Wójtem nie będę
To mieszkańcy powinni wybierać starostę, a nie radni – mówi w rozmowie z nami Eugeniusz Wala, przewodniczący Rady Powiatu Wodzisławskiego
Nowiny Wodzisławskie: Wiele wskazuje na to, że gdyby podczas ostatnich wyborów podjąłby Pan nieco inne decyzje, dzisiaj starostą byłby… Eugeniusz Wala.
Eugeniusz Wala: Nie jest to takie oczywiste. Po wyborach rozmów na temat mojej osoby na stanowisku starosty nie było, choć gdyby liczyła się liczba głosów oddanych na komitet wyborczy, to pewnie by tak się stało. Wówczas największym zaufaniem cieszyło się Wodzisławskie Forum Samorządowe. Ja jako lider tego komitetu naturalnie byłbym pewnie kandydatem na starostę.
Dlaczego tak się nie stało?
Ordynacja wyborcza dopuszczała blokowanie list. Mój komitet i Niezależna Inicjatywa Powiatowa, z której wywodzi się starosta Jerzy Rosół szły do wyborów razem. My wprowadziliśmy do rady powiatu sześć osób, natomiast NIP osiem. Gdyby nie było zblokowania list, my byśmy mieli dalej sześciu radnych, a NIP trzech. Wtedy jednak stworzyliśmy większość 14 radnych. Dwóch radnych z Forum odeszło jednak od nas. Byli to Ireneusz Serwotka i Adam Gawęda, który wraz z Jerzym Rosołem ubiegał się o stanowisko starosty. Ostatecznie przegrał w głosowaniu. Do nas doszła część radnych z Powiatowego Ruchu Demokracji Lokalnej.
Patrząc w przeszłość myśli Pan czasem o tamtej sytuacji jako o utraconej szansie, która już może się nie powtórzyć?
Nie. Jestem zadowolony z obecnego układu sił w radzie powiatu. Swoich decyzji nie żałuję. Dążyłem do powołania Klubu Radnych Samorządowa Inicjatywa Lokalna, który skupia obecnie 20 z 27 radnych i to się udało. Oczywiście byłbym zadowolony, gdyby koalicję tworzyła cała rada.
Starosta Jerzy Rosół jest dla Pana współpracownikiem czy rywalem?
Zdecydowanie współpracownikiem. Oczywiście na zasadach, jakie wyznacza starosta. Nie mogę posuwać się zbyt daleko. Myślę, że jesteśmy w stanie się porozumieć.
Miał Pan okazję docenić starostę proponując podwyżkę jego wynagrodzenia. Zabiegała o to latem radna Grażyna Durczok, po tym jak starosta zaproponował jej stanowisko sekretarza powiatu. Zwróciła się z tym do wspomnianego klubu radnych, który ma zdecydowaną większość. Pani Durczok jako szefowej klubu się nie udało. Mógł Pan w mig przygotować odpowiednią uchwałę i starosta nie zarabiałby już 10300 zł.
Nikt się z tym do mnie bezpośrednio nie zwrócił. Równie dobrze uchwałę mógł przygotować klub radnych, Zarząd Powiatu czy któraś z komisji Rady. Są to gremia wieloosobowe. Klub wtedy postanowił odłożyć sprawę na później.
Po ostatnich wyborach w radzie powiatu było bardzo gorąco. Poufne rozmowy, obsadzanie stanowisk, tworzenie większości, dogadywanie się w sprawie wyboru starosty. Nie miałoby to znaczenia przy wyborze starosty w wyborach bezpośrednich.
Rzeczywiście. Jestem gorącym tego zwolennikiem. Uważam, że starosta powinien być wybierany przez mieszkańców jak wójt, burmistrz czy prezydent.
Pana stanowisko wynika z tego, że wówczas Pana szanse byłyby znacznie większe?
