Najsłabszych zabijali w drodze
Marsz śmierci, który w II połowie stycznia 1945 roku dotarł do Wodzisławia z pewnością już zawsze będzie należał do jednych z najbardziej tragicznych i najbardziej znanych wydarzeń w lokalnej historii.
Najsłabszych zabijali w drodze
„Ze wschodem słońca zaczął dąć mroźny, silny wiatr, było bardzo zimno. Słońce wstawało czerwone – znaczy będzie wiatr. Rano zorientowaliśmy się gdzie jesteśmy, szliśmy w stronę Pszczyny” – pisała jedna z więźniarek Auschwitz Birkenau.
Właśnie mija 66 lat, kiedy przez ziemię oświęcimską, pszczyńską i wodzisławską przechodziły kolumny więźniów ewakuowanych z obozów i podobozów Auschwitz w Oświęcimiu. Celem więźniów ubranych w „pasiaki” była odległa o ponad 60 km od „obozu macierzystego” stacja kolejowa w Wodzisławiu (niem. Loslau).
Szalony pomysł
W 1945 roku, kiedy front niemiecko–radziecki zbliżał się do Górnego Śląska, Niemcy po klęskach pod Moskwą, Stalingradem i Kurskiem ostatecznie stracili inicjatywę na Wschodzie i nie byli już w stanie skutecznie zatrzymywać potężnych ataków wyprowadzanych przez rosnącą w siłę Armię Czerwoną. Pomimo nieuchronności ostatecznej klęski Hitler nakazuje armii niemieckiej obronę za „wszelką cenę”. Również więźniów przebywających w obozie w Auschwitz Hitler nie zamierza porzucić. Chce wykorzystać ich nadal dla niewolniczej pracy w III Rzeszy. W jego otoczeniu rodzi się szalony zamysł pieszo–kolejowej ewakuacji obozu na Zachód, do względnie jeszcze bezpiecznych regionów III Rzeszy.
W tym czasie Wehrmacht traci setki tysięcy żołnierzy rannych i poległych w walkach. Pod broń powoływane są coraz to nowe roczniki. Nawet niespełna 18–letni chłopcy z Wodzisławia muszą udać się na front i walczyć o III Rzeszę. II wojna światowa dobiega końca. Zanim pierwsze radzieckie samoloty pojawiły się nad Wodzisławiem i doszło do pierwszych walk w mieście, miało miejsce inne ważne i zaskakujące dla miejscowej ludności wydarzenie...
63 kilometry koszmaru
Marsz śmierci, który w II połowie stycznia 1945 roku dotarł do Wodzisławia, z pewnością już zawsze będzie należał do jednych z najbardziej tragicznych i najbardziej znanych wydarzeń w lokalnej historii. Z całej bogatej historii Wodzisławia i naszego regionu właściwie tylko i wyłącznie to tragiczne wydarzenie jest powszechnie znane i opisywane w książkach historycznych na całym świecie. W styczniu 1945 roku, w ramach operacji o kryptonimie „Karla”, więźniów z najbardziej znanego obozu II wojny światowej – Konzentration Lager Auschwitz skierowano do Loslau.
Marsz więźniów z obozów Auschwitz w Oświęcimiu do Wodzisławia wyruszył 18 stycznia 1945 r. Wyznaczona przez Niemców trasa ewakuacyjna biegła z Oświęcimia przez Pszczynę, Pawłowice i Jastrzębie do Wodzisławia. Całkowita długość to 63 km. Do Wodzisławia skierowano około 25 tys. więźniów, mniejszą część (ok. 14 tys. więźniów) skierowano do Gliwic, a resztę do innych miejsc docelowych. Więźniowie w warunkach surowej zimy pieszo szli z Oświęcimia aż do Wodzisławia. Pomimo fatalnych warunków atmosferycznych, dużego mrozu i śniegu utrudniającego poruszanie się, hitlerowcy na całej trasie przemarszu obchodzili się z więźniami bardzo brutalnie, wielu zastrzelili. Kolumny składały się z kilku tysięcy więźniów podzielonych na mniejsze, ok. 500–osobowe grupy uformowane w piątki marszowe. Męczący marsz trwał od dwóch do trzech dni. Więźniowie po całodziennym marszu nocowali pod gołym niebem. Pierwszy nocleg odbywał się najczęściej w Porębie pod Pszczyną, drugi zaś w Jastrzębiu. „Zapadał zmrok, kiedy zapędzono nas do dużego folwarku. W folwarku dwa duże budynki gospodarcze: jeden to stodoła, drugi obora z poddaszem na siano. W pobliżu zamek Niemca – obszarnika będącego jednocześnie, jak się później dowiedziałam naczelnikiem policji miasteczka Jastrzębie Górne” – czytamy w pamiętnikach z tamtego okresu. Po noclegu wyruszano dalej w kierunku Wodzisławia. Wielu więźniów nie wytrzymywało jednak morderczego tempa marszu:
„Z rana dotrzymywałam kroku innym. Jednak gdzieś około 11–tej zaczęłam słabnąć. Usiadłam na torbie z chlebem i prosiłam siostrę żeby mnie zostawiła. Mijający mnie esesmani powtarzali dość rytmicznie „Weiter gehen! Weiter gehen!”. Mijający mnie więźniowie patrzyli na mnie dość posępnie, siostra rozpaczała, nie chciała iść dalej sama. Nie chciała też zginąć... Chciałam iść dalej, ale nie mogłam. I nagle ktoś podał mi krople Waleriana na kostce cukru. Poczułam jak powoli zaczyna krążyć krew. Nadludzkim wysiłkiem wstałam i jakoś powlokłam się dalej...” – relacjonowała Maria Świeratowska– Świderska.
