Sobota, 2 listopada 2024

imieniny: Bohdany, Tobiasza, Bohdana

RSS

Nie mówią całej prawdy

28.04.2009 00:00
Samobójstwo z przyczyn osobistych – taki wydźwięk miał oficjalny komunikat policji w sprawie samobójstwa funkcjonariusza Marka M. (36 lat). Poza tym cisza. Wszyscy nabrali wody w usta. Tymczasem ustaliliśmy, że funkcjonariusz strzelał najpierw do kochanki, która postanowiła z nim zerwać. Miał przy sobie pojemnik z benzyną i kwas solny. Chciał prawdopodobnie oszpecić kobietę, a należącą do niej kawiarnię, gdzie rozegrał się dramat, zamierzał spalić. Dlaczego Dariusz Ostrowski, komendant wodzisławskiej policji (na zdj.) w tej sprawie milczy? Ponieważ i on może mieć poważne problemy. Policjant strzelał z broni służbowej.



W czwartek 23 kwietnia doszło do tragicznego wydarzenia. Około godz.  16.30 policjant z Komendy Powiatowej w Wodzisławiu postrzelił się śmiertelnie w głowę. W tym czasie funkcjonariusz nie był na służbie, przebywał poza macierzystą jednostką policji. Sprawą natychmiast zajęli się policjanci z Komendy Wojewódzkiej Policji w Katowicach (na miejsce przyjechał zastępca komendanta wojewódzkiego), psycholog policyjny oraz prokurator. Wstępne informacje wskazują na samobójstwo z przyczyn osobistych. Tragicznie zmarły był oficerem pionu mundurowego w wieku 36 lat z 17–letnim stażem w policji.
 Tak brzmiał oficjalny komunikat policji w sprawie samobójczej śmierci Marka M., zastępcy naczelnika wodzisławskiej drogówki. Nic poza tym. Funkcjonariusze z Wodzisławia mieli zakaz udzielania wszelkich informacji w tej sprawie. Milczał także rzecznik komendy wojewódzkiej. Dzisiaj już wiemy, skąd ta blokada. Udało nam się dotrzeć do informacji, które w pewnym sensie tłumaczą dziwne zachowanie policjantów.
  
Zawód miłosny

Marek M. miał troje dzieci, w tym jedno niepełnosprawne. Zamierzał rozwieść się z żoną. Sprawa w sądzie się już zakończyła, jednak rozwód nie zdążył się uprawomocnić. Od pięciu lat policjant spotykał się z 34–letnią Ewą J. Prawdopodobnie dla niego kobieta rozeszła się z mężem. Dzisiaj pani Ewa prowadzi niewielką kawiarnię w Pszowie. To właśnie tutaj rozegrał się dramat. Kilka dni wcześniej policjant usłyszał od ukochanej, że ta nie zamierza wiązać z nim przyszłości. Poinformowała go, że zrywa znajomość.

Plan nie wypalił

W tragiczny czwartek Marek M. umówił się z Ewą J. w kawiarni. Doszło do kłótni, a następnie do szamotaniny. Mężczyzna szarpał kobietę za włosy, a gdy ta straszyła, że zawoła brata, zwlókł ją do piwnicy. Miał przy sobie służbowy pistolet, pojemnik z benzyną i żrącą substancję – prawdopodobnie kwas solny. Kobiecie udało się uciec. On wybiegł za nią i oddał w jej kierunku strzał. Nie trafił. Gdy kobieta uciekła, policjant przystawił sobie pistolet do głowy i strzelił. Zginął na miejscu.
Nie jest wykluczone, że funkcjonariusz zamierzał oszpecić kobietę a następnie spalić lokal, w którym się znajdowali. Z naszych informacji wynika także, że Marek M. wieczorem miał iść na służbę. O godz. 20.00 miał objąć funkcję oficera kontrolnego. Wówczas nadzorowałby prawdopodobnie policjantów sprawdzających okoliczności ewentualnego pożaru kawiarni i śmierci ofiary.

Dokumenty poza Wodzisławiem

Sprawą zajmowała się Prokuratura Rejonowa w Wodzisławiu. Zapytaliśmy dlaczego nie przekazano jej do Prokuratury Okręgowej w Gliwicach. Dzieje się tak zazwyczaj, gdy postępowanie dotyczy miejscowych policjantów. – Nie ma takiej konieczności, ponieważ nie ma osób podejrzanych – powiedział nam Andrzej Gąska, rzecznik Komendy Wojewódzkiej Policji w Katowicach. Dodał, że policjant miał prawo posiadać broń służbową poza służbą.  
W poniedziałek okazało się jednak, że dokumenty przekazano do Prokuratury Okręgowej w Gliwicach.  Czy badany jest także wątek posiadania broni przez Marka M. i ewentualnych uchybień w pracy szefostwa wodzisławskiej komendy? – Nie udzielamy w tej sprawie żadnych informacji – uciął krótko Michał Szułczyński, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Gliwicach.

Rafał Jabłoński

  • Numer: 17 (482)
  • Data wydania: 28.04.09