacji kopalni, roli w filmie oraz „uszach zakopanego głęboko kota”, czyli hałdzie Szarlota, która kiedyś miała dwa stożki, rozmawiamy z burmistrz Rydułtów Kornelią Newy.

Pani burmistrz, rozpocznę od wyliczanki: Rydułtowskie Centrum Kultury Feniks, Rydułtowska Fikołkownia Rafa, Rydułtowski Ośrodek Kulturalno-Oświatowy, Ścieżka Powstań Śląskich czy Rydułtowski Park Sensoryczny Rosa. Lista zrealizowanych w ciągu ostatnich lat inwestycji jest pokaźna. Z której inwestycji jest pani najbardziej zadowolona?

Trudno wskazać jedną inwestycję, bo mnie w Rydułtowach wszystko cieszy. Szczególnie, gdy uświadamiam sobie, jak bardzo była ona potrzebna. Nie tak dawno podeszła do mnie osoba niepełnosprawna i powiedziała: „pani burmistrz, nigdy wcześniej nie miałem okazji, a chciałem podziękować, że wybudowała pani ten nasz piękny dom kultury, to nasze serduszko”. Dokładnie takich słów użyła. Wtedy pomyślałam sobie, jak pozytywnie RCK wpłynęło na życie mieszkańców Rydułtów, że tyle tam się dzieje! No a poza tym mamy jedyne w powiecie wodzisławskim kino cyfrowe, z którego jesteśmy dumni. Z kolei w ostatnim czasie dzieci dziękują przede wszystkim za Rosę, że ten park jest taki fajny, że lubią w nim przebywać. Chwalą też Rafę. Przechadzając się po Rydułtowach widzę, że tych inwestycji było naprawdę dużo. Czasami aż dziwię się, ale jestem szczęśliwa, że tyle udało nam się zrobić. To między innymi efekt dobrej współpracy z radą miasta. Gdyby zasiadali w niej ludzie, dla których od dobra Rydułtów ważniejsze byłyby niechęci i animozje, to nigdy byśmy się nie porozumieli i w efekcie niczego bym nie zrobiła. A ta rada rozmawia ze mną, analizuje propozycje i w większości je zatwierdza.

Chce pani, by Rydułtowy kojarzyły się z inwestycjami z rozmachem?

Zależy nam, by to, co powstaje w Rydułtowach, było inne, atrakcyjne i ściągało także ludzi z zewnątrz. Chcemy, by Rydułtowy były traktowane jako miasto przyjazne, w którym można osiąść na stałe. By mieszkańcy i przyjezdni mieli świadomość, że jest tu co robić popołudniami i w weekendy.

Jaka jest finansowa kondycja miasta i co w związku z tym z przyszłorocznymi inwestycjami?

Najważniejszą będzie remont ulicy Żelaznej. Kosztowny remont, bo opiewający na kwotę 1,2 mln zł. Staramy się o „schetynówkę”, niestety fundusze w ramach tego programu zostały obcięte. A kondycja miasta? Myślę że jest taka sama, jak w wielu innych gmin. Nie da się się zrealizować większych inwestycji bez zaciągnięcia kredytu. Każdy unijny projekt wymaga wkładu własnego, który jest zazwyczaj na tyle duży, że z własnych dochodów trudno go uzbierać. Na pewno działamy rozważnie i rozsądnie. Tak, jak w mądrej rodzinie. Jeśli chce się wybudować dom, należy postarać się o kredyt.

Pani burmistrz, ostatnio usłyszałam od jednego ze znajomych, że Rydułtowy to najładniejsze miasto w powiecie wodzisławskim. A dodam, że mieszka w innym, po sąsiedzku. Pani bardzo dba o oprawę Rydułtów, to się chwali, ale niektórzy zarzucają pani, że te pieniądze można by przeznaczyć na przykład na rozwój infrastruktury drogowej.

