Czwartek, 28 listopada 2024

imieniny: Zdzisława, Lesława, Gościerada

RSS

Brakuje pieniędzy na pomoc bezdomnym i głodnym

18.10.2011 00:00 red

WODZISŁAW – Nigdy nie było tak źle – mówią szefowe jadłodajni i schroniska dla bezdomnych 

– Zostało nam 5 tys. zł do końca roku a za pasem zima. Oszczędzamy na czym się da. W piecu palimy paletami i znalezionym w okolicy drewnem – mówi Grażyna Mnich, prezes Towarzystwa Charytatywnego Rodzina, prowadzącego schronisko dla bezdomnych przy ul. Marklowickiej. Istnieje ono 14 lat. Wolontariusze twierdzą, że tak źle jeszcze nie było.

Cennik

Dotacja miejska na prowadzenie działalności to 25 tys. zł. Około 5 tys. zł to darowizny przekazane przez ludzi w ramach 1 procenta dla organizacji pożytku publicznego. Mieszkaniec Wodzisławia nie posiadający dochodów płaci za dzień pobytu w schronisku 2 zł, czyli 60 zł miesięcznie (koszty pokrywa ośrodek pomocy społecznej). Osoba spoza miasta musi zapłacić za dobę 13 zł, czyli 400 zł miesięcznie (koszty pokrywa gmina, której jest mieszkańcem). Osoby ze stałym dochodem płacą natomiast 450 zł miesięcznie.  To jednak nie wystarcza.

Projekty przepadły

Pani prezes miała nadzieję, że jak co roku dodatkowe pieniądze uda się pozyskać z Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej oraz Regionalnego Ośrodka Pomocy Społecznej. W ministerstwie wnioskowano o 53 tys. zł, w ROPS o 18 tys. zł. Oba wnioski nie uzyskały akceptacji i Towarzystwo Charytatywne Rodzina pozostało bez dotacji. – Żywności nam nie zabraknie, ponieważ otrzymujemy unijne wsparcie w tym zakresie. Nie będziemy mieć jednak funduszy na telefon, energię elektryczną, wodę czy opał – mówi pani Grażyna. 

Schronisko jest w stanie przyjąć 22 mężczyzn. W okresie letnim ta liczba miejsc wystarcza. Zimą wykłada się dodatkowe materace. Obecnie nie ma już wolnych miejsc. Pojawiły się pierwsze dostawki. Zapowiada się tłok. – Musimy jakoś sobie poradzić. Liczymy na ludzi dobrej woli – mówi Grażyna Mnich.

Liczą na sponsorów

Równie trudna sytuacja jest w jadłodajni prowadzonej przez Chrześcijańską Misję Pomocy Ludziom Uzależnionym „Misja Nowa Nadzieja”. Codziennie z bezpłatnego pożywienia w jadłodajni przy ul. Wojska Polskiego korzysta ok. 50 osób. Dotacja miejska na działalność placówki to prawie 20 tys. zł. – Sama kwota nas nie martwi. Największym problemem jest tegoroczne opóźnienie w wypłacie dotacji organizacjom pozarządowym. Przyznano ją dopiero pod koniec marca. Przez pierwsze miesiące roku utrzymywaliśmy się sami. Teraz mamy problem, ponieważ brakuje środków własnych. Tak źle nigdy nie było  – mówi Maria Bartas, dyrektor wodzisławskiego oddziału Misji Nowa Nadzieja. Pieniędzy może zabraknąć na energię elektryczną czy wodę. Podobnie jak Grażyna Mnich prowadząca noclegownię, szefowa jadłodajni nie liczy na wsparcie miasta lecz hojność sponsorów. W budżecie Wodzisławia nie ma pieniędzy na dodatkowe dotacje dla stowarzyszeń czy fundacji. 

(raj)

  • Numer: 42 (571)
  • Data wydania: 18.10.11