Sobota, 23 listopada 2024

imieniny: Adeli, Klemensa, Orestesa

RSS

Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz?

10.03.2009 00:00
Policjant, który pijany w sztok jeździł po Rydułtowach, liczy teraz na spokojną emeryturę. A poszkodowany kierowca nie ma za co naprawić auta.

Uderzył (i to prawdopodobnie aż 3 razy) w cudzy samochód, uciekł z miejsca zdarzenia, miał 3,58 promila alkoholu – takie to pijackie wyczyny ma na swoim koncie Zdzisław C., były policjant wodzisławskiej komendy. Jak już pisaliśmy, w styczniu został zwolniony z pracy, a żorska prokuratura posłała akt oskarżenia do wodzisławskiego sądu. Myli się jednak ten, kto sądzi, że Zdzisław C. został przykładnie ukarany przez pracodawcę i ze skruchą oczekuje na wyrok sądu. Okazuje się, że policjant, owszem, został zwolniony na oczywistość popełnienia przestępstwa, ale z pełnymi prawami emerytalnymi! Stracił jedynie połowę odprawy.

Kiedy odzyska pieniądze?
 
Jak na razie najbardziej poszkodowanym w całej tej sytuacji jest Grzegorz z Pszowa (nazwisko do wiadomości redakcji), który za swoje uszkodzone audi A3  nie dostał jeszcze ani grosza z ubezpieczalni. – Dopóki policjant nie przyzna się do winy lub też nie zapadnie wyrok sądu, nie dostanę z ubezpieczenia ani złotówki – powiedział nam poszkodowany mężczyzna. – Miesiące mijają, samochód stoi i niszczeje, bo nie mam za co go naprawić – dodaje zdesperowany. 

Czeka na wyrok
 
Co na to sprawca kolizji, Zdzisław C.? Udało nam się z nim skontaktować. Przebywa obecnie na oddziale rehabilitacji w rydułtowskim szpitalu. – Nie będę się w ogóle wypowiadał. Mogę podać namiary na mojego adwokata. Rozstrzygnie o wszystkim sąd, a więc poczekajmy na wyrok – odpowiedział ze spokojem w głosie. Grozi mu do dwóch lat pozbawienia wolności oraz obligatoryjne orzeczenie zakazu prowadzenia pojazdów mechanicznych. – On może tylko Bogu dziękować, że nic z naprzeciwka nie jechało. Było to w godzinach nocnych, a on jeździł po całej drodze. Od pobocza do pobocza, od chodnika, do chodnika – mówi poszkodowany kierowca.
Pijany policjant jadąc samochodem uderzył w auto mieszkańca Pszowa. Poszkodowany poinformował funkcjonariusza, jak wygląda sprawa z ubezpieczeniem i że nie ma za co naprawić samochodu.  – Ubezpieczyciel poinformował  mnie, że jeśli chcę przyspieszyć procedurę, to mam wziąć prywatnego adwokata i założyć sprawę cywilną. Jeśli mam działalność gospodarczą, to przysługuje mi samochód zastępczy.  Jeśli bym to wygrał, wówczas ten policjant musiałby pokryć koszty adwokata i koszty samochodu zastępczego, a jest to 70 zł dziennie. Do tego momentu, aż dostanę odszkodowanie. I wtedy ten policjant zadzwonił, że mam nic nie kombinować, że on nawet może mnie oskarżyć, że próbuję wywrzeć na nim jakąś presję – mówi wzburzony mieszkaniec Pszowa.

Rodeo na ulicy
 
Zdarzenie miało miejsce trzy miesiące temu, 12 grudnia, około godziny 1.00 w nocy.  Było to na ulicy Bohaterów Warszawy w Rydułtowach. – Zobaczyłem z tyłu światła, które zbliżały się do mnie z dużą prędkością – wspomina tamte wydarzenia pan Grzegorz. –  Zwolniłem. Nagle ten samochód, fiat panda, uderzył we mnie i to z taką siłą, że na ciele miałem odbite pasy. Wysiadłem i zobaczyłem w aucie człowieka, który wyglądał na pijanego. Kiedy ruszył, pomyślałem, że chce zaparkować z boku drogi, ale on ruszył i uderzył w mój samochód drugi raz. Zrozumiałem, że próbuje uciekać – dodaje nasz rozmówca. Jak wynika z przekazanej nam relacji, pijany policjant jeszcze raz ruszył do przodu i uderzył w audi A3 z taką siłą, że przesunął auto, tak że mógł je ominąć i rzucił się do ucieczki.

Jechał po całej drodze
 
Ruszył za nim pościg. Dołączyło się dwóch mężczyzn, świadków tego wydarzenia. Dojechali do skrzyżowania w Biertułtowach. – Sprawca przejechał na czerwonym świetle bez zatrzymywania się – wspomina mieszkaniec Pszowa. Zdzisław C. próbował przy pełnej prędkości skręcić w boczną drogę, uderzył w krawężnik i utknął w krzakach. Tutaj złapali go policjanci.
Może poszkodowany liczył na to, że policjant, jak wytrzeźwieje, zachowa się mimo wszystko honorowo w tej sytuacji, jak na służbę mundurową przystało. Srodze się jednak zawiódł. Stracił mnóstwo nerwów, czasu i pieniędzy. Nie usłyszał nawet słowa przepraszam. – Na dodatek sprawca sugerował mi, że nie wiadomo, czy to on siedział za kierownicą. Czuję się bezradny – przyznaje poszkodowany kierowca. Jak się dowiedzieliśmy w wodzisławskim Sądzie Rejonowym, nie ma jeszcze wyznaczonego terminu rozprawy.

Iza Salamon

  • Numer: 10 (475)
  • Data wydania: 10.03.09