W wyborach bezpośrednich mogłoby być różnie i nie twierdzę, że byłbym starostą. Choć w ostatnich wyborach starosta Jerzy Rosół otrzymał 500 głosów na radnego, ja ponad 1200, to nie oznacza, że w wyborach bezpośrednich byłoby podobnie. Generalnie to mieszkańcy powinni decydować o tym, kto zostaje starostą. Drugą sprawą dla mnie kluczową jest wprowadzenie okręgów jednomandatowych. Na przykład w wyborach do sejmu powinny powstać małe okręgi, w których wybieralibyśmy jednego posła. Wybierani byliby przedstawiciele małych społeczności – około 80-tysięcznych. Z wyliczeń wynika, że w powiecie wodzisławskim mielibyśmy dwa okręgi, a co za tym idzie dwóch posłów.
Jednym z nich mógłby być Eugeniusz Wala. Niewiele brakowało, aby startował Pan do sejmu z listy Platformy Obywatelskiej.
Można powiedzieć, że byłem kandydatem na kandydata. Pierwszy zwrócił się do mnie Zarząd Powiatowy Platformy Obywatelskiej. Zgodziłem się. Z niewiadomych mi powodów nie uzyskałem akceptacji na szczeblu wojewódzkim. Po przesłaniu list kandydatów na szczebel centralny do Warszawy wyniknęły perturbacje i okazało się, że zwolniły się trzy miejsca. Kandydowanie zaproponowano mi ponownie. Wówczas odmówiłem. Uważam bowiem, że powinienem być przejrzysty i przewidywalny w oczach wyborców oraz osób, którym powiedziałem, że nie kandyduję. Skoro raz się zdecydowałem, to tak zostało. Potem zgłosiła się do mnie inna partia, ale również odmówiłem. Jaka? Wolałbym o tym nie mówić.
Załóżmy, że jest Pan parlamentarzystą partii rządzącej. Osobą ze znaczącymi wpływami. Dążyłby Pan do tego, by Wodzisław odłączył się od powiatu i stał się osobnym powiatem grodzkim?
Jestem przeciwnikiem nie tylko powiatu grodzkiego w Wodzisławiu, ale wszystkich powiatów grodzkich. Uważam, że wszystkie powiaty powinny być ziemskie. Oczywiście przy odpowiednio większym wsparciu finansowym niż dzisiaj. Lubię jednoznaczne sytuacje. Albo zróbmy wszystkie powiatygrodzkie, albo ziemskie. Wolałbym ziemskie. Rozumiem prezydenta Wodzisławia i wiem skąd się bierze jego chęć do powiatu grodzkiego. Między innymi dlatego, że powiat ziemski ma znacznie mniej pieniędzy niż powiat grodzki. Wodzisław stając się powiatem grodzkim z mocy ustawy dostałby znacznie więcej pieniędzy.
Mieszka Pan w Łaziskach w gminie Godów. Nie miał Pan zapędów, by startować na wójta tej gminy?
Rozważałem to bardzo poważnie przy ostatnich wyborach, a namawiany byłem już przy wyborach w 2002 r. Nie zrobiłem tego dla własnej przejrzystości. Skoro od dziesięciu lat mieszkańcy gminy chcieli, bym był radnym powiatowym, co pokazali poprzez oddane głosy, to nie mogę raz startować na radnego, a raz na wójta. Poza tym zostałem dyrektorem Zakładu Informatyki i Telekomunikacji Rybnickiej Spółki Węglowej (dzisiaj Kompanii Węglowej – przyp. red.). Było to uwieńczenie mojej pracy zawodowej. Pracodawca obdarzył mnie zaufaniem i niestosowna byłaby rezygnacja. Utraciłbym zaufanie i nie byłbym jednoznaczny dla wyborców. Startując w ostatnich wyborach mógłbym być wójtem na jedną, maksymalnie na trzy kadencje. Wydawało mi się, że trzeba stworzyć szansę młodym ludziom, którzy będą rządzić gminą dłużej.
Głosował Pan na Mariusza Adamczyka, wójta Godowa?
To zachowam dla siebie. Dobrze znam wszystkich trzech ówczesnych kandydatów. Można powiedzieć, że są moimi kolegami, dlatego nie chciałbym jednoznacznie wskazywać.
