Wtorek, 24 grudnia 2024

imieniny: Adama, Ewy, Zenobiusza

RSS

Gdy wojska Napoleona panoszyły się w Wodzisławiu

26.11.2013 00:00 red

Cenne dokumenty wodzisławskiego klasztoru franciszkańskiego wróciły z Niemiec do Polski

Ulubionym napojem Francuzów było wino, które podawano nawet koniom. Raczono się nim w gościńcach i na kwaterach, urządzano regularnie zakrapiane imprezy. Można się domyślać, że klasztorne piwnice szybko pozbawione zostały wszelkich zapasów jedzenia i picia.

W połowie września 2013 r. jeden z hamburskich antykwariatów wystawił na licytację dokumenty związane z historią wodzisławskiego klasztoru franciszkańskiego. Obecnie w jego murach mieści się siedziba Sądu Rejonowego. Są to pierwsze do tej pory współcześnie ujawnione oryginalne źródła, dotyczące dziejów klasztoru. Ze względu na ich wartość poznawczą pozyskało je do swych zbiorów Muzeum w Wodzisławiu. To 8 zapisanych stron, które sporządzono 15 września 1808 r., a uwierzytelniono 25 sierpnia 1809 r. podpisami nowego magistratu Wodzisławia, w skład którego wchodzili: burmistrz, kupiec Carl Ferdinand Mentzl, podskarbi, pończosznik Anton Weniger oraz radni: piekarz Anton Stanislawski, stolarz Anzelm Herger i farbiarz Bernard Fuss. Dokument sporządził w języku niemieckim ówczesny sekretarz miejski a zarazem szef agendy pocztowej i poborca akcyzy Joseph Czyrzowski. Przy podpisach widoczny jest fragment odcisku najstarszej zachowanej pieczęci herbowej miasta z 1597 r. Odkryte źródła dotyczą końcowej egzystencji klasztoru, gdyż obiekt był sekularyzowany przez państwo pruskie w 1810 r., a następnie odkupiony przez władze miasta w 1814 r. i przeznaczony na szkołę i siedzibę magistratu. Wówczas majątek ruchomy, dokumenty oraz biblioteka zostały wywiezione w nieznane do dziś miejsce. Nabyte archiwalia są kosztorysem i dotyczą szkód, jakie wyrządziły w klasztorze franciszkańskim wojska napoleońskie, okupujące pruski Wodzisław na początku XIX w.

Okupacja napoleońska 1807 - 1808

Koniec XVIII i początek XIX w. był dość burzliwy w dziejach Europy. Dojście do władzy Napoleona Bonaparte i jego sukcesy militarne zaniepokoiły ówczesne mocarstwa europejskie, zwłaszcza Austrię, Prusy i Rosję.

W październiku 1806 r. do wojny przeciw Napoleonowi przystąpiły Prusy. Armia Fryderyka Wilhelma III doznała jednak ciężkich klęsk w bitwach pod  Jeną i Auerstädt. Zawarto pokój w Tylży, na mocy którego Prusy utraciły większą część ziem zagarniętych Polsce. Dodatkowo musiały zapłacić olbrzymią kontrybucję w wysokości 120 milionów franków, co doprowadziło między innymi do kasacji klasztorów przez państwo pruskie. Pierwsze oddziały armii napoleońskiej pojawiły się na Górnym Śląsku w styczniu 1807 r. Jak donosi kronika autorstwa Franza Henkego żołnierze wielkiej armii Napoleona przybyli do pruskiego wówczas Wodzisławia we wrześniu 1807 r. i mieli kwaterować w klasztorze franciszkańskim do 18 listopada 1808 r. Nie jest wykluczone, że mogli być na tych terenach już wcześniej. Na początku stacjonował tam 21. pułk szaserów (strzelcy konni), dowodzony przez weterana wojsk napoleońskich, pułkownika Jeana Baptiste Berruyer’a  (1771-1815). Po odejściu szaserów przybyła do Wodzisławia 6 kwietnia 1808 r. kompania wyborcza pierwszego szwadronu zwana również z francuska - d’Elite i 5. kompania 10. pułku huzarów, którym dowodził od 1806 r. pułkownik Andre-Louis  Briche (1772-1825). W skład garnizonu wchodziła kadra oficerska: podpułkownik, 2 kapitanów, 5 poruczników, 13 podoficerów i 228 huzarów co dawało liczbę 239 ludzi, którzy mieli 240 koni. Ze względu na zadania jakie przed nimi stawiano, etos jednostek huzarskich był dość oryginalny. Przyjmowano do nich najczęściej żołnierzy o awanturniczym usposobieniu, prawdziwych „zabijaków”.

Jedna z zachowanych metryk parafii wodzisławskiej odnotowała nawet oficera wojsk francuskich Friderica de Lian, który 24 listopada 1807 r. został ojcem chrzestnym Fridricha Augusta Kiwenwettera. Wymienione powyżej wojska należy obwinić za zniszczenia w klasztorze wodzisławskim.

