Wtorek, 30 lipca 2024

imieniny: Julity, Ludmiły, Rościsława

RSS

W środku się we mnie gotowało

08.02.2011 00:00 raj
O błędach kierownictwa PiS, tragedii smoleńskiej i programie nowej partii rozmawialiśmy z Adamem Gawędą, posłem klubu parlamentarnego Polska Jest Najważniejsza. 

– Rafał Jabłoński: Kiedy powstanie nowa partia, której będzie pan członkiem?

– Adam Gawęda: Zebraliśmy już wymaganą liczbę podpisów, na Śląsku kilka tysięcy. Najważniejszy jest program i statut partii, która w ubiegły piątek została zarejestrowana. Trwa procedura rejestracji stowarzyszenia. Został też utworzony Klub Parlamentarny, w którym jest osiemnastu posłów i jeden senator. Pierwotna nazwa miała brzmieć: „Polska Jest Najważniejsza”. Jednak w tym samym czasie wniosek złożył inny podmiot o tej samej nazwie. System wprowadził go do rejestru szybciej, teraz musimy nazwę nieco zmodyfikować, będzie rozwinięta o dodatkowy człon. Jeśli chodzi o partię to nie ma takiego problemu.

– Co proponujecie jako nowa formacja ?

– Zależy nam, by nasz program odzwierciedlał prawdziwe problemy i oczekiwania ludzi, dlatego poddany został szerokim konsultacjom. Jeśli chodzi o Śląsk, to będzie on głównie skierowany na gospodarkę, energetykę i górnictwo. Innym obszarem będzie ochrona zdrowia. Nasz kolega, poseł Andrzej Sośnierz – twórca Śląskiej Kasy Chorych i były prezes NFZ – przedstawił podstawy programowe skierowane m.in. na likwidację NFZ. Trzeci filar to rodzina i opieka społeczna. Aby program był solidny i odpowiadał wielu Polakom korzystamy z doświadczenia profesorów wielu uczelni i ekspertów.

– Są już nowe struktury PJN w powiecie wodzisławskim?

– Jesteśmy w trakcie ich budowy. Jednak wrócę do okresu wyborów samorządowych, wtedy to na spotkaniu z członkami i sympatykami PiS powiedziałem, że rozważam przejście do nowego ugrupowania. Jednak do czasu rozstrzygnięcia wyborów nie podejmowałem decyzji i nie udzielałem żadnych informacji, choć w mediach już było głośno. Po wyborach podsumowaliśmy kampanię i poinformowałem o przystąpieniu do PJN-u. Z partii zostałem wykluczony na początku grudnia. Decyzja zapadła zaocznie bez mojego udziału. Od stycznia więc pracuję nad budową nowych struktur zarówno w powiecie wodzisławskim, jak i w całym okręgu rybnickim oraz na Podbeskidziu.

– Ludzie związani z PiS pójdą za panem?

– Myślę, że większość tak. Wierzę, że będą również nowi. Nikogo jednak nie nakłaniam i nie namawiam do przyspieszenia podjęcia decyzji. To wymaga czasu i musi wypływać z własnego przekonania, dlatego nie zamierzam na nikogo wywierać presji. Poza tym nie trzeba być w partii, można zostać członkiem stowarzyszenia PJN.

– Stowarzyszenie Forum Ziemi Wodzisławskiej Józefa Szymańca połączy się ze stowarzyszeniem PJN?

– Niekoniecznie. Myślę, że niezależność Forum jest cenną wartością. Przecież można właśnie poprzez współpracę wiele wspólnie osiągać.

– Nigdy na łamach Nowin Wodzisławskich nie mieliśmy okazji zapytać pana wprost. Dlaczego nie PiS?

– Nigdy się nie wyrzekłem swoich przekonań i poglądów, ani nie zapominam tego co robiłem w tej partii. W 2007 r. była to silna formacja centroprawicowa. Przystępowałem do partii powstałej na bazie Porozumienia Centrum. Po wyborach Liga Polskich Rodzin nie weszła do parlamentu i PiS dość mocno skierowało swoją orientację na skrajną prawą stronę. Potem była tragedia w Smoleńsku, która z pewnością wywarła duży wpływ na polską scenę polityczną. Nie rozstrzygając kto zawinił uważam, że Smoleńsk nie powinien być elementem walki politycznej, ale sprawą kluczową do właściwego zbadania, bo przecież chodzi o przyszłe bezpieczeństwo naszego państwa. Mam zaufanie do polskich prokuratorów i śledczych, którzy tę sprawę prowadzą. Powinno im zależeć na solidnym wyjaśnieniu okoliczności tej tragedii. Przecież ich nazwiska już do końca będą widniały w dokumentach tak ważnej sprawy. Ubolewam oczywiście, że rząd w tak naiwny sposób oddał ją w ręce Rosji. A tak na marginesie, jeśli będziemy się bratać z agentami, to finał jest do przewidzenia.

– Kogo ma Pan na myśli?

– Rosję, ale nie jako naród, tylko przywództwo Rosji – premiera Putina. Nie mam zaufania do premiera, który był agentem KGB. Jak mam mieć zaufanie do osoby, która de facto kieruje śledztwem po stronie rosyjskiej, a ma taką historię?

– Wróćmy do partii. To co się wydarzyło w PiS po Smoleńsku przyspieszyło pana decyzję o odejściu?

– Po tej tragedii zapadały szybkie decyzje. Jarosław Kaczyński startuje w wyborach prezydenckich. W mojej ocenie nie była to politycznie najlepsza decyzja, choć miał do tego moralne prawo, stracił swojego brata i chciał dokończyć zadania zapoczątkowane przez Lecha Kaczyńskiego. Można było wykreować inną osobę gotową walczyć o fotel prezydenta i ostatecznie zwyciężyć. Potem kampania, w którą się mocno zaangażowałem, a która pokazała, że Polacy oczekują odejścia od ostrej, konfrontacyjnej polityki. Wizja ta spotkała się z przychylnością blisko ośmiu milionów Polaków. Jestem przekonany, że ten wielki ruch należało kontynuować. Stało się jednak inaczej.