Jest pan przewodniczącym Rady Powiatu drugą kadencję, radnym powiatowym trzecią. Czy żałował Pan jakiejś swojej decyzji podjętej w samorządzie?
Nie zdarzyło mi się w ciągu dziesięciu lat w jakiejkolwiek sprawie po czasie zmienić zdania. Czy to były głosowania personalne, czy inne. Najbardziej jestem zadowolony z decyzji dotyczącej przejęcia przez powiat pogotowia, które podlegało wcześniej marszałkowi województwa. Natomiast teraz nie jestem zadowolony z sytuacji panującej w powiatowej służbie zdrowia. Chodzi oczywiście o brak decyzji w sprawie szpitali. Zarząd Powiatu zostawił sprawę w zawieszeniu czekając na decyzje rządu. Uważam, że lepiej byłoby przygotować konkretną uchwałę i poddać ją pod głosowanie. Wówczas radni zdecydowaliby czy szpital w Wodzisławiu ma być połączony ze szpitalem w Rydułtowach. Tymczasem rada nie miała okazji się tym zająć. Odwlekanie decyzji nie jest dobre.
Twierdzi Pan, że nie żałuje żadnej decyzji. A sprawa diet? Najpierw zabiegał Pan o to, by radny nieuczestniczący w sesjach czy komisjach otrzymywał jedynie złotówkę. Nie udało się. Następnie na początku tej kadencji głosował Pan za uchwałą podwyższającą drastycznie diety.
Ze wspomnianej złotówki się nie wycofuję, jednak proszę pamiętać, że sam prawa nie tworzę. Aby sprawa przeszła, potrzeba większości w radzie powiatu. Większość była przeciwna. Radny, który pracuje, zasługuje na wiele. Z moich wyliczeń wynika, że sprawom rady poświęcam 70 godzin miesięcznie, czyli ok. 2,5 dnia w tygodniu. Proszę pamiętać, że dojazdy i rozmowy telefoniczne kosztują. Nie ma człowieka w powiecie, dla którego nie byłbym dostępny, do którego bym nie oddzwonił, czy nie odpisał na e-maila. Co do podwyżek. Uważam, że „godzien jest robotnik zapłaty swojej” o ile sumiennie pracuje i wypełnia swoje obowiązki. Dlatego głosowałem za.
Oderwijmy się na koniec od spraw samorządu. Słyszałem, że robi Pan niezły pasztet.
Myślę, że nie najgorszy. Można powiedzieć, że obok narciarstwa i turystyki rowerowej to moje hobby. W wolnym czasie robię wędliny, kiełbasy, wędzonki czy pasztety. Nauczył mnie tego dziadek mojej żony. Od niego też odziedziczyłem sprzęt do wykonywania wyrobów. Lubię to robić i mam nadzieję, że wszystkim, którzy mieli okazję spróbować tych wyrobów, smakują.
Pana zdolności kulinarne z pewnością przydałyby się na poligonie. Niewiele brakowało a zostałby Pan zawodowym żołnierzem?
Rzeczywiście. Podczas odbywania zasadniczej służby wojskowej zastanawiałem się nad pozostaniem w armii. Ostatecznie służbę skróciłem o dwa miesiące, by rozpocząć studia na Politechnice Śląskiej. Z uwagi na sytuację rodzinną już podczas nauki pracowałem w kopalni Rymer. Tam przeszedłem wszystkie szczeble kariery zawodowej, rozpoczynając od pracownika fizycznego, a ukoronowaniem mojej pracy było objęcie w 2000 r. funkcji dyrektora Zakładu Informatyki i Telekomunikacji. Od ponad roku przebywam na emeryturze.
Eugeniusz Wala
Lat 55. Mieszka w Łaziskach, gmina Godów. Przewodniczący Rady Powiatu Wodzisławskiego drugą kadencję i radny powiatowy trzecią kadencję. Były dyrektor Zakładu Informatyki i Telekomunikacji Kompanii Węglowej, członek Sekcji Cybernetyki Komitetu Górnictwa Polskiej Akademii Nauk. Obecnie członek zarządu czeskiej firmy zajmującej się nieruchomościami. Ma żonę i dwóch synów.
