Sobota, 23 listopada 2024

imieniny: Adeli, Klemensa, Orestesa

RSS

Tylko zielonych świateł na semaforach

22.11.2011 00:00 red

REGION – 25 listopada, we wspomnienie św. Katarzyny, kolejarze obchodzą swoje święto

67-letni Jerzy Zamojski w zawodzie kolejarza przepracował blisko 39 lat. Pochodzi z rodziny o kolejarskich tradycjach. Kolejarzem był jego dziadek i ojciec. Jerzy, po ukończeniu przyzakładowej szkoły kolejarskiej jako tokarz naprawiał lokomotywy. Krótko potem został pomocnikiem maszynisty parowozu. – Tam się namachałem – wspomina. – Ładowałem węgiel do pieca. Przez dwanaście godzin pracy trzeba było przerzucić około 10 ton węgla – mówi. – Po takiej szychcie człowiek miał ręce wyciągnięte do kostek.

Samobójczyni na torach

Po ośmiu latach awansował na stanowisko maszynisty i zaczął pracę w PKP Rybnik. Pracował na różnych lokomotywach towarowych, od parowych, przez spalinowe, po elektryczne. Robiło się w świątek i piątek. Czasem telefon z zakładu zadzwonił i o 3.00 w nocy. Nawet na własny ślub, czy chrzciny dziecka trudno było dostać urlop. Bywało, że w miesiącu pan Jerzy przepracował nawet 330 godzin. Ale i wypłata była odpowiednia. Oprócz pensji drugie tyle można było zarobić za nadgodziny.

Dwa razy w życiu pan Jerzy musiał zmierzyć się ze śmiercią na torach. Raz, gdy jeszcze jako pomocnik maszynisty był świadkiem śmiertelnego potrącenia kolejarza pracującego przy zwrotnicy. Za drugim razem w podkatowickiej Kostuchnie, kiedy pod prowadzoną przez niego lokomotywę rzuciła się 39-letnia kobieta. – Zobaczyłem ją w światłach lokomotywy – mówi. – Po prostu położyła się na torach. Nie było szans, by zatrzymać rozpędzoną do 30 km/h maszynę, załadowaną węglem. Kobietę znalazłem pod ósmym wagonem. Do końca życia będę miał ten widok przed oczyma. Potem jeszcze przez jakiś czas zdawało mi się, że kiedy jadę lokomotywą ta kobieta stoi za moimi plecami.

Lokomotywa jak narzeczona

Jeszcze w latach 80. i 90. ubiegłego wieku maszynistę obowiązywał służbowy mundur – granatowy garnitur i czapka z orzełkiem. Ubranie zapewniała firma. Teraz mundur nie jest obowiązkowy, a jeśli ktoś chce go mieć, musi go uszyć na własny koszt. W ogóle, jak mówią kolejarze, etos tej pracy zanika. Dawniej mówiło się, że idzie się na służbę, dziś idzie się na „zmianę roboczą”.

– Kiedyś można było mówić o kolejarskiej braci – dodaje inny emerytowany maszynista z PKP Cargo, 78-letni Kazimierz Pamuła. – Dawniej nie było problemu, gdy maszynista poprosił pomocnika o wyczyszczenie szyb parowozu. Dziś może usłyszeć od niego: „ale ja się do mycia szyb nie przyjmowałem”. Pamiętam, że lokomotywownię w Rybniku wybudowaliśmy w czynie społecznym. A o lokomotywę każdy z nas dbał jak o swoją narzeczoną.

Kolej na bocznym torze

Kiedyś w Polsce było 8 okręgów kolejowych, które swoją siedzibę miały w miastach wojewódzkich. Dziś rozdrobnienie zakładów kolejowych jest tak duże, że czasem trudno się połapać, jaka firma odpowiada za tory, jaka za tabor, a jaka za budynki kolejowe. Rybnik, który obsługuje 23 proc. przewozów towarowych w całym kraju swoją dyrekcję ma w Tarnowskich Górach…

– Kiedyś nie było takiej gonitwy – włącza się do rozmowy Jerzy Nowrot, naczelnik sekcji eksploatacji taboru kolejowego w PKP Cargo w Rybniku. – Obecnie jest ogromna presja ekonomiczna. – A przy tym kolej została odsunięta na boczny tor, na rzecz transportu drogowego. Brakuje inwestycji. Owszem, funkcjonuje to, co zostało wybudowane w latach powojennych i wcześniej, ale przecież to wymaga remontu i modernizacji. Szczególnie dotyczy to sieci trakcyjnej i torów. Ubywa też pracowników, którzy odchodzą na emeryturę, a brakuje nowych kadr.

Chętnych do pracy w PKP Cargo nie brakuje, tyle tylko, że teraz nie ma przyjęć z zewnątrz, z uwagi na niepewną sytuację gospodarczą. Zgodę na zatrudnienie wydaje prezes spółki. – W ogóle w Polsce cała kolej jest bardzo zapóźniona – mówi Marek Rogós, maszynista z 38-letnim stażem. – Na Zachodzie na kolej idą ogromne pieniądze, większość materiałów przewożona jest koleją. Mam nadzieję, że i u nas do tego dojdzie.

A czego życzyć kolejarzom, nie tylko w dniu ich święta? – pytamy. – Tylko zielonych świateł na semaforach – mówią.

Anna Burda-Szostek

  • Numer: 47 (576)
  • Data wydania: 22.11.11