Wierzę, że „nie samym chlebem...”, jak mawiali już starożytni Rzymianie. Nikt nie przekona mnie, że trzeba dbać tylko o chodniki czy drogi. Miasto musi być przyjazne i robimy wszystko, by to osiągnąć. Człowiek czuje się dobrze w ładnym otoczeniu. Ja nie umiem zadbać o to, by w czasie świąt Rydułtowy wyglądały jak Warszawa, bo mnie na to nie stać, ale nie mogę pozwolić, by były bure i brudne. Bo jak budować w ludziach nastrój radości, gdy wokół szaro? Dlatego w Rydułtowach działamy równomiernie, nie zaniedbując żadnej dziedziny. Rozwijamy infrastrukturę drogową, budujemy kanalizację, ale też sprawiamy rydułtowikom radość ozdobami świątecznymi, kinem czy nowym parkiem.

Porozmawiajmy teraz o kopalni. Łączenie KWK Rydułtowy-Anna i KWK Marcel jest pewne. Niektórzy obawiają się, że łączenie to pierwszy krok do likwidacji jednej z nich. To realne? Jak pani komentuję całą sytuację?

Nie jestem przekonana, czy połączenie to dobre rozwiązanie. Nie sądzę, że takie działanie przyniesie wielkie oszczędności. Ludziom, którzy stracą miejsca pracy, trzeba będzie dać odprawy, część z nich przejdzie na garnuszek państwa, będzie korzystała z opieki socjalnej. Rząd powinien przemyśleć, czy to na pewno dobra droga. Nas niestety nikt o zdanie nie pytał. Myślę, że będą to oszczędności pozorne i na pewno nie rozwiążą problemu, który jest dużo głębszy. Scenariusza Rydułtów bez kopalni w ogóle nie biorę pod uwagę. A spoglądając na sprawę już nie tylko przez pryzmat Rydułtów, ale państwa polskiego, to pamiętam rozmowy ze śp. prof. Antonim Motyczką, który wskazywał, że węgiel jest źródłem zdobycia różnych energii. Tylko po prostu trzeba w to zainwestować. A skoro w Polsce węgiel to największe źródło energetyczne, nie możemy się go pozbawiać. Nie ma wojny, a utrzymujemy armię. Więc dlaczego na wszelki wypadek mamy nie zabezpieczyć się energetycznie? Mądry człowiek musi, państwo też powinno.

Przejdźmy do lżejszego tematu. Wzięła pani udział w zainicjowanym przez harcerzy filmie „U stóp Szarloty”. Jak wspomina pani tę przygodę i przede wszystkim efekt końcowy?

Film jest świetny. Przezabawny. Dla mnie najciekawszy w warstwie obyczajowości. Podobają mi się pokazane w nim Rydułtowy. A co do mojej roli w filmie? Bo tej próbce cieszę się, że nie zostałam aktorką, bo to nie jest łatwa sprawa. Kręcenie krótkiej sceny w moim gabinecie zajęło mnóstwo czasu, bo albo ktoś zmienił słowo, a to obrócił się nie tak, jak powinien. Pod koniec byłam tak zmęczona, że tylko marzyłam o chwili, gdy usłyszę „koniec”.

Zaraz, zaraz. To pani marzyła o tym, by zostać aktorką?

Gdy byłam dzieckiem, to najpierw chciałam sprzedawać lody. Potem, gdy już poszłam do szkoły, często nauczyciele zabierali nas do kina. To były cudowne chwile i wydawało mi się, że mogłabym być aktorką. Nawet grałam w pokoju przez lustrem. Później pojawiło się poważne marzenie - zostać nauczycielką. I to się udało.

Jak wyobraża sobie pani zagospodarowanie w przyszłości hałdy Szarlota?