Rozmawiał Rafał Jabłoński
Eugeniusz Wala: Nie jest to takie oczywiste. Po wyborach rozmów na temat mojej osoby na stanowisku starosty nie było, choć gdyby liczyła się liczba głosów oddanych na komitet wyborczy, to pewnie by tak się stało. Wówczas największym zaufaniem cieszyło się Wodzisławskie Forum Samorządowe. Ja jako lider tego komitetu naturalnie byłbym pewnie kandydatem na starostę.
Dlaczego tak się nie stało?
Ordynacja wyborcza dopuszczała blokowanie list. Mój komitet i Niezależna Inicjatywa Powiatowa, z której wywodzi się starosta Jerzy Rosół szły do wyborów razem. My wprowadziliśmy do rady powiatu sześć osób, natomiast NIP osiem. Gdyby nie było zblokowania list, my byśmy mieli dalej sześciu radnych, a NIP trzech. Wtedy jednak stworzyliśmy większość 14 radnych. Dwóch radnych z Forum odeszło jednak od nas. Byli to Ireneusz Serwotka i Adam Gawęda, który wraz z Jerzym Rosołem ubiegał się o stanowisko starosty. Ostatecznie przegrał w głosowaniu. Do nas doszła część radnych z Powiatowego Ruchu Demokracji Lokalnej.
Patrząc w przeszłość myśli Pan czasem o tamtej sytuacji jako o utraconej szansie, która już może się nie powtórzyć?
Nie. Jestem zadowolony z obecnego układu sił w radzie powiatu. Swoich decyzji nie żałuję. Dążyłem do powołania Klubu Radnych Samorządowa Inicjatywa Lokalna, który skupia obecnie 20 z 27 radnych i to się udało. Oczywiście byłbym zadowolony, gdyby koalicję tworzyła cała rada.
Starosta Jerzy Rosół jest dla Pana współpracownikiem czy rywalem?
Zdecydowanie współpracownikiem. Oczywiście na zasadach, jakie wyznacza starosta. Nie mogę posuwać się zbyt daleko. Myślę, że jesteśmy w stanie się porozumieć.
Miał Pan okazję docenić starostę proponując podwyżkę jego wynagrodzenia. Zabiegała o to latem radna Grażyna Durczok, po tym jak starosta zaproponował jej stanowisko sekretarza powiatu. Zwróciła się z tym do wspomnianego klubu radnych, który ma zdecydowaną większość. Pani Durczok jako szefowej klubu się nie udało. Mógł Pan w mig przygotować odpowiednią uchwałę i starosta nie zarabiałby już 10300 zł.
Nikt się z tym do mnie bezpośrednio nie zwrócił. Równie dobrze uchwałę mógł przygotować klub radnych, Zarząd Powiatu czy któraś z komisji Rady. Są to gremia wieloosobowe. Klub wtedy postanowił odłożyć sprawę na później.
Po ostatnich wyborach w radzie powiatu było bardzo gorąco. Poufne rozmowy, obsadzanie stanowisk, tworzenie większości, dogadywanie się w sprawie wyboru starosty. Nie miałoby to znaczenia przy wyborze starosty w wyborach bezpośrednich.
Rzeczywiście. Jestem gorącym tego zwolennikiem. Uważam, że starosta powinien być wybierany przez mieszkańców jak wójt, burmistrz czy prezydent.
Pana stanowisko wynika z tego, że wówczas Pana szanse byłyby znacznie większe?
W wyborach bezpośrednich mogłoby być różnie i nie twierdzę, że byłbym starostą. Choć w ostatnich wyborach starosta Jerzy Rosół otrzymał 500 głosów na radnego, ja ponad 1200, to nie oznacza, że w wyborach bezpośrednich byłoby podobnie. Generalnie to mieszkańcy powinni decydować o tym, kto zostaje starostą. Drugą sprawą dla mnie kluczową jest wprowadzenie okręgów jednomandatowych. Na przykład w wyborach do sejmu powinny powstać małe okręgi, w których wybieralibyśmy jednego posła. Wybierani byliby przedstawiciele małych społeczności – około 80-tysięcznych. Z wyliczeń wynika, że w powiecie wodzisławskim mielibyśmy dwa okręgi, a co za tym idzie dwóch posłów.