Stłoczeni w wagonach
Docierających do Wodzisławia kolumn więźniów Niemcy z uwagi na problemy z transportem i zamieszanie wojenne nie byli w stanie wywieźć od razu, dlatego też rozlokowano ich w różnych częściach Wodzisławia. Miejscami noclegu były budynki użyteczności publicznej, jak również budynki gospodarcze na przedmieściach ówczesnego Wodzisławia (m. in. wzdłuż dzisiejszej ulicy 26 Marca). Hitlerowcy mieli poważne problemy logistyczne, linie kolejowe i składy pociągów w pierwszej kolejności były potrzebne do transportu i ewakuacji Wehrmachtu jak również dla ewakuujących się ze Śląska całych rodzin niemieckich. Pomimo tych problemów w dniach od 21 do 23 stycznia 1945 z wodzisławskiej stacji kolejowej wywieziono pociągami około 25 tys. osób, zaś ok. 2 tysiące skierowano pieszo przez Pszów dalej na Zachód. Dla więźniów oświęcimskich wyznaczono towarowe wagony kolejowe tzw. węglarki. Docelowym miejscem pociągów z więźniami były inne obozy koncentracyjne: Gross–Rosen, Buchenwald, Bergen–Belsen, Mathausen, Ravensbrück i Sachsenhausen. Ładowano ich po około stu. Eskortujący więźniów SS–mani i SS– manki „jechali na czele pociągu w dwóch pierwszoklasowych ogrzewanych wagonach”.
Mogiły ofiar oświęcimskich w całym regionie zaświadczają o wyjątkowej brutalności SS–manów wobec więźniów. Tylko w Mszanie po przejściu kolumn więźniów znaleziono 33 ciała. Na Wilchwach znaleziono 5 ciał.
Wodzisławianie ofiarowali pomoc
Jedne z najtragiczniejszych wydarzeń w czasie marszu śmierci odbywały się na docelowej stacji kolejowej „Loslau O/S” (Wodzisław Śląski) i w samym mieście Wodzisławiu. W oczekiwaniu na transport niektórzy podejmowali próby ucieczki. Pomagali miejscowi. „Dochodzimy do Wodzisławia, gdy jest już ciemno. Dochodzimy do jakiegoś dużego dworu. Mieszkają tam Niemcy. Są olbrzymie stajnie – bydło wypędza się z nich na dwór a więźniów stłacza w stajni i zamyka. Dla nas nie ma miejsca. Niektóre lokują się w wozach z sianem, inne wprost na śniegu pod murami.. Znajdujemy jakiś loch, coś w rodzaju piwnicy i tam spędzamy noc. Czekamy, spodziewamy się, że transport odejdzie do pociągów jeszcze przed nastaniem świtu. Po kilku godzinach słyszymy gwizdki... Słychać nawoływania... Po pewnym czasie dowiadujemy się, że wagony jeszcze nie nadjechały i będą około południa. Jest niedziela 21 stycznia. Spotykamy normalnych ludzi idących z kościoła... kobiety w kapeluszach – dla nas niezwykły obraz. Na nasz widok płaczą. Zatrzymują nas, wypytują. Jedna kobieta dowiedziawszy się, że spędziłyśmy noc w lochu odważnie zabiera nas do siebie. Schodzą się sąsiedzi, wypytują o warunki w obozie i pytają dlaczego nie uciekamy? Jesteśmy zaskoczone, ofiarowują nam swoją pomoc...” – relacjonował jeden z więźniów.
Tablice przypominają
Smutne wydarzenia do dziś są widoczne w Wodzisławiu. Na stacji kolejowej w Wodzisławiu i ulicy Michalskiego znajdują się tablice pamiątkowe. Na Piaskowej Górze znajduje się mogiła co najmniej 43 ofiar oświęcimskich zamordowanych na terenie naszego miasta. Corocznie ostatni żyjący jeszcze więźniowie, władze miasta i powiatu a także zwykli mieszkańcy spotykają się w tym miejscu, by wspominać te tragiczne wydarzenia. Ofiar marszu śmierci pochowanych tam jest prawdopodobnie więcej. Ze względu na błędy w protokołach i niespójność powojennych danych nie można ustalić jednoznacznej liczby. Maksymalna liczba jaką znalazłem w powojennej dokumentacji mówi aż o 55 ofiarach marszu śmierci pochowanych w mogile na Piaskowej Górze.
Piotr Hojka
W artykule wykorzystałem fragmenty mojej pracy: „Wodzisław Śląski i ziemia wodzisławska w czasie II wojny światowej 1939–1945”, Wodzisław Śląski 2010.
Najnowsze komentarze