Wymuszenia i konfiskaty

Stacjonujące wojska napoleońskie rozpanoszyły się w Wodzisławiu i wprowadziły swoje porządki. Podobnie było i w innych ościennych miastach. W liście adresowanym do królewskiego radcy wojennego i finansowego generała Frredricha Wilhelma von Bülowa ówczesne władze miasta skarżyły się, że wojska francuskie urządziły się w mieście na stopę garnizonową, przejęły nadzór nad policją i wdrożyły porządek policyjny w języku francuskim. Najgorsze ze wszystkiego były wymuszenia i różnego rodzaju konfiskaty mienia, a w tym przede wszystkim żywności. Znany jest przykład bezczelności i tupetu wojsk francuskich odpowiedzialnych wówczas za porządek w Wodzisławiu. Przykładem może być skonfiskowanie dwóch ósemek (achteli) piwa, uznając je za nieodpowiadające jak ości, a następnie rozdanie ich żołnierzom (1 achtel = 3745l). Trunku tego z pewnością nie zmarnowali. Łupieżcza polityka Francuzow doprowadziła do wyeksploatowania nie tylko zapasów żywności, ale i finansów miasta. W sierpniu 1808 r. nastąpiła klęska głodowa.

Wandale w klasztorze

Analiza zachowanego dokumentu wskazuje, że wojska francuskie zajęły przynajmniej 12 izb znajdujących się na piętrze i parterze klasztoru. Jedna z nich była refektarzem, czyli jadalnią mnichów. W klasztorze funkcjonowała także kuchnia i pomieszczenie gospodarcze. Aż dwa pomieszczenia zaadoptowano na więzienie, co może wskazywać na morale stacjonującego wojska. W pobliżu klasztoru znajdowała sie także stajnia. Jak wykazuje inwentarz strat, wojska francuskie przez rok koszarowania dość mocno wyeksploatowały klasztor. Można śmiało powiedzieć, że „goście” okazali się prawdziwymi wandalami. Najbardziej uszkodzony został system grzewczy, który w tym czasie składał się z kilku pieców kaflowych. Wandale nie tylko uszkodzili je poprzez złą eksploatację i przegrzanie, ale niektóre doszczętnie porozbijali. Nie oszczędzili nawet najpiękniejszego pieca stojącego w refektarzu, w którym konieczna była wymiana kopuły. Barbarzyństwo użytkowników doprowadziło do tego, że wiele okien zostało wybitych, a ramy okienne wraz z okuciami uszkodzone i wyłamane. Równie żałosny stan prezentowały ściany; wiele z nich zostało porysowanych gwoździamii i miało liczne dziury. Wszystkie ściany należało zreperować i wybielić. W opłakanym stanie przedstawiały się również drzwi do pomieszczeń. Podobny los spotkał meble; zdewastowana została szafa ścienna na ubrania, krzesła, fotele, stoły, połamano klęcznik. Nawet stół stojący w refektarzu miał uszkodzoną ramę i blat, nadając się już tylko do wymiany. Można się domyślać, co mebel ten „widział i przeżył”. Nie oszczędzono również przenośnej latryny, stojącej wówczas w więzieniu, a składającej się z krzesła i pojemnika. Najdotkliwiej odczuły pobyt wojsk francuskich ściany i okna krużganków, znajdujące się w wirydarzu (dziedziniec klasztoru), co może świadczyć o tym, że tam odbywały się treningi w strzelaniu, bądź dochodziło do pojedynków.

Dzięki zakupionemu dokumentowi poznaliśmy cennik materiałów, jak i koszty niektórych robocizn. I tak na przykład 100 sztuk cegieł wraz z przywozem kosztowało 18 groszy, postawienie nowego pieca wraz z materiałem to wydatek 12  talarów, nowy stół miał cenę 2 talarów, 3 nowe krzesła - 1 talar, nowe drzwi - 2 talary, oszklenie skrzydła okna - 12 groszy. Całość oszacowanych przez komisję strat, jakie poniósł wodzisławski klasztor franciszkanów, wyniosła dokładnie 204 talary i 29 groszy.

Ciemna strona

Odkryte dokumenty i pozyskane informacje zawarte w źródłach pisanych dowodzą, że stacjonujący żołnierze francuscy zapisali się w historii Wodzisławia jako oszuści i zdziercy. Wodzisław nie był pod tym względem wyjątkiem. Czytając dziś o spektakularnych walkach wojen napoleońskich musimy także pamiętać, że była i odwrotna, ciemna strona tych zwycięstw. Tysiące ludzi musiało za sukces militarny zapłacić życiem, czy choćby majątkiem osobistym. Ówczesny pruski Wodzisław może zapisać okres wojen napoleońskich jako czarną kartę swej historii, która doprowadziła w konsekwencji do tragedii - wielkiego głodu na okupowanych terenach.

Sławomir Kulpa

Autor pragnie podziękować za pomoc Joannie Pytel-Bocheńskiej oraz Pawłowi Zawadzkiemu


Pułkownik był najdroższy

Na początku XIX wieku Wodzisław był małym miasteczkiem liczącym jedynie 1359 mieszkańców, żyjących w 227 domach. W czasie stacjonowania wojsk francuskich właścicielem tutejszego miasta i dominium był od 1807 r. królewski szambelan Friedrich Wilhelm Quirin von Forkade. Średnia wartość domu wynosiła około 300 talarów. Biorąc powyższe statystyki pod uwagę, to co piąta osoba mieszkająca w ówczesnym Wodzisławiu była żołnierzem. Żyli na koszt miasta. Wyżywienie dzienne żołnierza szeregowego zostało ustalone na 10 groszy srebrnych, 20 groszy srebrnych kosztował porucznik, a kapitan 1 talar i 25 groszy srebrnych. Najdroższy w utrzymaniu był pułkownik, na którego utrzymanie przeznaczano dziennie 2 talary i 20 groszy srebrnych.

  • Numer: 48 (681)
  • Data wydania: 26.11.13