Jednym z nich mógłby być Eugeniusz Wala. Niewiele brakowało, aby startował Pan do sejmu z listy Platformy Obywatelskiej.
Można powiedzieć, że byłem kandydatem na kandydata. Pierwszy zwrócił się do mnie Zarząd Powiatowy Platformy Obywatelskiej. Zgodziłem się. Z niewiadomych mi powodów nie uzyskałem akceptacji na szczeblu wojewódzkim. Po przesłaniu list kandydatów na szczebel centralny do Warszawy wyniknęły perturbacje i okazało się, że zwolniły się trzy miejsca. Kandydowanie zaproponowano mi ponownie. Wówczas odmówiłem. Uważam bowiem, że powinienem być przejrzysty i przewidywalny w oczach wyborców oraz osób, którym powiedziałem, że nie kandyduję. Skoro raz się zdecydowałem, to tak zostało. Potem zgłosiła się do mnie inna partia, ale również odmówiłem. Jaka? Wolałbym o tym nie mówić.
Załóżmy, że jest Pan parlamentarzystą partii rządzącej. Osobą ze znaczącymi wpływami. Dążyłby Pan do tego, by Wodzisław odłączył się od powiatu i stał się osobnym powiatem grodzkim?
Jestem przeciwnikiem nie tylko powiatu grodzkiego w Wodzisławiu, ale wszystkich powiatów grodzkich. Uważam, że wszystkie powiaty powinny być ziemskie. Oczywiście przy odpowiednio większym wsparciu finansowym niż dzisiaj. Lubię jednoznaczne sytuacje. Albo zróbmy wszystkie powiatygrodzkie, albo ziemskie. Wolałbym ziemskie. Rozumiem prezydenta Wodzisławia i wiem skąd się bierze jego chęć do powiatu grodzkiego. Między innymi dlatego, że powiat ziemski ma znacznie mniej pieniędzy niż powiat grodzki. Wodzisław stając się powiatem grodzkim z mocy ustawy dostałby znacznie więcej pieniędzy.
Mieszka Pan w Łaziskach w gminie Godów. Nie miał Pan zapędów, by startować na wójta tej gminy?
Rozważałem to bardzo poważnie przy ostatnich wyborach, a namawiany byłem już przy wyborach w 2002 r. Nie zrobiłem tego dla własnej przejrzystości. Skoro od dziesięciu lat mieszkańcy gminy chcieli, bym był radnym powiatowym, co pokazali poprzez oddane głosy, to nie mogę raz startować na radnego, a raz na wójta. Poza tym zostałem dyrektorem Zakładu Informatyki i Telekomunikacji Rybnickiej Spółki Węglowej (dzisiaj Kompanii Węglowej – przyp. red.). Było to uwieńczenie mojej pracy zawodowej. Pracodawca obdarzył mnie zaufaniem i niestosowna byłaby rezygnacja. Utraciłbym zaufanie i nie byłbym jednoznaczny dla wyborców. Startując w ostatnich wyborach mógłbym być wójtem na jedną, maksymalnie na trzy kadencje. Wydawało mi się, że trzeba stworzyć szansę młodym ludziom, którzy będą rządzić gminą dłużej.
Głosował Pan na Mariusza Adamczyka, wójta Godowa?
To zachowam dla siebie. Dobrze znam wszystkich trzech ówczesnych kandydatów. Można powiedzieć, że są moimi kolegami, dlatego nie chciałbym jednoznacznie wskazywać.
Jest pan przewodniczącym Rady Powiatu drugą kadencję, radnym powiatowym trzecią. Czy żałował Pan jakiejś swojej decyzji podjętej w samorządzie?