Może najpierw krótka dygresja. Kiedy mieszkałam w Opolu, prawie co tydzień przyjeżdżałam z rodziną do Rydułtów, żeby odwiedzić rodziców. Poza tym budowaliśmy tu dom. I pamiętam, że jeszcze daleko przed Raciborzem hałda już była widoczna, a miała wówczas dwa stożki. Moje córki wymyśliły, że są to uszy zakopanego głęboko kota. I tak emocjonalnie do tej hałdy podchodziłam, bo wiedziałam, że skoro widać już „uszy kota”, to Rydułtowy, za którymi tęskniłam, są blisko. I było mi przykro, kiedy zlikwidowali jedno „ucho”. Nigdy nie myślałam o hałdzie, że jest brzydka i niepotrzebna. Ona zawsze kojarzyła mi się z Rydułtowami. Nie może zniknąć, ale na razie nie możemy nic z nią zrobić, ale mamy wobec niej plany. Będziemy dbali, by zostały w przyszłości zrealizowane. Na pewno miną lata, zanim zacznie służyć pokoleniom rekreacyjnie, ale chcemy, by tak się właśnie stało, bo hałda jest piękna.

Pani i miasto zostały niedawno uhonorowane prestiżową nagrodą o nazwie Czarny Diament.

Gdy otwierałam kopertę z informacją, że Rydułtowy otrzymają Czarny Diament, to nie mogłam uwierzyć. Zawsze wydawało mi się, że statuetka jest dla takich potęg jak Rybnik czy Jastrzębie. Ale stało się tak, że obok nich są Rydułtowy. Kiedy prof. Jerzy Buzek wręczał mi Czarny Diament, to powiedział, że cieszy się, że jest w gronie laureatów kobieta, i dodał: „gratuluję pani tych Rydułtów”. Byłam tak wzruszona, że czułam ścisk w gardle. Ale Czarnego Diamentu nie byłoby, gdyby nie to, że urząd świetnie pracuje, że układa się współpraca z radą miasta i relacje z mieszkańcami.

Będzie ubiegać się pani o stanowisko burmistrza w nadchodzących wyborach?

Nie jestem zdecydowana. Wciąż słyszę od innych, że powinnam, że to byłoby dobre dla Rydułtów. Na pewno nie podjęłam ostatecznej decyzji. 

Opozycja w Rydułtowach usypia panią czy pobudza do działania?

Każde zdanie, które zmusza do przemyślenia tematu, jest pożądane. Człowiek nie może być nieustannie chwalony, bo to go usypia. Dzielenie się opiniami to nie tylko rola opozycji. Są też radni naszego ugrupowania, którzy dyscyplinują mnie i wskazują inne kierunki. Opozycja w Rydułtowach oczywiście jest motywująca, ale czasami trudna w tym znaczeniu, że czuję się w jej posunięciach działania „polityczne”, które nie zmierzają do tego, by poprawić sytuację, ale dopiec. Wtedy powtarzam sobie: „przepraszam, ale kto ci powiedział, że zawsze będzie łatwo”?

Często podczas różnych wydarzeń słyszę, jak podkreśla pani, że rydułtowicy są wyjątkowi. Na czym ta wyjątkowość polega?

Mój starzik powtarzał, że ludzie w Rydułtowach są silni, ale nie lubią mówić o uczuciach. Sam nigdy nie powiedział nam, wnukom, że nas kocha. Nigdy nie powiedział, jak bardzo kocha żonę i jak mocno przeżył jej śmierć. Więc czasem mam wrażenie, że rydułtowicy chwalić za bardzo nie lubią, ale z drugiej strony mają tyle inwencji, tyle pomysłów, że aż trudno za nimi nadążyć. A ile zdolności mają, jak potrafią się im poświęcić? Najważniejszą cechą jest jednak upór. Jak już coś wbiją sobie do głowy, muszą to zrealizować. Myślę, że to wyrasta z funkcjonowania kopalni, która zawsze była w sercu miasta i wymagała twardości i właśnie wspomnianego uporu. Zawsze twierdzę, że u nas można realizować wspaniałe, niezwykłe rzeczy, bo jak rydułtowicy coś postanowią, to po prostu to zrobią.

Rozmawiała Magdalena Sołtys

  • Numer: 50 (683)
  • Data wydania: 10.12.13