– Pierwsze wykluczenia z partii pana koleżanek przyspieszyły decyzję o opuszczeniu PiS?

– Tak. Przed wyborami samorządowymi byłem w niezręcznej i trudnej sytuacji. Wykluczenie J. Kludzik-Rostkowskiej, E. Jakubiak i P. Poncyliusza oraz odejście grupy związanej z Lechem Kaczyńskim spowodowało, że wielu zrezygnowało z naszych list wyborczych. Pozostałych do końca popierałem. W środku się we mnie gotowało, bo wcale tak nie musiało być. Uważam, że to były bardzo poważne błędy ścisłego kierownictwa Prawa i Sprawiedliwości. Te okoliczności, choć nie są jedynymi, zdecydowały o moim odejściu. Nie chcę uczestniczyć w nic nie dającej wojnie polsko-polskiej, chcę się poświęcić konkretnym sprawom.

– To koniec współpracy z PiS?

– Nie wykluczam tego w przyszłości. PJN widzi też możliwość współpracy z Platformą Obywatelską. Ideowo wiele postulatów jest zbieżnych z naszym programem. Niestety ostatnie lata to w dużej mierze czas stracony przez PO. Przy tak dużym poparciu mogli zrobić dużo więcej, zamiast tego zajmowali się wizerunkiem i kolejnymi wyborami. 

– Odejście z PiS to dla pana spore ryzyko. Szansa wejścia do parlamentu jako poseł PJN będzie mniejsza. Wybory już za kilka miesięcy.

– Tak, ale muszę żyć w zgodzie ze swoimi poglądami. Swoją rolę widzę jako osoba budująca silną formację centroprawicową. Ideowo PJN zastępuje tzw. POPiS, czyli koalicję PiS z PO. Nad tą koncepcją mam zamiar pracować przez najbliższe lata. Wierzę, że wyborcy mi zaufają i będą mógł to robić także jako poseł kolejnej kadencji.

– Powstanie PJN to być może gra ze strony PiS. Partia „wypuszcza” posłów, gdy sama traci w sondażach, by potem przed wyborami ponownie stworzyć jedno i iść wspólnie do wyborów z wyższym poparciem wypracowanym przez PJN. Co pan na to?

– Nie wierzę w taki scenariusz. Między nami jest jedna bardzo ważna różnica. W PiS najważniejsze decyzje podejmuje wąska grupa ludzi, na czele z prezesem. W Klubie PJN najważniejsze decyzje podejmujemy wspólnie, ostatnie echa prasowe to potwierdzają. Wątpię byśmy na tym etapie poszli w kierunku połączenia z PiS, współpracy owszem.

– Prezes Kaczyński rzeczywiście trzymał was krótko... 

– Nie będę mówić źle o partii, z którą byłem związany, która dała mi szansę na start w wyborach i poznanie wielu wspaniałych ludzi. Mogę powiedzieć tylko tyle, że zasady demokracji nie były najwyższych lotów. Przykład decyzji o wykluczeniu moich koleżanek, bez szerszych konsultacji, bez spotkania rady politycznej i bez przekazania nam niezbędnych informacji. Uważam, że żadna formacja polityczna nie jest w stanie się rozwijać, jeżeli wewnętrzne regulaminy czy statut pozwalają na takie działania. Żeby osiągać najwyższe cele nie można iść na skróty. Będę optował za tym, by statut PJN zapewniał wysokie demokratyczne standardy.

– Podsumujmy więc pana działalność jako posła PiS. Na naszym podwórku angażował się pan w sprawę spółdzielni mieszkaniowych, pomagał pan choremu Olafowi Depie z Godowa, a także stał po stronie mieszkańców w walce z firmą Zielony Śląsk. Angażował się pan w sprawę nadajnika telefonii komórkowej na wodzisławskim żłobku. Czym może się pan pochwalić jeśli chodzi o osiągnięcia dotyczące zagadnień ogólnopolskich?

– Tak, sprawę spółdzielni Orłowiec udało się załatwić z korzyścią dla jej członków. Sprawę Zielonego Śląska, który zagraża środowisku i mieszkańcom skierowałem do Prokuratora Generalnego. Polecił on wszcząć postępowanie. Jeśli chodzi z kolei o działalność ogólnokrajową: to prawie rok pracy nad prawem geologicznym i górniczym oraz kilkanaście zgłoszonych przeze mnie poprawek, głównie w temacie bezpieczeństwa i warunków pracy. Poza tym z mojej inicjatywy dokonano zmian w prawie energetycznym, dzięki którym spółki energetyczne wykorzystujące metan pochodzenia górniczego mogą teraz otrzymywać tzw. fioletowe certyfikaty, a poprzez to środki na kolejne inwestycje proekologiczne. Kilkadziesiąt osób uzyskało pomoc w sprawie tzw. deputatów węglowych. Podejmowałem wiele wysiłków w kierunku załatwienia spraw związanych z budową zbiornika Racibórz Dolny, ściśle współpracując z wójtem Lubomi Czesławem Burkiem. Zajmowałem się także ostatnio sprawą nienależnego podatku od dotacji na urządzenia ekologiczne, piece czy kolektory słoneczne. Interwencji było oczywiście znacznie więcej, mimo iż pracowałem jako poseł opozycji, któremu dużo trudniej się przebijać ze swoimi inicjatywami. 

  • Numer: 6 (535)
  • Data wydania: 08.02.11