Nie zdarzyło mi się w ciągu dziesięciu lat w jakiejkolwiek sprawie po czasie zmienić zdania. Czy to były głosowania personalne, czy inne. Najbardziej jestem zadowolony z decyzji dotyczącej przejęcia przez powiat pogotowia, które podlegało wcześniej marszałkowi województwa. Natomiast teraz nie jestem zadowolony z sytuacji panującej w powiatowej służbie zdrowia. Chodzi oczywiście o brak decyzji w sprawie szpitali. Zarząd Powiatu zostawił sprawę w zawieszeniu czekając na decyzje rządu. Uważam, że lepiej byłoby przygotować konkretną uchwałę i poddać ją pod głosowanie. Wówczas radni zdecydowaliby czy szpital w Wodzisławiu ma być połączony ze szpitalem w Rydułtowach. Tymczasem rada nie miała okazji się tym zająć. Odwlekanie decyzji nie jest dobre.
Twierdzi Pan, że nie żałuje żadnej decyzji. A sprawa diet? Najpierw zabiegał Pan o to, by radny nieuczestniczący w sesjach czy komisjach otrzymywał jedynie złotówkę. Nie udało się. Następnie na początku tej kadencji głosował Pan za uchwałą podwyższającą drastycznie diety.
Ze wspomnianej złotówki się nie wycofuję, jednak proszę pamiętać, że sam prawa nie tworzę. Aby sprawa przeszła, potrzeba większości w radzie powiatu. Większość była przeciwna. Radny, który pracuje, zasługuje na wiele. Z moich wyliczeń wynika, że sprawom rady poświęcam 70 godzin miesięcznie, czyli ok. 2,5 dnia w tygodniu. Proszę pamiętać, że dojazdy i rozmowy telefoniczne kosztują. Nie ma człowieka w powiecie, dla którego nie byłbym dostępny, do którego bym nie oddzwonił, czy nie odpisał na e-maila. Co do podwyżek. Uważam, że „godzien jest robotnik zapłaty swojej” o ile sumiennie pracuje i wypełnia swoje obowiązki. Dlatego głosowałem za.
Oderwijmy się na koniec od spraw samorządu. Słyszałem, że robi Pan niezły pasztet.
Myślę, że nie najgorszy. Można powiedzieć, że obok narciarstwa i turystyki rowerowej to moje hobby. W wolnym czasie robię wędliny, kiełbasy, wędzonki czy pasztety. Nauczył mnie tego dziadek mojej żony. Od niego też odziedziczyłem sprzęt do wykonywania wyrobów. Lubię to robić i mam nadzieję, że wszystkim, którzy mieli okazję spróbować tych wyrobów, smakują.
Pana zdolności kulinarne z pewnością przydałyby się na poligonie. Niewiele brakowało a zostałby Pan zawodowym żołnierzem?
Rzeczywiście. Podczas odbywania zasadniczej służby wojskowej zastanawiałem się nad pozostaniem w armii. Ostatecznie służbę skróciłem o dwa miesiące, by rozpocząć studia na Politechnice Śląskiej. Z uwagi na sytuację rodzinną już podczas nauki pracowałem w kopalni Rymer. Tam przeszedłem wszystkie szczeble kariery zawodowej, rozpoczynając od pracownika fizycznego, a ukoronowaniem mojej pracy było objęcie w 2000 r. funkcji dyrektora Zakładu Informatyki i Telekomunikacji. Od ponad roku przebywam na emeryturze.
Eugeniusz Wala
Lat 55. Mieszka w Łaziskach, gmina Godów. Przewodniczący Rady Powiatu Wodzisławskiego drugą kadencję i radny powiatowy trzecią kadencję. Były dyrektor Zakładu Informatyki i Telekomunikacji Kompanii Węglowej, członek Sekcji Cybernetyki Komitetu Górnictwa Polskiej Akademii Nauk. Obecnie członek zarządu czeskiej firmy zajmującej się nieruchomościami. Ma żonę i dwóch synów.
Rozmawiał Rafał Jabłoński
Najnowsze komentarze